Wpis z mikrobloga

Dobra, nieco późno jest, niemniej chciałem wykorzystać piękny wieczór, by sobie podrinkować na łonie natury, więc jedziemy. Od razu uprzedzam, że może być nieco chaotycznie, naprawdopodobniej wskutek zażytych wcześniej procentów.

Jak tak patrzę obecnie na mój proces dorastania i wychowywania, to dochodzę do wniosku, że wyręczanie we wszystkim to jeden z paru elementów schematu, jakie wcielają w życie wobec swoich pociech matki. Piszę o matce, bo mój ś.p. ojciec był pod tym względem jej kompletnym przeciwieństwem i to jemu zawdzięczam to, że mnie ukształtował i wpoił konkretne wartości.
Pierwszym schematem, w jaki próbowała mnie wpasować rodzicielka, była "tylko nauka" - od najmłodszych lat. Irytowało ją, że zamiast siedzić nad książkami, chodziłem pomajsterkować z tatą bądź podpatrywać, jak grzebie i naprawia swój samochód. Kiedy samemu próbowałem coś kombinować z użyciem narzędzi stolarskich, mogłem być pewny, że dostanę później od niej opieprz. Oczywiście szło to z restrykcjami odnośnie spędzania czasu z rówieśnikami - gdy nie było taty w domu, długo musiałem chodzić i błagać, by pozwoliła mi iść pograć w piłkę z kolegami czy pobawić się w wojnę. Jak wracałem zadrapany czy z obdartym kolanem - opieprz rzecz jasna.
Pamiętam też, jak kiedyś przy rozmowie z ciotkami powiedziała, że w ogóle nie interesuję się gotowaniem i pracami porządkowymi typu pranie czy prasowanie. Zabolało mnie to tym bardziej, że była to celna nad wyraz uwaga. Postanowiłem więc to zmienić - zacząłem zgłębiać zasady, jakie rzeczy można prać razem, jakie osobno, w jakiej wodzie itd. Założyłem też własny zeszyt, gdzie zapisywałem sobie przepisy kulinarne, by ćwiczyć i doskonalić się w tym rzemiośle. Niemniej każda próba gotowania na własną rękę kończyła się awanturą i "Co, moje jedzenie przestało ci smakować?", a prania "Po co marnujesz wodę, sama będę robić pranie, to upiorę". W końcu musiałem pichcić i szorować ubranie w tajemnicy, gdy była czymś mocno zajęta bądź nie było jej w domu.

Zauważyłem też, że często nadopiekuńcze matki robią "pranie mózgu". W sensie chce decydować za ciebie o wszystkim - kiedy się wyprowadzisz, na jakie studia iść, czy masz chodzić do kościoła, czy lgbt jest ok czy też nie. Oczywiście tyczyło się to też kobiet - od małego nakazywała całować w rękę kobiety, zwracać się do nich z szacunkiem i niemal nabożną czcią, bo jak to lubiła mawiać "Kobieta cię wydała na świat". Oczywiście na moje kąśliwe uwagi, że potrzebna ingerencja mężczyzny, reagowała jak niemal każda przedstawicielka płci pięknej - histerią i fochami. Na szczęście czuwał nade mną mój ojciec, który kiedyś widząc, jak na pierwszą randkę idę z kwiatami, wziął następnego dnia na długą rozmowę i wytłumaczył zasady rządzące relacjami damsko-męskimi.
Podobnie w relacjach z innymi - po co się kłócić, ciesz się, że tyle ci płacą na start, kokosów nie zarobisz (to o moich narzekaniach na niską płacę w pierwszej robocie w januszeksie). Czyli konformizm pełną gębą.

18 lat - wtedy realnie powziąłem zamiar o wyprowadzce, której dokonałem po skończeniu liceum. Coraz częściej szedłem z moją mamą na noże, kłóciłem się dzień w dzień, a jej wieczne fochy doprowadzały mnie do szału. Czarę goryczy przelało to, gdy na wakacje nie pozwoliła mi iść do pracy zarobkowej, bo miałem... tak, uczyć się na studia. Nie ukrywam, było ciężko, niemniej z pomocą taty, który wspierał mnie w każdym moim przejawie samodzielności, dałem radę.

I chyba tyle. Niemniej niektórych zaskoczę, ponieważ jestem nawet poniekąd mojej mamie... wdzięczny. Tak, dzięki niej uodporniłem się na manipulacje i szantaże emocjonalne, do których często kobiety się posuwają i dzięki niej stałem się człowiekiem twardo stojącym przy swoim przekonaniach i uparcie dążącym do obranego celu. Muszę jednak podkreślić, że ważna jest tu rola ojca - on powinien dbać o to, by jego syn nie zatracił zainteresowania rzeczami praktycznymi i by spędzał z nim czas kopiąc piłkę czy sklejając modele samolotów. W przeciwnym razie skończy jako beciak, który będzie bał się wyrażać własne zdanie i będzie całkowicie sterowany przez swoją partnerkę. Pewnie gdybym posiedział, jeszcze coś by mi się przypomniało, ale w sumie nie mam ochoty tego robić - o złych rzeczach zapomniałem, a ze swojego obecnego życia jestem bardzo zadowolony.

PS. Jakbym mimo to przypomniał sobie coś istotnego, to dopiszę jakieś uzupełnienie czy coś :P

#przegryw #dorastanie #gownowpis #rodzina
  • 8
@womendown: #!$%@? typie, wychowaliśmy się w tym samym domu ale na jakichś dwóch ukrytych piętrach? XD

Całe szczęście ja na etapie gimnazjum zacząłem robić dokładnie odwrotnie to, co było ode mnie wymagane. Tylko nauka? No to wbite w naukę. Same najlepsze oceny? No to specjalnie dostawałem gorsze z tych gówno przedmiotów, które nie miały wpływu na moje życie. Wybór uczelni? Poszedłem na inną. Wybór kierunku? Wybrałem po swojemu. Codzienny dojazd na
@womendown: ja, jako kobieta (dla matki - córka) też tak miałam. Niczego sie nie mogłam chwycić, bo nie umiem /nie potrafię /zepsuje. Miałam sie tylko uczyć i tylko to mnie miało interesować.
Jednak nie dałam się zamknąć pod kloszem. Za dużo mnie interesuje i mama w końcu to zrozumiała, ze jednak potrafię wiele zrobić sama. Nie mam jej tego za zle, bo na pewno chciala jak najlepiej. I wiem, ze teraz