Wpis z mikrobloga

#ksiazki #archipelaggulag #cytaty #sowieckarosja #rosja

"Archipelag Gułag", Aleksander Sołżenicyn. Takie kwiatki tam znajduję. Jakby kogoś interesowało to będę co jakiś czas coś wrzucał.

"Razem jeszcze z innym malarzem, starym już człowiekiem (żałuję, że nie pamiętam jego nazwiska), przydzielono mi osobną izdebkę w baraku i tam Jurij malował Niemcom z komendy obozu różne obrazki - ucztę Nerona, korowody elfów - otrzymując za to coś do jedzenia. Ta bryja po którą oficerowie jeńcy wystawali w kolejce od szóstej rano z menażkami, bici pałkami przez ordnerów, a chochlami przez kucharzy: ta bryja nie mogła przedłużyć ludzkiego życia. Wieczorami przez okno swej ciupki Jurij oglądał teraz ten jedyny widok, dla uwiecznienia którego dane mu było władać pędzlem: wieczorna mgiełka nad bagnistą łąką, cała łąka opasana drutem kolczastym, płoną na niej mnogie ogniska , a wokół ogniska niegdyś sowieccy oficerowie - teraz zaś istoty podobniejsze do zwierząt- obgryzający kości padłych koni, wypiekający placki z kartoflanych łupin, palący skręty z nawozu i rojący się od wszy. Jeszcze nie wszyscy ci dwunożni powyzdychali . Jeszcze nie wszyscy utracili mowę artykułowaną i widać było w purpurowych blaskach ognia, jak późna świadomość rzeczy żłobi ich twarze coraz bardziej przypominające pyski neandertalczyków.
Smak piołunu! Życie, które Jurij sobie przedłuża, już nie jest mu więcej miłe. Nie należy do tych, którzy łatwo wyrzekają się pamięci. Nie, zdobył szansę, przetrwania... i musi wyciągnąć wnioski.
Już wiedzą oni, że nie chodzi tu o Niemców, przynajmniej nie tylko o Niemców, że z jeńców różnych armii tylko sowieccy tak żyją i tak umierają - nikomu nie jest gorzej niż im. Nawet Polaków, nawet Jugosłowian trzymają w znacznie znośniejszych warunkach. Anglicy zaś czy Norwegowie zawaleni są paczkami Międzynarodowego Czerwonego Krzyża czy przesyłkami z domu i nie chcą po prostu jeść tego, co im przydzielają Niemcy. Tam gdzie obozy sąsiadują ze sobą, sojusznicy z dobrego serca przerzucają naszym przez druty jałmużnę i nasi rzucają się na to jak sfora psów na kość.
Rosjanie dźwigają cały ciężar wojny... i taki los właśnie Rosjanom wypada. Dlaczego?
Tędy i owędy stopniowo przesączają się wiadomości: ZSSR nie uznaje dawnego, rosyjskiego podpisu pod haską konwencją o jeńcach wojennych, to znaczy, że nie bierze żadnej odpowiedzialności za traktowanie obcych jeńców i nie pretenduje do opieki nad własnymi żołnierzami wziętymi do niewoli przez nieprzyjaciela [konwencję tę uznaliśmy dopiero w 1955 roku.]. ZSSR nie uznaje Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. ZSSR nie uznaje tych, którzy byli wczoraj jego żołnierzami: nie jest zainteresowany, aby pomagać im w niewoli.
I serce entuzjasty - rówieśnika Października - ściska chłód. Tam w barakowej ciupce, ściera się on i sprzecza ze starym malarzem. (Jurij nie od razu daje się przekonać, wykłóca się, stary zaś stopniowo ujawnia swoje racje). Co? Że Stalin? Ale czy to nie za wiele zwalać wszystko na Stalina i na jego krótkie ręce? Ten, kto wyciąga tylko pół wniosku, w ogóle nie dojdzie do konkluzji. A tamci pozostali? Tam, obok Stalina, i niżej, na całym obszarze Ojczyzny - ogólnie mówiąc, ci, którym Ojczyzna pozwoliła mówić w swoim imieniu?
  • 4
  • Odpowiedz