Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
75/100

Lodoss-tou Senki (1990), OVA, 1-cour
studio Madhouse

Równolegle z Cyber City Oedo trwały w studio Madhouse prace nad jeszcze jedną OVA, zupełnie od niej różną. Trzeba Wam wiedzieć, że swego czasu japońska scena RPG papierowych była urzeczona serią transkryptów ze wzorowanej na D&D sesji high fantasy w autorskim świecie Forcelii, prowadzonej przez kultowych dla tejże sceny mistrzów gry, z udziałem redaktorów czasopism, pisarzy, itd. ‘Kroniki’ okazały się hitem, wokół nich wyrósł fanbase twórczo je uzupełniający i rozgrywający je na własne kopyto, z wykorzystaniem różnych systemów, aż w końcu Kadokawa wypuściła ‘kanoniczne’ ich nowelizacje. Wkrótce później projekt Kronik Wojny na Lodoss trafił i do anime, za sprawą dwóch adaptacji, z których za świetniejszą przyjęło się uważać wersję OVA. Dzisiaj właśnie o niej.

Lodoss to gigantyczna wyspa/kontynent, którą/ym co i rusz targają wojny między zwaśnionymi królestwami, w tle których wojen walczą tej krainy bogowie i rozmaite fantastyczne istoty. Z punktu widzenia worldbuildingu, ten projekt jest aż do zgrzytu zębów typowym high fantasy, co jednych skutecznie odrzuci z miejsca, a drugich przykuje do ekranów. Oglądamy perypetie wędrownej drużyny śmiałków, oryginalnie postaci graczy. A w niej znajdzie się i elfia czarodziejka, i młody rycerz, i krasnolud, i bezczelny łotrzyk, i mądry mag, i kapłan – standard całkowity. Zarzutem miotanym w kierunku produkcji bywa to, jakoby były to postaci wyjątkowo jednowymiarowe. Zupełnie mnie ten zarzut nie dziwi, jednak nie odrzuca mnie również ani trochę. Znając rodowód Kronik, jest to zwykłą upierdliwością.

Adaptacja traktuje o poszukiwaniach przez drużynę wieści nt. rzekomego powrotu legendarnej Szarej Wiedźmy, Karli, od wieków rozgrywającej królestwa Lodoss przeciw sobie, aby utrzymać świat w chaosie. Tym razem Karla usiłuje napuścić Cesarstwo Marmo, pod władzą niegdyś szlachetnego wojownika, okrutnego cesarza Belda, na królestwo Valis, ziemie jego dawnego przyjaciela, króla Fahna. Walki przeciw zakusom Karli podejmuje się drużyna pod wodzą młodego Parna, pragnącego odpokutować złą sławę swojego ojca, oraz zaprawdę czarującej elfiej czarodziejki, Deedlit, robiącej tu za lokalną tsundere. Po stronie cesarza walczy mroczny rycerz Ashram, wraz z zakochaną w nim na zabój mroczną elfką, Pirotessą. Ta dwójka będzie stanowiła przeciwwagę dla Parna i Deedlit, napędzając fabułę na swój sposób.

Łatwo się pogubić w tym zupełnie bezpardonowym gąszczu nazw własnych, wydarzeń historycznych, królestw, potworów, bogów – to naprawdę nie było w zamyśle anime skierowane w stronę ludzi z projektem Lodoss niezaznajomionych. Nie uważam jednak, by to zagubienie było czymś złym, z perspektywy lat. Właśnie dzięki tej hermetyczności produkcja nigdy nie traci swojego gęstego jak zupa klimatu, nie łamie ani na moment czwartej ściany jakimiś ironicznymi żartami, skierowanymi w kierunku mechaniki RPG (co w dzisiejszych czasach jest raczej standardem). Gdybyśmy zechcieli odwiedzane po kolei lokacje notować na kartce, to wyjdzie nam ewidentny scenariusz sesji, kierujący graczy w konkretnych celach przez jakiegoś odległego mistrza.

Dobrze się Lodoss ogląda nie tylko ze względu na tę uroczą wręcz umowność całego przedstawienia, lecz także przez samo to, jak śliczna to OVA. Kreska ma w sobie dużo dynamizmu nawet w statycznych scenach, a projekty postaci zioną magią japońskich ilustracji do kolejnego klona Wizardry. Warstwa po warstwie cieniowania i dziesiątki pieczołowicie nakładanych na modele szczegółów sprawiają, że ta w swoich czasach produkcja wyższych stanów średnich brutalnie góruje nad czymkolwiek, co mogliśmy obejrzeć w ostatnich latach. Genialna sprawa. Co warto zaznaczyć, OVA wyszła niedawno na blu-ray w remasterze, poprawiając przybrudzone kolory i rozdzielczość.

Niezaprzeczalnie gorzej wypada muzyka. Poza kilkoma szlagierami, to w znacznej mierze ścieżka dźwiękowa do jakiejś gry komputerowej, pełna plumkania w MIDI. Zabieg ten zarówno odejmuje całemu seansowi nieco uroku, jak i może mu nieco uroku przydawać, w zależności od reprezentowanego przez Was stronnictwa. Problem rozbija się o to, czy zasmakujecie w gierkowości Kronik. Nie zawiedzie Was za to gra aktorska, żywa i pełna werwy, z udziałem weteranów dziesiątek klasycznych produkcji. Show kradnie ustawicznie Pirotessa w wykonaniu p. Tamagawy, znanej choćby z roli Natsumi z Taiho Shichau zo.

Autentycznie dobra zabawa, rozkosznie umowna, a zarazem mimo umowności śmiertelnie poważna, do tego narysowana po prostu bajecznie. Nie obejrzeć tej produkcji to uczynić sobie krzywdę, szczególnie zważywszy na dzisiejszy zalew bardzo dalekimi krewnymi tej adaptacji, którzy za nic nie potrafią atmosfery Kronik powtórzyć, jeżeli w ogóle usiłują. Jako odtrutka od gierkowych isekai – seans obowiązkowy.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
75/100

Lodoss-tou Senki (1990), OVA, 1-cour
st...

źródło: comment_vxUtfztiCHr4NSJRIhzglfFeCcWGXDEh.jpg

Pobierz
  • 4