Wpis z mikrobloga

@miki4ever: Bzdura. Wchodzą osoby z największą liczbą głosów, dlatego często na ostatnim miejscu na liście ustawia się kandydatów, których się chce wepchnąć, bo ludzie intuicyjnie głosują na ostatniego, gdy nie chcą na pierwsze 2
  • Odpowiedz
@stekelenburg: @kkb1:

Tez tak mi sie wydawalo, tak sie uczylem i wydaje mi sie, ze tak w przepisach to widzialem, ale fakt faktem, dawno juz tej ustawy nie przegladalem, moze cos sie zmienilo. Tak czy inaczej poprosilem o zrodlo, dam znac jak poda:)
  • Odpowiedz
@miki4ever: Na tej liście, którą zalinkowałeś fajnie wychodzi pewna wada tego systemu - np. Leszek Jastrzębski (PO), który dostał zaledwie 3100 głosów, wjechał na solidnej warszawskiej liście PO na ostatnim miejscu.
  • Odpowiedz
@kkb1: To wlasnie przemawia za JOWami, kazdy kto wchodzi do sekmu reprezentuje kogos, nie jest z przypadku, np. tylko dlatego, ze mial popularnego kandydata na liscie.

Inna sprawa, ze przy JOWach trzeba by jednak zmniejszyc ilosc poslow, bo 460 okregow to byloby smieszne:)
  • Odpowiedz
@miki4ever: Problem w tym, że JOW-y też wcale nie są optymalnym rozwiązaniem. System większościowy również może być krzywdzący. Szczególnie uderzającą cechą takich wyborów jest zawężenie sceny politycznej do niewielkiej ilości partii - tak jak to się dzieje w USA czy w Wielkiej Brytanii. Polskim przykładem będą ostatnie wybory do senatu, wystarczy spojrzeć na jego skład, by zobaczyć, że nie odpowiada on rzeczywistemu poparciu obywateli dla danych partii politycznych. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/47/Senat_VIII.svg

Można
  • Odpowiedz
@kkb1: Dokladnie tak, dlatego ja np. jestem w sumie z takiej ordynacji jaka teraz jest w miare zadowolony. Jedynie co bym zmodyfikowal to liczbe poslow, zmniejszajac ja ponad polowe. Komisje mozna tak zrobic, zeby nie byla potrzebna taka liczba przedstawicieli, a problemy kadrowe mozna zapelnic pracownikami zatrudnianymi przez biura poselskie.
  • Odpowiedz