Wpis z mikrobloga

#teatralnakicia <----- tag do obserwowania / czarnolistowania

Teatr: Teatr Łaźnia Nowa
Spektakl: 'Równina wątłych mięśni'
Reżyseria: Renata Piotrowska-Auffre
Choreografia: Renat Piotrowska-Auffre
Obsada: Osowicz / Sikora / Fejdasz

Zanim zaczne męczyć na temat tego spektaklu na samym starcie zaznaczam, że mam bardzo małe pojęcie o samym teatrze opartym na tańcu współczesnym, widziałem w całym moim życiu ze dwa spektakle opierające sie na tym założeniu.

Zapytacie się pewnie: "teatralna kiciu, po co zatem się #!$%@?łeś na to przedstawienie, skoro na samym starcie nie miało szansy ci się podobać".
Odpowiedź jest dosyć prosta - Łaźnia Nowa wystawia ten spektakl do konkursu na najlepsze przedstawienie teatralne w Festiwalu Boska Komedia, a obiecałem sobie, że w tym roku obejrzę jak najwięcej przedstawień festiwalowych żeby nie pluć sobie w brodę jak w latach poprzednich, że pominąłem coś co okazywało sie być czarnym koniem konkursu.

'Równina wątłych mięśni” to performans wykorzystujący narzędzia tańca eksperymentalnego i teatru. Miał to być spektakl feministyczny, opowiadający w jaki sposób kobiety są uciskane i z jakimi problemami muszą obecnie się konfrontować.
Trzy aktorki występują w pustej przestrzeni, tańczą, wiją się i deklamują na czarnej, sporych rozmiarów macie pod długą na całą scenę wiszącą listwą świetlną, która to rozjaśnia sie to przygasa. W moim odczuciu jest to swego rodzaju metafora niedostępnego i nie dającego sie przebić szklanego stropu patryjarchalnego społeczeństwa.

Nie da się odmówić aktorkom ogromnych zdolności tanecznych i niesamowitej kondycji bo pląsają śmiało przez okrągłą godzinę z niewielką tylko zadyszką. Niemniej nie jestem w stanie dopatrzeć się żadnego sensu za tymi wygibasami. Zapewne brak mi merytorycznego zaplecza, bo nie jestem w stanie uwierzyć że ktoś odwala taki cyrk dla samego cyrku.

W całym spektaklu padają ze sceny może z 4 zdania złożone i to jest cały tekst, który usłyszymy. Na początku dosyć mocno się przejąłem prezentowanymi w krótkich słowach opowieściach o molestowaniu w miejscu pracy - potworny dramatyzm i prawdziwe przerażenie zamknięte w kilku wyrazach. Potem jednak zaczęła się w moim odczuciu równia pochyła po której spektakl zaczął jechać niczym ja na saneczkach w dzieciństwie prosto w krzaczory na głupi ryj.

W momencie gdy nad sceną wyświetlono tekst o tym, że kobiety czują sie tłamszone tym, że części czy też gruczoły ich narządów rodnych nazwane są od nazwisk ich odkrywców, uwaga, MĘŻCZYZN i że jakim prawem mężczyźni zagarniają i kolonizują ich ciało, to przestałem totalnie traktować na serio problemy prezentowane na scenie.
Z drugiej strony nie pokazano żadnych więcej form przemocy czy prześladowania. Można więc wywnioskować, że współczesna kobieta odbija się jedynie od dwóch problemów: molestowania seksualnego i tego, że punkt G nazywa sie tak bo odkrył go niemiecki uczony Gräfenberg.

Dodatkowo taniec i skomplikowana choreografia przerodziła sie w małpie skakanie bez ładu i składu. Realnie był taki moment, że chciałem wygrzebać z mojej przepastnej torby fujarkę #!$%@? i przygrywać na niej bo tylko tego tam brakowało. Na scenie mogło się wydarzyć już cokolwiek a ja i tak bym to zaakceptował bo najwyższy poziom absurdu został osiągnięty.

Gdy wymykałem się po owacjach z sali, słyszałem urywki rozmów, że genialny, że obnaża straszny szowinistyczny świat itd.
Zupełnie tego nie czuje i w sumie naprawdę nie wiem co zobaczyłem ale chyba muszę sobie wyparzyć oczy wrzątkiem.

Dodatkowo ten spektakl przypomniał mi dlaczego zacząłem tak bardzo kochać teatr.
Był ogromny kawał mojego życia gdy nie byłem zdolny odczuwać totalnie żadnych emocji i odkryłem, że jedynie teatr pozwala mi przez chwile odczuwać cokolwiek. I przy tym przedstawieniu przypomniałem to sobie, bo dawno nie czułem tak potężnego zażenowania.

Oby ten spektakl zniknął w pomroce dziejów bo naprawdę szkoda czasu i pieniędzy na to. W sumie najbardziej czasu, bo przez 60 minut to można sobie życie ułożyć a nie oglądać jak jakieś panie brykają niczym koczkodany.

(nigdy nie sądziłem, że tak ciężko będzie zrecenzować spektakl bez dekoracji, bez tekstu i bez fabuły. OMG)

#teatr #krakow i trochę #gruparatowaniapoziomu
kiwi_intrygant - #teatralnakicia <----- tag do obserwowania / czarnolistowania

Teatr...

źródło: comment_QGTP7HXTKS6T4WbQhnX5yo0c2fNoineb.jpg

Pobierz
  • 2
@kiwi_intrygant w sztuce jak to w sztuce nie wszystko można traktować dosłownie, może był to pewien element szokujący albo celowa hiperbola. Nie byłem to więcej nic nie powiem niestety, choć czasami trudno ogarnąć co artysta ma do przekazania bez jasnego opisu dzieła, przynajmniej ja tak mam w odniesieniu do sztuki współczesnej
@kiwi_intrygant opisałeś pięknie to co odczuwam na myśl o teatrze: zażenowanie. O ile kostiumowe przedstawienia operowe poruszają się w wiadomej konwencji i idziesz się zabawić i posłuchać muzyki, to teatr bardziej nowoczesny to jednak nie dla mnie. Może jestem prostak po prostu, trudno ale plus za odwagę że mówisz ze gówno to gówno.
O....P.....R....S..... ;-)