Wpis z mikrobloga

Wczoraj zgubiłam się w lesie - bez telefonu i wody. Miałam przejść 3km, przeszłam 13. Kiedy wreszcie wróciłam, było grubo po północy.
Próbowałam usnąć, ale moja współlokatorka zaczęła histerycznie piszczeć, bo chrabąszcz chlupnął jej do piwa.
Współlokator za ścianą zaś rozkichał się jak szalony, bo ma alergię na drzewa.
- W Hiszpanii nie ma drzew - tłumaczy. - Nie wiedziałem, że one są takie ładne, a takie podstępne.
Kiedy już usnęłam (około drugiej) i zaczęłam śnić o wielkim grzejniku, który zagradzał mi wyjście z domu, bulgocząc złowrogo "You shall not pass", zadzwoniła do mnie mama.
- Kasia, zresetowało mi hasło do wifi, co mam robić? - rozpaczała.
- Mamo, śpię.
- Pilnie potrzebuję internetu! Rozumiesz?
- Nie mogę zadzwonić rano?
- Znam cię. I tak nie zadzwonisz. A ja muszę mieć internet. - kategorycznie przełknęła mama. - Dzisiaj.
- Dlaczego?
- Karma dla kota się kończy. No i Basia wysłała mi zdjęcia z Kanady!

Istotą ludzkiej natury jest wyszukiwanie sobie problemów.

- Don't worry. All problems can be sold - powiedziała moja współlokatorka na spacerze, gdy nie wytrzymałam, i zaczęłam się na wszystko żalić.
Natychmiast pomyślałam o alternatywnej rzeczywistości, w której ludzie z reguły nie mają żadnych problemów, wiodąc żywota spokojne i - jakby się wydawało - raczej spełnione. Mieszkają, oczywiście, w panglobalnych Włoszech, codziennie piją prosecco i jedzą makarony.
A jednak czarny rynek kwitnie.
Istnieją strony internetowe, na których można kupować problemy. Ci, którzy jakieś mają, sprzedają je za zawrotne kwoty.
Na przykład:
"Zaczęłam brać prysznic, a nie wzięłam ręcznika" - 245 euro.
"Zepsuty ekspres parzy tylko zimną kawę" - 1000 euro.
"Pani w dziekanacie jest do mnie niemiła i każe mi poprawiać każde podanie" - 6tys.
Najwyższe ceny osiągają - rzecz jasna - wszelkie zdrady, raki, i niedziele z teściową.
Kupiwszy problem, trzeba poczekać kilka godzin na jego aktywację, SMS albo mail z potwierdzeniem - i voila.
Nikt nie wie, kto za tym stoi, jak to działa i dlaczego każdy człowiek potrzebuje nieco dramatu w życiu.
Rozmyślania przerwał mi, niestety, przepełniony śmietnik. Klnę na niego codziennie, bo odpady muszę wywozić do miasta oddalonego o 10 km.
Śmieci cuchną, i nieważne jak szczelnie zawiąże się worek, po samochodzie zawsze wala się jakaś niesubordynowany plastikowy kubeczek.

#nunkunpisze
  • 21
  • Odpowiedz