"Archipelag Gułag", Aleksander Sołżenicyn. Takie kwiatki tam znajduję. Jakby kogoś interesowało to będę co jakiś czas coś wrzucał.
Przesłuchania "Ale wróćmy jeszcze do przypadku Czebotariewa, bo jest bardzo pouczający dzięki obecności kilku naraz komponentów. Wprowadzili go na 72 godziny do pokoju przesłuchań i jedyne, na co pozwalali, to ustęp. Nie pozwalali zaś ani jeść, ani pić (a woda stała, obok, w karafce), ani spać. W gabinecie wciąż było trzech przesł#!$%@?ących. Trudzili się na trzy zmiany. Jeden przez cały czas (w milczeniu, nie zwracając się w ogóle do więźnia) coś pisał, drugi spał na kanapie, trzeci przechadzał się po gabinecie i gdy tylko Czebotariew wpadł w drzemkę, bił go. Co jakiś czas zmieniali się rolami. (A moze ich samych karnie skoszarowano za niedołęstwo?) I nagle Czebotariew widzi, że mu przynoszą obiad: tłusty barszcz ukraiński, kotlet schabowy ze smażonymi kartoflami i czerwone wino w kryształowej karafie. Ale jako, że miał całe życie wstręt do alkoholu, Czebotariew odmówił picia wina, nie bacząc na wszystkie namowy śledczego. (za bardzo też nie chcieli go zmuszać, to psułoby grę). Po obiedzie zaś powiedziano mu: "A teraz podpisz to, coś zeznał w obecności dwóch świadków!" To znaczy wszystko, co wymyślił ów milczek przy jednym śpiącym i drugim spacerującym oficerze śledczym. Pon przeczytaniu pierwszej już stronicy Czebotariew dowiedział się, że był za pan brat z najbardziej znanymi japońskimi generałami i że każdy dał mu jakieś szpiegowskie zlecenia. Zaczął więc skreślać stronice. Tamci pobili go i przepędzili. A aresztowany razem z nim inny urzędnik KWŻD, Błaganin, po takich samych przejściach napił się wina i mile wstawiony dał podpis... po czym został rozstrzelany. (Po trzydniowej głodówce starczy kieliszek! A tu karafka).
"Archipelag Gułag", Aleksander Sołżenicyn. Takie kwiatki tam znajduję. Jakby kogoś interesowało to będę co jakiś czas coś wrzucał.
Przesłuchania
"Ale wróćmy jeszcze do przypadku Czebotariewa, bo jest bardzo pouczający dzięki obecności kilku naraz komponentów. Wprowadzili go na 72 godziny do pokoju przesłuchań i jedyne, na co pozwalali, to ustęp. Nie pozwalali zaś ani jeść, ani pić (a woda stała, obok, w karafce), ani spać. W gabinecie wciąż było trzech przesł#!$%@?ących. Trudzili się na trzy zmiany. Jeden przez cały czas (w milczeniu, nie zwracając się w ogóle do więźnia) coś pisał, drugi spał na kanapie, trzeci przechadzał się po gabinecie i gdy tylko Czebotariew wpadł w drzemkę, bił go. Co jakiś czas zmieniali się rolami. (A moze ich samych karnie skoszarowano za niedołęstwo?) I nagle Czebotariew widzi, że mu przynoszą obiad: tłusty barszcz ukraiński, kotlet schabowy ze smażonymi kartoflami i czerwone wino w kryształowej karafie. Ale jako, że miał całe życie wstręt do alkoholu, Czebotariew odmówił picia wina, nie bacząc na wszystkie namowy śledczego. (za bardzo też nie chcieli go zmuszać, to psułoby grę). Po obiedzie zaś powiedziano mu:
"A teraz podpisz to, coś zeznał w obecności dwóch świadków!" To znaczy wszystko, co wymyślił ów milczek przy jednym śpiącym i drugim spacerującym oficerze śledczym. Pon przeczytaniu pierwszej już stronicy Czebotariew dowiedział się, że był za pan brat z najbardziej znanymi japońskimi generałami i że każdy dał mu jakieś szpiegowskie zlecenia. Zaczął więc skreślać stronice. Tamci pobili go i przepędzili. A aresztowany razem z nim inny urzędnik KWŻD, Błaganin, po takich samych przejściach napił się wina i mile wstawiony dał podpis... po czym został rozstrzelany. (Po trzydniowej głodówce starczy kieliszek! A tu karafka).