Wpis z mikrobloga

mam pytanie:
czy buddyści mahajany naprawdę wierzą, że wszystkie istoty były już ich matkami?
- jeśli tak, to jak tłumaczą fakt, że tych ludzkich matek przybywa?
- czy znaczy to, że Hitler był mamą np. Dalajlamy?
- czy szczepiąc się, myjąc ręce zabijam moje byłe matki?

#buddyzm
  • 10
@Hans_Trans: Nie, nie twierdzą. Mało tego, reinkarnacja nigdy nie stanowiła istotnego elementu buddyzmu w ogóle - to raczej element kultury indyjskiej (który wciąż mieszkał się z buddyzmem, w końcu ten narodził się w Indiach). Jeśli posklejasz historyczne dane, to zdasz sobie sprawę, że mahajana na dobre rozpoczęła się w Chinach (po Nagarjunie), gdzie pojęcie wcielenia było drugorzędne. Chan, który czerpał garściami z kultury Państwa Środka (protoplasta zen) - w końcu wizytówka
@emjot86: Buddyzm, i to nawet ten wcześniejszy niż mahajana, podkreśla, że nie istnieje jaźń, jej percepcja jest ułudą. Co zatem niby podlega wcieleniu?
Nie jest tak, że buddyzm odrzuca reinkarnację. Raczej równolegle uznaje różne nauki, jak reinkarnacja - dla maluczkich, oraz jak "bezjaźniowość" (anatman) - znacznie istotniejsza, ale niezbyt strawna dla prostego ludu. Reinkarnację można postrzegać jako ekspresję przeżycia jedności wszystkich świadomości - jednak ujęcie to odbiega od powszechnej, szczególnie europejskiej
@emjot86: Reinkarnacja została tak jak mówił poprzednik wyniesiona z tradycji indyjskiej, gdzie Budda sam praktykowal te nauki zanim nie odkrył swojej ścieżki. Reinkarnacja nie odnosi się do osoby
(w buddyzmie), tylko do strumienia świadomości, ciągu przyczynowo-skutkowego, karmy. Opierają to oni na 12 ogniwach współzależnego powstawania, które wyjaśnia powstawanie karmy i ciągu narodzin i śmierci. Niektórzy poprzez "narodziny" i "śmierć" traktują kolejne momenty świadomości, w których człowiek chwyta się i przywiązuje do
@Hans_Trans: W istocie nie istnieje ani podążająca osoba, ani osoba za którą ktoś podąża, ani piekło, do którego mistrz zmierza po ucznia. Gdyby buddyzm nie szedł na kompromis sięgając po różnorakie idee, nawet częściowo mu obce, to niewiele byłby w stanie zakomunikować. Na myśl przywodzi to obraz z nauk buddysjkich: oto dzieci bawią się w domu, który płonie, ale zajęte nie są w stanie tego zauważyć. Wówczas Budda rusza na ratunek
Wedle buddyzmu samsara nie ma początku - i nie ogranicza się tylko do jednej planety. Ani do jednego wszechświata. To całość istnienia. Wszystkie możliwe wymiary i płaszczyzny istnienia.

Zagadnienie braku ja i reinkarnacji jest tą kwestią, która chyba najczęściej jest deformowania i błędnie przekazywana. Wbrew temu co wyżej napisane buddyzm akcentuje jednocześnie istnienie reinkarnacji jak i bezjaźniowości "anatta".

W skrócie i bez bujania w obłokach i żąglowania koncepcjami:

Dopóki trzymasz się "ja"