Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Piszę tutaj, bo żywcem nie mam komu się przyznać.

Zakochałam się w swoim terapeucie.

W momencie, kiedy sobie to uświadomiłam najpierw zgłosiłam rezygnację, a następnie przerwałam psychoterapię. Przez te dwa ostatnie spotkania próbował dociec, co mną powoduje. Wykręciłam się jakimś gównopowodem. Strasznie nie chciałam, żeby poczuł, że jest nieprofesjonalny, bo tak de facto bardzo mi pomógł w sytuacji rodzinnej i zawodowej.
Wiem, że to zakochanie to częściowo dlatego, że on okazywał mi wsparcie i wiem, że taka jego rola jako terapeuty, więc wcale nie musi być to odruch serca.
Wiem, że to zakochanie to częściowo dlatego, że jest przystojny, ma miły, spokojny głos, po prostu mi się podoba.
Wiem, że ja jemu się nie podobam, a nawet jeśli się podobam, to nigdy mi tego nie powie, bo jest profesjonalistą, a ja jego pacjentką. Co prawda już byłą, ale jednak.
I na końcu wiem, że nie ma szans na jakikolwiek związek, bo to złamanie zasad. I gdyby nawet jakimś cudem on chciał je złamać dla mnie, to ja się nie zgodzę. Bo łamiąc je, straciłby w moich oczach jako mężczyzna, na którym mogę polegać. Tak źle i tak niedobrze.

Wolałam uciec, nie patrzeć na niego, nie prowokować marzeń. Zabawne, on sam powiedział podczas ostatniego spotkania, że moje zachowanie przypomina mu ucieczkę. Przyznałam mu rację, że tak właśnie jest. Nie przyznałam się jedynie przed czym uciekam.
Czasem nadal gadam "do niego" (bo tak naprawdę to do siebie, tyle że na głos), tak jakbym chciała mu opowiedzieć co czuję i myślę - tak jak mnie nauczył wyrażania swoich uczuć i emocji, co obecnie bardzo sobie cenię, bo mi to pomaga w relacjach z rodziną i znajomymi. A nawet w pracy.
Czasem mi się śni.
Co ciekawe nie szukam nowego terapeuty. Jeszcze sobie radzę, jeszcze się trzymam. W razie czego spotykam z rodziną, albo właśnie mówię na głos o swoich problemach, wtedy łatwiej mi je wtedy zdefiniować.
Ale dziś już miałam presję, żeby o tym napisać tu.
Może ktoś ma sposób na zabicie tej tęsknoty, bo czasem po prostu ciężko mi się ją znosi.
A może powinnam iść gdzieś indziej i tam oznajmić, że zakochałam się w poprzednim terapeucie? Nie wiem. Chyba nie potrafię się przyznać do takiej słabości.

#psychoterapia #zwiazki

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 5
via Wykop Mobilny (Android)
  • 5
@AnonimoweMirkoWyznania: Miałem kiedyś podobny problem, w sumie to całkiem normalna reakcja jest. To normalne że osoby się czasem zauroczają w ludziach którzy im pomogli. Ja wtedy mojej terapeutcę zdradzilem moje uczucia, pomogła mi zrozumieć co do niej czuje i się z tym uporać. Nie wiem czy to cie pocieszy ale pewnie już miał taką sytuację. Na twoim miejscu bym wrócił na terapię jak jest możliwość i przedyskutował to z nim.
@AnonimoweMirkoWyznania
@Gregon
to się nazywa przeniesienie i jest częstym zjawiskiem w psychoterapii. Powinnaś porozmawiać o tym z terapeutą, bo najprawdopodobniej nieświadomie przelewasz na niego uczucia związane z kimś innym i jeśli tego nie przepracujesz, to prędzej czy później będziesz to dalej robić względem innych osób, np. niosących ci pomoc lub co tam innego striggerowało u ciebie te uczucia.
I na końcu wiem, że nie ma szans na jakikolwiek związek, bo to złamanie zasad. I gdyby nawet jakimś cudem on chciał je złamać dla mnie, to ja się nie zgodzę. Bo łamiąc je, straciłby w moich oczach jako mężczyzna, na którym mogę polegać. Tak źle i tak niedobrze.


@AnonimoweMirkoWyznania: Tiaa... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@AnonimoweMirkoWyznania tak tylko chciałabym powiedzieć, że szanuje za uświadomienie sobie o problemie. Często wyparcie jest zbyt mocne aby w ogóle o tym pomyśleć, a co dopiero powiedzieć na forum publicznym. Trzymaj się, obyś znalazła dobrego profesjonalistę, który pomoże Ci w dalszej drodze.