Wpis z mikrobloga

Na pewno kojarzycie wokal Damona Albarna - to on stworzył z rysownikiem Jamie Hewlettem Gorrilaz, to on wcześniej śpiewał wam w głowie przy Song 2 zepołu Blur.

Nie zawsze lubię kombinacje muzyczne jednego artysty - zazwyczaj to któryś konkretny styl pasuje mi pod wokal i późniejsze zmiany powodują że przestaję go obserwować i słuchać z nadzieją, że w przyszłości zrobi coś co mnie zaskoczy.

Przy Damonie jest trochę inaczej. Blur słuchałem jako gówniarz zajawiony trochę brytyjską sceną. Gorillaz pochłaniałem z przyjemnością, bo były to tak odmienne wtedy i tak dobrze brzmiące utwory, że grzechem byłoby nie słuchać. Nawet nowsze płyty nadal mają dla mnie "to coś" - prawdopodobnie zresztą chodzi o ucho i umiejętności Damona.

A niedawno trafiłem na The Good, The Bad & The Queen - i po raz pierwszy od dawna nie spodobało mi się to, co zrobił wokalista, jakoś muzycznie mi nie pasowało. Później usłyszałem o 3 w warsztacie ponownie utwór "Merrie Land" i cholera nie mogę go wywalić z głowy.

Znowu teledysk bawiący się koncepcją, znowu dziwna muzyka i tekst a ja jestem pochłonięty i idąc ulicą nucę pod nosem tą prostą linie melodyczną.

Doceniam gościa, naprawdę. Mam wrażenie, że jako jeden z niewielu w światku muzycznym prawdziwie spełnia się twórczo i dzięki temu że pierwszy zespół dał mu rozgłos i pieniądze teraz robi dokładnie to, co chce muzycznie nie patrząc czy komuś się to spodoba czy nie - a jak wiemy wolność, szczególnie ta twórcza jest bezcenna.

#muzyka #damonalbarn #gorillaz #ciekawostki
bkwas - Na pewno kojarzycie wokal Damona Albarna - to on stworzył z rysownikiem Jamie...
  • 5
@bkwas: o panie, jakbym czytał o sobie ;) Uwielbiam Albarna w każdej konfiguracji. Jak już myślę, ze coś mi się nie podoba to po przesłuchaniu tego kilka razy zaczynam to rozumieć i lubić. I tak od czasów gówniaka po dziś dzień. Byłem na jego koncertach - mogę umrzeć szczęśliwy ( ͡ ͜ʖ ͡) Najbardziej w głowie utkwił mi (w miarę kameralny) koncert Gorillaz w Warszawie, który
@olesiu o stary jak zazdraszczam, takie koncerty są zawsze najlepsze, mam zresztą wrażenie że dla popularnych wykonawców to też coś szczególnego, bo jednak zazwyczaj muszą grać dla dziesiatek-setek tysięcy, mały koncert rządzi się innymi prawami i można poczuć lepszy kontakt i luz na scenie.

Ah, przeszedłbym się na jakiś koncert :D