Wpis z mikrobloga

Miesiąc temu zmarła mi Ciocia (60 lat, zawał).
Oczywiście zostaliśmy z rodzicami zaproszeni na pogrzeb. Ceremonia odbyła się w sanktuarium na pobliskiej wsi (ciekawostka: kościół od sanktuarium różni się tym, że w sanktuarium doszło kiedyś do "objawienia" a przynajmniej tak twierdzą katolicy). Pogoda piękna, cmentarz tuż przy budynku (ale to nie tam czekało miejsce na Ciocię...) widoki jak z jakiejś gry RPG.
Na cmentarz z miejscem dla ukochanej Cioci jechaliśmy razem z Mamą tuż za karawanem wiozącym Ciocię, od sanktuarium było to może z 10 - 15 minut drogi autem i mniej więcej w połowie trzeba było przejechać przez niestrzeżony przejazd kolejowy.
Pech chciał, że tego dnia prawie zginęliśmy na tym przejeździe. Pociąg uderzył w karawan jadący tuż przed nami i jednocześnie i nam (Matce i mnie) się oberwało. Widziałem tylko jak trumna wylatuje z auta i się rozpada. Straciłem przytomność, obudziłem się w szpitalu z lekarzem nad głową.

- Co się stało?
- Mieliście wypadek na przejeździe kolejowym
- Co z Mamą?
- Na tym etapie nie możemy zbyt wiele powiedzieć. Właśnie ktoś ją bada.
- A Ciocia?


#pasta #takniebylo #pogrzeb #wypadek
  • 2