Wpis z mikrobloga

W związku z wpisem jednego wykopka o tym jak w szkole miał "dodatkowy dziennik" postanowiłem, że również podzielę się z wami czymś podobnym

W gimbazie świrowałem pawiana co niemiara, dynamiczniak itd. lata później nastąpiła przemiana osobowości i teraz już przegryw, cichy myszek dla anonki.

Jako, że były to czasy w których nie było jeszcze dziennika elektronicznego więc jedyną opcją by rodzice dowiedzieli się o ocenach/zachowaniu była wywiadówka, no lub w ekstremalnych przypadkach telefon do rodzica.

Wychowawczyni stwierdziła, że największe ancymony w klasie (ja i kilku funfli) będziemy mieć specjalny zeszyt.
I tak po każdej lekcji czy to polak,fiza czy rela chodziłem z takim zeszytem do nauczyciela, który wpisywał jaką ocenę dostałem, jak sie zachowywałem, a jeśli wszystko było spoko to po prostu pisał "brak zastrzeżeń". I tak codziennie, na każdej lekcji.
Każdego dnia daną kartkę (jedna kartka = jeden dzień) podpisywali rodzice, że się zapoznali i co tydzień na lekcji wychowawczej musiałem pokazywać wychowawczyni, podpisy rodziców z całego tygodnia.

Jakoś to fukncjonowało z tydzień czy dwa, ja i koledzy wyraźnie zrobiliśmy się grzeczniejsi, ale po dwóch tygodniach kumple przestali łazić z tymi zeszytami po nauczycielach to ja też przestałem, a ani nauczycieli ani wychowawczyni się nie upominała więc ten "projekt" umarł po pół miesiącu xD
#szkola #licbaza #gimbaza #dziecinstwo #edukacja
  • Odpowiedz