Wpis z mikrobloga

Wena na gotowanie trwa, więc oprócz zupy serowo-brokułowej (tutaj) zrobiłam jeszcze deser.

Podejście numer trzy do keto babki. Nigdy nie jadłam ciast, bo po prostu ich nie lubiłam - wszelkie kremowo-owocowe wynalazki nie są dla mnie. Ale taka prosta, wilgotna babka to było coś, co zawsze przeciągało mnie na drugą stronę mocy. No i odkąd jestem na keto, to już moja kolejna próba upieczenia czegoś, co można zjeść z przyjemnością.

I w końcu się udało:

Z tych proporcji, ciasto wychodzi naprawdę mocno cytrynowe w smaku.

- 40 gramów mąki kokosowej
- 5 jajek
- wybrany słodzik w dowolnej ilości (ja przerzuciłam się na tagatozę, bo jestem chora po erytrytolu)
- 125 gramów roztopionego masła
- sok z połowy cytryny
- szczypta tartej skórki cytryny
- pół łyżeczki soli
- 2 łyżeczki babki jajowatej
- 2 łyżeczki mielonego lnu
- parę kropli zapachu cytrynowego, opcjonalnie
- łyżeczka proszku do pieczenia (ja o nim zapomniałam, ciasto wyszło, ale niskie :D)

Robota składa się właściwie tylko z dwóch etapów: najpierw ubić białka z odrobiną soli na sztywną pianę, a potem dodać całą resztę, zmiskować na gładką masę i przelać do foremki. Piekłam 35 minut z termoobiegiem w 180 stopniach.

To białe coś na zdjęciu to krem kokosowy, ale w sumie lepiej smakuje mi bez. Tak jak mówiłam, krem i ciasto to nie moja bajka :D

#keto #pieczzwykopem #gotujzwykopem #lowcarb
Pobierz
źródło: comment_wSJo1TLKPy2F7fTWHHROklAbvulIst0u.jpg