Wpis z mikrobloga

  • 0
Miałem taka sytuacje, a jeszcze rozszerzenie było świetne więc miałem fart, że oba poziomy były interesujące dla mnie jako ucznia.
  • Odpowiedz
@DumnaAniemia: Nie. Polski to zawsze było największe #!$%@?ńsko: interpretacja utworu literackiego, gdzie jak kiedyś nawet Szymborska nie zinterpretowała poprawnie swojego wiersza dowodzi, że to przedmiot dla spierdoxów i pomiotów szkolnych. Totalnie zero rigczu jak dla mnie. Lektury obowiązkowe to oprócz Zbrodni i Kary Dostojewskiego chyba najnudniejsze możliwe książki, których nikt o zdrowych zmysłach by nie przeczytał, no ale napisał je jakiś typ co mieszkał dawno temu w polskim lesie nad
  • Odpowiedz
Moja polonistka z liceum to najlepszy nauczyciel, jakiego spotkałem podczas całej swojej edukacji. Do dzisiaj wspominam ją w samych superlatywach i mam nadzieję, że trzyma się bardzo dobrze. Świetna, inteligentna kobieta. Erudycja, elokwencja, ale i poczucie humoru. Do tego miała szacunek chyba w każdej klasie, którą uczyła - lekcje z nią to była kopalnia beki, ale wystarczyło, że podniosła rękę, a w klasie można było usłyszeć muchę - nie dlatego, że prowadziła
  • Odpowiedz
@DumnaAniemia: Ja miałem "chrapkę" na moją polonistkę w LO.
Zaczepiałem ją na korytarzu, gdy wchodziliśmy na 3 piętro. Lubiłem zgłaszać się na prawie każde pytanie, a miałem 15 lat. LOL
  • Odpowiedz