Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
29/100

Danshi Koukousei no Nichijou (2012), TV, 1-cour
studio Sunrise

Ile można oglądać komedie z dziewczynami z liceum? Trzeba dla odmiany złapać za coś zupełnie innego, jak choćby za komedię z chłopakami z liceum. DKN to, w przeciwieństwie do 'Nichijou' bez dopisków, reprezentant humoru realistycznego – nie ma tutaj wyskakującej z wyrzutnią rakiet Tachibany, czy Profesor, lat osiem, składającej mówiące roboty. Śledzimy wychowanków męskiego liceum Sanada-Północ, ich rodziny i znajomych, a także kilka dziewczyn z innych szkół, które z tego czy innego powodu naprzykrzają się chłopakom.

Oglądamy dziwne zbiegi okoliczności, ale także sposoby umilania sobie czasu wolnego i radzenia z żenującymi sytuacjami. To wszystko poruszane wyłącznie przez żywą wyobraźnię i cięty język. Główna trójka kolegów, Tadakuni, Yoshitake i Hidenori, zdecydowanie dominuje na ekranie, a zwłaszcza ten trzeci (za mikrofonem niezastąpiony p. Sugita). Ponadto regularnie widzimy samorząd uczniowski, co i rusz nawiedzany przez uczennicę żeńskiego liceum, nieco głupiutką Ringo (p. Yuuki Aoi, jakoś często zatrudniająca się z p. Sugitą w komediach). Poza nimi trio dziewcząt Habara-Yanagi-Ikushima dostaje regularne sceny na własny użytek, w których głównie wygrażają wszystkim wokół i sobie wzajemnie.

Humor w serialu można śmiało dzielić na durne zabawy chłopaków, podczas których wcielają się w role aby zirytować Tadakuniego (istniejącego od pewnego w momentu w serialu wyłącznie na cele tsukkomi, co reszta głośno wypomina), a także ich znajdowania się w niezręcznych lub niezwyczajnych sytuacjach, na które równie niezręcznie reagują, lub komentują je w duchu. Nie wydarzą się tu nigdy sceny niemożliwe fizycznie, nieprzewidziane inwazje kosmitów czy robotów, wielki wybuchy i młócka – nawet największa walka w serialu opowiedziana jest raczej satyrycznie, w ramach retrospekcji. DKN to kromka życia jakich mało – humorystyczna, a zarazem w pełni realistyczna.

Muzykę mamy głównie gitarową, w luzackim stylu, pasującą świetnie do tonu serialu. Za reżyserię dźwięku odpowiada reżyser główny zarazem, p. Takamatsu (Gintama, School Rumble, niedawne Grand Blue), ze swojej roboty wywiązujący się znakomicie. Kreskę zaczerpnięto z mangi p. Yamauchi, i co do niej również nie mam żadnych zastrzeżeń. Jest czysta, czytelna, umiejętnie wprawiana w ruch, nie stoi wbrew żartom, nie dominuje krajobrazu – dla komedii kreska tip top. Nie ma przy tym pastelozy ani dziwnych eksperymentów artystycznych. Mimo przyjemnej oprawy, robotę w serialu robią głosy aktorów.

DKN to poletko dla p. Sugity do wyżycia się paszczowo, i strzał to jak najbardziej w dziesiątkę pod względem castingu. Nie śmiem powiedzieć, że reszta obsady mu statystuje, jednak on sam w dla siebie naturalny niewymuszony sposób kradnie bezczelnie każdą scenę, w której się pojawia. Całe szczęście dla p. Aoi, że nie występują razem w tych samych scenach – zamiast tego musi się mierzyć jednak z pp. Yasumoto i Namikawą, grających zbójowatych członków samorządu, którym przewodzi rzadko kiedy obecny duchem czy ciałem przewodniczący (p. Akira Ishida). Wreszcie, trójkę dziewczyn dominuje p. Yuu Kobayashi, spychająca p. Yukanę szczególnie do roli nieco szaromyszkowatej, z przebłyskami czegoś więcej, co wywołuje kolejne uśmiechy.

Da się zrobić komedię w oparciu na gagi niemal zawsze mówione na głos, o ile zatrudni się świetne głosy do tej roboty – Danshi Koukousei no Nichijou udowadnia to w każdej scenie swojej wcale małej liczby odcinków. Dzięki tej małej rozpiętości seria zachowuje jednak świeżość od początku do końca i ani nie nudzi, ani nie męczy, a i jakoś przyjemnie jest dla odmiany obejrzeć produkcję zdecydowanie zdominowaną przez męskie głosy, która nie jest jakimś shounenem, czy kryminałem. Komu nie w smak przesadyzm slapstickowy, a kto wolałby humor zdecydowanie bardziej powściągliwy i wynikający z gry aktorskiej, ten się poczuje jak w domu.
Pobierz
źródło: comment_hGMB0M5RshikzOX4gOksJN2wbAhdhBr2.jpg
  • 5