Wpis z mikrobloga

Jako, że parę osób pytało o wrażenia z Korei Północnej, z której wróciłem parę dni temu, więc dziś wpis na ten temat. Dość długi.

Zdecydowałem się na wycieczkę do Koreańskiej Republiki Ludowo Demokratycznej (bo tak oficjalnie nazywa się ten kraj) z czystej ciekawości. Odwiedziłem wcześniej już wiele azjatyckich krajów, więc i ten chciałem odwiedzić. W mediach można o tym kraju usłyszeć sporo negatywnych, wręcz okropnych rzeczy. Z kolei na YouTube są ludzie, którzy pokazują kraj od dużo lepszej strony, pokazująca że odbywa się tam w miarę normalne życie.

Ja nie ufam już nikomu, kto ma jakiś interes w przedstawianiu informacji - czy to ekonomiczny (w tym z reklam) czy polityczny. Nie ważne czy to media tradycyjne czy blogi/vlogi na których ludzie zarabiają. Ciężko mi obecnie zdecydować co jest prawdą, a co kłamstwem, oszustwem i trollingiem. Dobrym przykładem są Chiny, w których spędziłem trochę czasu podróżując i skąd mam sporo znajomych. Przekaz w wielu mediach czy komentarzach w mediach społecznościowych zupełnie nie oddaje tego co sam widzę i czego dowiedziałem się od znajomych mi ludzi. Tak więc i w przypadku Korei chciałem zobaczyć coś na własne oczy.

Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę do kraju wjechać i podróżować na własną rękę. Jedyna opcja to wykupienie (dość drogiej) wycieczki, podczas której nie będę miał swobody poruszania się, a wszystkie miejsca które odwiedzę będą wybrane przez lokalnych przewodników i będę tam w ich obecności. Niemniej zdecydowałem się, że będę starał się zwracać uwagę na wszelkie drobne szczegóły, które mogą dać mi trochę wskazówek jak tam się żyje.

Po przylocie na granicy jest kontrola - sprawdzają m.in. jaką elektronikę oraz jakie książki i materiały wwozimy. Jak nam powiedziano problemem będą jakieś bardzo duże obiektywy, urządzenia z GPS (telefony są ok), materiały na tematy Korei (w tym lonely planet) oraz materiały o treściach religijnych. Lekki stres był, ale raczej nieuzasadniony bo nic z tych rzeczy nie miałem. Bałem się, że się przyczepią do dużej ilości leków jakie mam (planuję podróżować parę miesięcy więc wziąłem sporo różnych tabletek, w tym takie dość mocne leki przeciwobólowe na receptę, które wcześniej dostałem). Ale wszytko przebiegło bez problemu.

Sama stolica - Pjongjang jest naprawdę ładna. Ma się jednak wrażenie podróży w czasie. Miasto jest zadbane, czyste, ale w wielu miejscach bardzo staromodnego. Są też nowe, bardziej nowoczesne dzielnice, ale większość miejsc jest w stylu socjalistycznym, nie remontowana czy odnawiana od kilkudziesięciu lat. Aut jest trochę, ale bardzo mało. Sporo ludzi na rowerach i tramwajach. Większość ubrana podobnie - kobiety w białych koszulkach i ciemnych spódnicach lub w sukienkach, mężczyźni w czarnych napodniach i koszulach (które wyglądają trochę jak marynarki, a sensie maja takie wycięcie na piersi i nie są zapinane po szyję). Trochę czułem się jakbym się cofnął ze 40-50 lat w tyl.

Niestety praktycznie nikt się nie uśmiecha, wszyscy chodzą z posępną miną. Raczej wszyscy dość chudzi. Jest bardzo mało sklepów (takich małych spożywczaków), praktycznie nie ma żadnych restauracji - a przynajmniej nie widać. Jest za to trochę takich kiosków/budek sprzedający proste jedzenie i napoje (wyglądający dość pusto). Zadowolonych ludzi widzieliśmy tylko w parku wodnym, gdzie było tyle ludzi że ciężko było znaleźć miejsce w wodzie. Mówią, że w Pjonjangu mieszkają tylko ludzie w pełni oddani reżimowi. Niestety nie miałem jak tego sprawdzić.

Poza stolicą byliśmy w strefie zdemilitaryzowanej, na tamie, na plaży na dwóch grobowcach i w dwóch miastach we wschodniej części kraju. Miasta są dużo brzydsze, stare budynki, które ma się wrażenie ledwo stoją. Oczywiście atrakcje, w które nas zabierali zawsze ładne i zadbane. Drogi między miastami dziurawe, za to zieleń przy drogach zadbana - masa ludzi tam wyrywa ręcznie chwasty. Byliśmy też na przykładowej wsi gdzie możn pokazali nam niby czyjeś mieszkanie.

Jak dla mnie wszystkie ładne miejsca wyglądają jak specjalnie przygotowane dla turystów. Nie ma tam praktycznie innych ludzi. Wszystko wygląda nienaturalnie. A przynajmniej ja miałem takie wrażenie. Czasem miałem wrażenie, że podstawiali jakichś ludzi w dane miejsce, żeby pokazać jak to niby jest normalnie. Np przy jednym grobowcu który był gdzieś na totalnym zadupiu znalazła się grupa z 20-30 osób robiących piknik, śpiewających i grających w gry.

Widać, ze ten kraj jest bardzo biedny. Mają masę ludzi którzy mogliby być tanią siłą roboczą, ale nie mają żadnych maszyn czy technologii. Ludzie zasypują dziury i jezdniach piaskiem i ubijają łopatą. Budowy wyglądają tragicznie. Zajęciem ludzi często jest przerzucanie kamieni z jednej kupki na drugą. Do tego widziałem jak ludzie piorą ubrania w kałużach. Jeden gość z grupy mówił, że wiedział jak pili wodę z rzeki. Tragiczna też była jedna z plaż które odwiedziliśmy - aż mi było przykro w jakich warunkach ci ludzie odpoczywają. A znając życie to i tak przywilej dla wybranych. Jako, że było lato to okna w mieszkaniach były otwarte - niewiele było widać, ale miałem wrażenie, że oni nic praktycznie w mieszkaniach nie mają, gołe ściany, bez sprzętów i praktycznie bez mebli. Za to w każdym mieszkaniu widać było 2 obrazy ja ścianie. I mimo, że nie widziałem co przedstawiają to jednak dam głowę, że to obrazy przywódców (Kim Ir Sena i Kim Dżong Ila), które można zobaczyć na każdym ważnym budynku, a także wewnątrz budynków.

Przywódcy otoczeni są absolutnym kultem. Obecnie portrety i posągi mają tylko dwaj, nieżyjący już przywódcy. Kim Dżong Un czasami jest tylko ja jakichś zdjęciach. O przywódcach przewodnicy mówią w samych superlatywach. Mówią jak to dużo oni robią dla kraju, jak podarowali obywatelom np park wodny, jak zbudowali im tamę, itd. Przypinki z ich wizerunkami nosi każdy obywatel na piersi. Żeby zrobić sobie zdjęcie z ich posągami należy być odpowiednio ubranym i mieć odpowiednią, pełną powagi pozę.

Na ulicach widać masę osób w mundurach. Niemniej nie wyglądają ani nie zachowują się jak typowi żołnierze. Nie mają broni, ani nawet pałki. Nie wyglądają jakby czegoś pilnowali czy patrolowali. Wyglądają jak normalni obywatele idący do pracy. Jedyni żołnierze z bronią jakich widziałem byli na punktach kontrolnych pomiędzy miastami. Punkty to zwykle budynek wielkości kiosku, ze 3 żołnierzy i szlaban/przesuwna barierka. Turystycznych busów w ogóle nie sprawdzali. Często nawet przewodnik nie musiał wychodzić z autobusu. Miejsce te, tak samo jak strefa zdemilitaryzowana nie mogą być nagrywane i nie wolno robić zdjęć.

Przejeżdżanie przez punkty kontrolne i wizyta w DMZ to naprawdę jedne z niewielu okazji kiedy przewodbicy zabraniali robić zdjęć. Wszystko inne praktycznie można było fotografować. Do pałacu gdzie jesteś mauzoleum przywódców nie wolno było wnosić niczego, w tym aparatów i telefonów, więc tam nie było jak zrobić zdjęcie. Nie mieliśmy praktycznie żadnej styczności z normalnymi ludźmi. Jedyni Koreańczycy z jakimi rozmawialiśmy to przewodnicy, obsługa hoteli i sprzedawcy w sklepach dla turystów. Raz w bibliotece weszliśmy na zajęcia angielskiego i mieliśmy okazję porozmawiać z ludźmi, głównie młodymi, przez parę minut. Ich angielski był ograniczony, ale chyba nikomu przez głowę nie przeszło pytać ich o reżim czy próbować opowiadać im o tym jak wygląda świat poza Koreą.

Było parę rzeczy które zrobilo na mnie wrażenie: hotel Rjugjong nocą - nieotwarty, ale niesamowicie podświetlony hotel trochę w kształcie piramidy. Oraz oczywiście mass games - czyli występ taneczno-akrobacyjny wraz z 'żywym obrazem', czyli trybuną ludzi trzymających kolorowe kartki które tworzyły obrazy widoczne z naprzeciwka.

Co też mogę powiedzieć o Korei to to, że dla turystów wydaje się bardzo bezpieczna. Byliśmy pilnowani jak oka w głowie i czułem się tam naprawdę bardzo bezpiecznie, nie obawiałem się zostawiać niczego w autobusie czy hotelu. Wiem, że większość ludzi zna przypadek Amerykanina - Ottona Warmbiera, który pojechał na wycieczkę i wrócił nogami do przodu (no prawie, znał parę dni po powrocie). Ale on musiał być albo chory psychicznie albo być skończonym kretynem albo być pijanym. To ostatnie jako Polak mógłbym mu wybaczyć. Nikt normalny na świecie nie zachowałby się jak jak on. To trochę jak pojechać do USA np dla jaj wyciągnąć policjantowi pistolet z kabury. Jedyna problem z bezpieczeństwem to kwestie zdrowotne - tu mógłbym się obawiać. Jakbym nagle zachorował (jakiś atak serca czy wylew) to Korea to na pewno nie jest miejscem gdzie chciałbym być. Ale to samo się tyczy właściwie każdego słabo rozwiniętego kraju.

Mam wrażenie, że sporo osób z mojej grupy w pełni uwierzyła w ten obraz co go nam pokazali. Słyszałem teksty, że 'przecież nie jest tak źle', 'może są biedni ale za to nie mają problemów takich jak my', 'przynajmniej nie muszą się martwić o mieszkanie', 'są szczęśliwi na swój sposób', i tego typu. Nawet nie chciało mi się z tymi ludźmi dyskutować - raz próbowałem, ale to nic nie dało.

Generalnie trudno opisać w pełni wrażenia z tej wycieczki. Myślałem przed wyjazdem, że wyrobię sobie konkretne zdanie na temat tego kraju, a jedynie pojawiło się więcej pytań. Pytań, których nie próbowałem nawet zadawać przewodnikom, bo i tak nie uwierzyłbym w to co odpowiedzą.

Tyle na dziś, wybaczcie jeśli wpis trochę chaotyczny. Niedługo wrzucę na mój kanał YouTube moje gadane vlogi - 2 odcinki z Korei, może kogoś zainteresują. Może nawet dodam znalezisko czy wpis na mirko.

Poniżej jedno ze zdjęć jakie zrobiłem - grupka Koreańczyków obok autobusu podczas postoju obok jeziora. To ich autobus - my mieliśmy nowoczesny autokar z klimatyzacją itd.

#podroze #podrozujzwykopem #korea #koreapolnocna #jemprzeciez <- mój tag o Azji
kotbehemoth - Jako, że parę osób pytało o wrażenia z Korei Północnej, z której wrócił...

źródło: comment_eTWacYZXqufsPhMHcAu18LtvgyTEMCjl.jpg

Pobierz
  • 69
za parę tysięcy zeta można doznać podróży w czasie


@kotbehemoth: tak bezpośrednio - napiszesz coś o sposobie załatwienia wycieczki, wymaganiach jakie trzeba spełnić i kosztach? Jak z cenami na miejscu? Zakładam, że nie mieliście "czasu wolnego", no ale może...
@defoxe jest co najmniej kilka biur podróży oferujących takie wycieczki. Ja skorzystałem z Koryo Tours. Koszty zależą od konkretnej wycieczki, ale zwykle są one proporcjonalne do długości wycieczki. Za lot samolotem się oczywiście płaci więcej niż za pociąg.

Ja zapłaciłem 1750€ za 8 nocy, lot tam, powrót pociągiem Na miejscu są fakultatywne atrakcje, które mnie wyszły jakieś 150-200€ Z 50€ wydałem na pamiątki i inne duperele.

Nie ma czasu wolnego, nie można
Mam wrażenie, że sporo osób z mojej grupy w pełni uwierzyła w ten obraz co go nam pokazali. Słyszałem teksty, że 'przecież nie jest tak źle', 'może są biedni ale za to nie mają problemów takich jak my', 'przynajmniej nie muszą się martwić o mieszkanie', 'są szczęśliwi na swój sposób', i tego typu. Nawet nie chciało mi się z tymi ludźmi dyskutować - raz próbowałem, ale to nic nie dało.


@kotbehemoth:
@kotbehemoth: a no dlatego pisałem, że nie ma co porównywać reszty świata z KRLD.
Kuba, mimo tej biedy zaskakuje tym, że ludzie chodzą autentycznie zadowoleni, uśmiechnięci. No i knajpy są pełne ludzi, na ulicach grajkowie... i to nie tylko Hawana ale też wschód wyspy, małe miasteczka.
Przejeżdżając przez wioski z okna autokaru było widać ludzi spędzających czas na ławeczkach, palących cygara itd.

Bardziej powyższy komentarz pisałem ogólnie, że niekoniecznie bieda, izolacja
@masz_fajne_donice nie ufam mediom i blogerom/vlogerom (zwłaszcza takim co zarabiają na tych opisach) piszącym o innych krajach - jak tam jest i jak się żyje. Wychodzę z założenia, że swoje relacje będą robić tak żeby trafiły do jak największej liczby ludzi, często koloryzując stan faktyczny i wyolbrzymiając niektóre rzeczy.
Media dodatkowo mogą mieć interes polityczny żeby jakieś kraje (czy informacje) przedstawiać tak a nie inaczej.
Oprócz wspomnianych Chin (o których pisałem) mogę