Wpis z mikrobloga

Pamiętam pierwszy łyk wersji ze słodzikiem jakby to było wczoraj - prawy sierpowy smaku ominął gardę mojej nieświadomości i bezlitośnie trafił w odsłonięte kubki smakowe. Poczułem, że skończyła się pewna era. Po ciele przeszedł dreszcz, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Zagrzmiało.

Mijały długie tygodnie i miesiące, a ja powoli nauczyłem się z tym żyć. Wielu mówiło, że już nigdy nie będzie jak dawniej, że smak przeminął i jedyna prawdziwa słodycz jakiej możemy jeszcze zaznać to ta w naszych wspomnieniach. Nie słuchałem ich. Nie chciałem ich słuchać. Wspomnienia były bowiem ulotne. Szybko zorientowałem się, że nie szanowałem oryginalnego smaku do tego stopnia, że nie pamiętam nawet ostatniego łyka przed zmianą. Smutek jakim napełniła mnie ta myśl szybko jednak minął, a jego miejsce zastąpiła nadzieja. Zrozumiałem, że jeżeli nie miałem okazji świadomie się pożegnać to nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują. Przypomniałem sobie tę samotną łzę, która zagościła w moim oku tamtego nieszczęśliwego dnia. Łzę, którą wtedy uznałem za łzę smutku, a którą dziś traktuję jako łzę wzruszenia, którego dopiero miałem doświadczyć.

Wzruszenia, którego przyjście zwiastują zwiewne promyki nadziei, tak jak pierwsze promyki słońca zza horyzontu zwiastują brzask, który niebawem w pełni oświetli pokryte rosą kłosy górskich traw.

#konkursmd