Wpis z mikrobloga

Kroniki Gothic II Noc Kruka – część XVI (Stan postaci poziom 35 – ŁOWCA SMOKÓW –ROZDZIAŁ 4)

Jeśli chcesz być wołany do następnych kronik, plusuj komentarz na dole!

Dla nieświadomych #gothickroniki to autorski tag, w którym dzielę się wrażeniami z gry Gothic (obecnie Gothic II), którą mnóstwo osób zna na pamięć, a je przechodzę ją pierwszy raz.

TL:DR– ! Przygoda pełną parą, od zwiedzenia klasztoru magów, poprzez poszukiwania zaginionego Oka Innosa i jego naprawę aż po pełny powrót do Jarkendaru celem wytłuczenia wszystkich potworów jakie się tam panoszyły.

Na krew Innosa! Dacie wiarę? To już 16 kroniki, w Gothicu I to nimi kończyłem całą przygodę. Wtedy też wybierałem się na ostateczny bój ze Śniącym. I jakby nie patrzeć… teraz też wyruszam na pewien ostateczny bój

WIZYTA W KLASZTORZE MAGÓW

Milten wpuścił mnie do klasztoru, zapewne nie do końca będąc pewien, czy przypadkiem za to nie beknie. Ale na szczęście nic takiego się nie stało, zwłaszcza, że sytuacja jest poważna. Tutaj spotkałem się z Parlanem, miejscowym magiem, który traktował mnie, najemnika chyba trochę z pogardą xD No ale nie po to tu przyszedłem, by załatwiać sobie jakieś porachunki. Jestem łowcą smoków do cholery, a wy siedzicie tu w klasztorze innos jego mać!
Nim jednak wszedłem do głównego kościoła, by spotkać się z Pyrokarem postanowiłem trochę pozwiedzać miejsce. Cóż, taki trochę klaustrofobiczny obóz dla nowicjuszów, którzy odwalają brudną robotę, jak sadzenie ziółek, mielenie ich w moździerzu, czy klęczenie cały dzień w kościele by modlić się do zasiadających na tronie magów. Trochę przypominało mi obóz wyznawców śniącego z jedynki. Tylko tutaj wydaje mi się są lepsze warunki. No i sam klasztor jest oddzielony od reszty świata więc jedyny atak mógłby nadejść z powietrza (hehe smoki). Miejscowi nowicjusze też poniekąd wyczuwają zbliżające się niebezpieczeństwo, jeden z nich, Opolos nawet wprost wspominał o tym, że magowie wydają się niespokojni. Sami magowie jednak opowiadali mi same typowe pustosłowia o sile Innosa, magii ognia, czy sile Innosa. A i jeszcze coś tam wspominali o sile Innosa. A wspominałem, że wspominali o sile Innosa?
No dobra, ale to magowie, widać że kieruje nimi autentyczna wiara i chwała im za to, że są w niej konsekwentni. Niektórzy byli bardzo mili i chętnie sprzedawali mi swoje towary, albo mogli nawet uwarzyć miksturki, inni z kolei wydawali się być niezbyt zadowoleni z mojej wizyty w ich świętym miejscu.
Ja tymczasem wykorzystałem sposobność i osłonę nocy by (jak zwykle) po zakradać się i poszperać w najróżniejszych miejscach. Pookradałem skrzynie, niektórych magów, czy nowicjuszy. Z niektórymi pozałatwiałem jakieś osobiste questy, jak kradzież dokumentów ze skrzyni ( a wśród tych dokumentów znajomy rysunek gołej pani ;-) ). Umilała mi przy tym czas cicho grająca organowa nutka w tle.
W pewnym momencie zszedłem do piwnic klasztoru, gdzie owa „nutka” zmieniła się w tak mroczny ambient, że przez moment że przestraszyłem się, że przyjdzie do mnie grupka szkieletów z jakimś Arcyzombie na czele. A to tylko podziemia, zwykły nowicjusz tam zamiatał, więc chyba nie ma się czego bać, co nie? Co nie…? Kurde, stwierdzam, że muza w Gothicu jest zajebista, to jednak podstawowy budulec klimatu, tak jak tu, schodzę do piwnic klasztoru i mam ochotę stamtąd #!$%@?ć, bo się czuję jak w jakimś grobowcu. Zwłaszcza gdy widzę pewnego maga pilnującego jakiegoś korytarza mówiącego do mnie ochrapłym głosem „ZZzzzaaaawróóóćć”. Jak na rozkaz „taktyczny odwrót”. W tej piwnicy znalazłem również pomieszczenie pilnowane przez nowicjusz który pilnował świętego młota. Opowiedział mi o nim, jaki to piękny i niesamowity oręż, ale ja w głowie miałem tylko jedno „ Muszę dokonać świętokradztwa, na rzecz zaimponowania sędziemu, by następnie znaleźć na niego haki, by Lee był zadowolony” – #!$%@? co nie? xD
Moje kombinacje sprowadziły się do tego, że owego nowicjusza po prostu uśpiłem czarem. Gdy się ocknął, to stwierdził, że młota nie ma i był załamany. Cóż… ja nic nie wiem xD Miałem ogromną chęć by uśpić tamtego maga, ale gdy tylko spróbowałem to spalił mnie na wiór ;D Ciekawe co tam jest..

Udałem się w końcu do kościoła magów. Pyrokar dumnie siedział na tronie, więc ja dumnie zdałem mu relację z Górniczej Doliny, po czym przekazałem mu list od Lorda Hagena. I tu nastąpiła rzecz, z której autentycznie się zaśmiałem. Otóż Pyrokar, rozumiecie.. PYROKAR, ARCYMISTRZ MAGÓW OGNIA stwierdził że OKRADZIONO klasztor z OKA INNOSA xD Dacie wiarę? Najświętszy amulet, który powinien być pilnowany bardziej niż #!$%@? w spodniach, został skradziony z klasztoru xD Tak, śmieję się z tego, a przed chwilą rozkradłem pół skarbca i mam młot Innosa.
Nawet Bezi w swoim dziennikom stwierdził, że magowie to patałachy ;D No ale cóż, moim zadaniem jest teraz odnalezienie zbiegłego nowicjusza, który ukradł oko. W dodatku Pyrokar dał mi też miksturę leczącą z opętania (więc poszukiwacze próbują mnie opętać, ciekawe). A na rozruszanie moich sił jako najemnik zostałem „wynajęty” przez innego maga by odnaleźć w Khorinis zielarza z górnego miasta i przyprowadzić go do klasztoru. Nome probleme.

POBOCZNE QUESTY I EXPIENIE W KHORINIS I OKOLICACH

Zanim jednak ruszyłem na poszukiwanie Oka Innosa ( a raczej chciałem to wplątać w moje ambicje wyczyszczenia Khorinis z szatańskiego pomiotu celem podbicia własnych umiejętności), to wyruszyłem do Khorinis oraz poekspiłem w okolicach. Oto parę moich przygód w tym zakresie. W ogóle jeju jak dobrze mieć runy, ile to czasu oszczędza… i chwała za szybkiego śledzia!
Udałem się do sędzi, któremu przekazałem młot pokazując mu tym samym, że może mi ufać. W ten sposób dostałem zadanie zlokalizowania przywódcy uciekinierów, którzy uciekli przed obliczem sprawiedliwości. Jako, że i tak nie miałem obecnie nic lepszego do roboty to zabrałem się za zadanie. Generalnie musiałem latać od jednego miejsca do drugiego. Pierw do jaskini niedaleko wieży Xardasa, potem do gospody martwa Harpia, aż na końcu na farmę Onara, gdzie przywódca uciekinierów dał mi list, w którym okazuje się, że to sędzia wynajął oprychów by zastraszyli gubernatorów w Khorinis. Wystarczający moim zdaniem dowód obarczający sędziego na jakąś winę. Wręczyłem list Lee i zadanie wykonane!

W Khorinis kupiłem książkę podbijającą moje umiejętności walki jednoręcznym orężem i zastraszyłem alchemika Salandrilla w górnym mieście. Musiałem go pobić by przyjął moją „argumentację” i dał się grzecznie zaprowadzić pod klasztor. W tym momencie się trochę przestraszyłem bo miałem na sobie szpon beliara i bałem się, że typa piorun strzeli i zadanie szlag (piorun) trafi. Ale na szczęście nic takiego się nie stało. Nie mniej uznałem że do takich delikatnych zadań na chwilę obecną założę miecz mistrzowski.

Następnie udałem się w porcie do lichwiarza Lehmara, któremu ukradłem księgę długów. Na początku był czujny i stwierdził, że mu zniknęła. Ale nie dałem się zastraszyć i po sobie poznać, ze ją mam. Po przeczytaniu jej moim oczom ukazały się trzy postacie: Thorben Coragon i Hanna. Poszedłem do każdej z tych osób i odpowiednio rozmawiając zdobyłem od nich uznanie i expa :D A od Hanny jeszcze klucz do, jak to określiła, bogactwa (cokolwiek to znaczy).

Rozkradając strażników w mieście zdobywałem klucze do wież strażniczych. I w jednej z nich znalazłem Joe, gościa, którego od I rozdziału miałem questa i zachodziłem w głowę kiedy w końcu wykonam to zadanie. A tu proszę!

Udałem się do latarni morskiej by okraść Jacka ;)

Pooczyszczałem ukryte jaskinie i przydrożne tereny z cieniostworów czy wargów (było ciężko, ale dawałem radę, chwała za set wojownika z jarkendaru)

Znalazłem ukrytą gorzelnię Vino’a

Rozwaliłem bandytów niedaleko farmy Akilla i przyprowadziłem mu z powrotem owcę. Odprowadzanie owcy, prawdziwe zadanie dla prawdziwego łowcy smoków!! ;D

Pozbywałem się poszukiwaczy niedaleko farmy Bengara, gdzie później przyprowadziłem Wilka oraz Malaka zaliczając 2 zadania naraz!

Wkurzyłem się na stado smoczych zębaczy i przywołałem szkielet by mi pomógł. Ja pierniczę, i znowu sytuacja jak z jedynki. Przywołańce nawet jeśli nie za bardzo sprawdzają się stricte w walce jako dmg, to przynajmniej robią za tanka, a wtedy ja podchodzę jeb jeb PIORUN jeb i koniec, nie ma potworka.

W moim ekwipunku piętrzyły się magiczne tabliczki z bronią dwuręczną, kuszą i łukiem, toteż je wykorzystałem, bo i tak nie mam zamiaru podbijać tych statów konwencjonalnymi metodami. Zostawiłem sobie tylko siłę.

POSZUKIWANIE OKA INNOSA

W każdym razie, gdy już wszelkie tereny wokół miasta i farm zostały oczyszczone, tak ruszyłem w miejsce docelowego pobytu zaginionego nowicjusza. Wskazówki dane mi przez przypadkowych przechodniów, jak również zwłoki leżące po drodze kazały mi dopuszczać dwie możliwości. Albo owy nowicjusz został opętany i teraz jest jakimś #!$%@? i czeka mnie walka z bossem, albo towarzyszy mu banda poszukiwaczy. W pewnym momencie, niedaleko ruin z portalem do Jarkendaru spotkałem poszukiwacza, który poinformował mnie, że się spóźniłem i że „wiedzą co zamierzam”. Tym bardziej się obawiałem co tam zastanę. Po drodze jednak lekko zboczyłem z głównej ścieżki by pozabijać niektóre ze stworów jak znienawidzone przeze mnie ogniste jaszczury (tym razem ku mojemu zdziwieniu były o wiele łatwiejsze do zabicia, to pewnie dzięki nowej zbroi i w ogóle podbitych statystykach). Zbliżyłem się w końcu do charakterystycznego kanionu z czarnym trollem (potwór jednak się nie zrespił, ale topielce owszem) i tam spotkałem łotrów pilnujących przejścia do gęstego magicznego lasu. Oczywiście oprychy szybko przekonały się, że zadzieranie ze mną kończy się natychmiastowym zgonem od pioruna :D
Tutaj w ścieżce do lasy zahaczyłem o jaskinię, w której kiedyś spotkałem szkielety. Tym razem udało mi się je pokonać i na końcu jaskini dostrzegłem jasną łunę błękitnego światła, która magicznie unosiła jakiś miecz w powietrzu. Niestety nie było mi dane by napawać się tym majestatycznym widokiem bo wyskoczyły na mnie dwa odziane w przesadnie grubą zbroję szkielety. Jacyś strażnicy. Niestety walka z nimi kończyła się za każdym razem zgonem z mojej strony. I nawet przyzwanie szkieletu nic nie dało. Dlatego odpuściłem sobie to miejsce i jak zwykle stwierdziłem „jeszcze tu wrócę”. Cholera… a jak spotkam takie szkielety na ZWYKŁEJ drodze… to zabiję.
W owym lesie jednak spotkałem się z przerażającym widokiem. Grupka poszukiwaczy, żeby nie powiedzieć #!$%@? STADO, odprawiała jakiś rytuał przy kamiennym kręgu, a jeden z nich zaśmiał mi się w twarz mówiąc, że Oko Innosa zostało zniszczone. O #!$%@?…
Po czym zobaczyłem jak lecą do mnie kule ognia niosąc palącą śmierć.. Ale nie tym razem! Od razu wykorzystując akrobatykę cofnąłem się w głąb lasu pozwalając by dany mi czas wykorzystać na zregenerowanie zdrowia. Nie mogłem jednak tej walki wygrać sam. Przyzwałem więc wilka oraz szkielet-goblin. I pierwszego poszukiwacza zdjąłem na tyle szybko by nie mógł w żaden sposób zaszkodzić grupce stojącej przy kamiennym kręgu. Bo to na nich skupia się strategia, to ich siły chcę rozbić, to ich chcę przede wszystkim pokonać.
Wilk oraz goblin rzucił się na losowo wybranego poszukiwacza a ja zacząłem trzaskać piorunami w zamaskowanych magów nie zważając na to, że moje zdrowie cierpi od śmiercionośnych czarów rzucanych w moją stronę. Skubani, skapnęli się, że moje przywołańce to podpucha, a i tak rzucili się wszyscy na mnie. Taktyczny odwrót.
Goblin przybiegł do mnie a wilk bohatersko poległ w walce. Zrobiłem więc inaczej. Podszedłem do epicentrum wydarzeń, ale zasłaniałem się kolumną stojącą na drodze. Więc byłem po części odcięty od poszukiwaczy więc ich czary trafiały w kamień, a nie we mnie. I wtedy szybko się odsłaniam, podbijam z szarżą, modlę się do beliara by zesłał błogosławione pioruny na Poszukiwaczy i #!$%@? znowu za kamień.. uff.
Ta taktyka nie była może w pełni racjonalna, bowiem wystarczyłoby by Poszukiwacze choć na moment się ruszyli. Ale na szczęście tak się nie stało. Z małym trudem ale jednak, pokonałem ich. Goblin padł w walce, ja wyszedłem zwycięsko z pojedynku. Ale za jaką cenę, za OKO INNOSA. Jest słabe, pozbawione blasku. I co teraz?

ZEBRANIE MAGÓW

Moja pierwsza myśl do głowy – Xardas. Mimo wszystko to w jego imieniu szukam Oka Innosa, to on zlecił mi tę misję i to on musi się pierwszy dowiedzieć, że w końcu posiadam święty amulet. Trudno z tym polemizować, Xardas nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Nie miał pojęcia w jaki sposób naprawić oko, dlatego wysłał mnie do Vatrasa w Khorinis. Szybki teleport i udałem się tam.
Vatras widział jednak światło w tunelu. Jego pomysł to naprawić oprawę amuletu oraz napełnić klejnot mocą magiczną wykorzystując do tego moc ziemskich odpowiedników trzech Bogów. Innos – Pyrokar, Adanos – Vatras, Beliar – a jakżeby inaczej, Xardas :D
Udałem się więc do Pyrokara, który nawet w tak śmiertelnie poważnej sytuacji ma gdzieś pomoc, bo Xardasa nie lubi. No ja #!$%@?. A jeszcze to jego „ JA NIC NIE MUSZE”, o matko nie popłacz się xD
W każdym razie musiałem od Xardasa dostać dowód, że „jest godzien zaufania” by jaśniepan Pyrokar zgodził się wziąć udział w rytuale odbudowania Oka. Udałem się więc na farmę Sekoba, gdzie jego chatę zajęli poszukiwacze. Kurna.. to dopiero przerąbane. Jesteś sobie farmerem, a nagle do twojego domu wbija 4-5 magów, od których zła aura bija na kilometr i nic nie możesz zrobić bo spalą cię szybciej niż zdążysz powiedzieć „#!$%@? z mojej ziemi” #pdk
Owy dowód dla Pyrokara to książka Dwór Irdorath, której nawet nie mogłem przeczytać, bo jakaś czerwona aura na mnie spłynęła … brr
W końcu, po wyrównaniu rachunku trzej magowie zebrali się przy kamiennym kręgu. Aaa, a ja miałem jeszcze naprawić oprawę Oka, o #!$%@? zapomniałem, sorry Vatras xD
Ee dobra, gdzie by tu… a dobra. Kowal Bennet może. I proszę, okazało się, że może naprawić biżuterię i jeszcze zrobi to za darmo, bo go uwolniłem z więzienia ^^
Naprawiona oprawa zrobiona, więc magowie mogli w końcu rozpocząć rytuał. Tutaj byłem świadkiem fajnych, klimatycznych rozbłysków błękitu, czerwieni i różu. Ale trwało to długo… za długo… #!$%@? zacięliście się czy co?
Dobra, w końcu Vatras stwierdził, że Oko jest naprawione i mogę ruszać do Górniczej Doliny by rozwalać smoki. Zaraz, co?
Tak, dobrze słyszałem. Teraz ze zbroją łowcy i naprawionym okiem jestem gotów by stawić czoła smokom. Amulet pozwoli mi pierw z nimi porozmawiać (ooo będą pewnie klimatyczne rozmowy jak Bilbo ze Smaugiem), a potem czeka mnie walka. I będę musiał za każdym razem ładować Oko. No okej, instrukcje przyjęte, ale… #!$%@? boje się. W sensie, czy ja jestem gotowy.
No ale co ja tak naprawdę mam jeszcze tu do roboty w Khorinis? Wszystkie zadania jakie mogłem i o jakich jestem świadomy, wykonałem. Przeszukałem prawie całą okolicę, nawet smoczym zębaczom nie przepuściłem, mimo iż nie lubię ich prawie tak samo jak ognistych jaszczurów. Dlatego nie pozostaje mi nic innego jak zakasać rękawy i wyruszyć. Ale nadzieję dała mi jeszcze jedna sprawa – Jarkendar.

IV ROZDZIAŁ I POWRÓT DO JARKENDARU

Udałem się na przełęcz gdzie oczywiście znowu poczułem się, że rzucam się w otchłań śmierci, prowadząc moją wyekspioną postać do miejsca, gdzie pewnie teraz potwory będą silniejsze, groźniejsze i jeszcze bardziej wredne. Za każdym razem gdy moja postać osiągnie punkt, w którym zaczynam uważać się za „#!$%@?”, tak gra pięknie sprzedaje mi buta w ryj z napisem „a #!$%@?, masz tu ogniste jaszczury, smocze zębacze trolle, demony”.
Takiego buta dostałem w momencie gdy rozpocząłem 4 rozdział i cofnąłem się po to by doexpić moją postać w Jarkendarze. I tak miałem tam zamiar wrócić, więc spokojnie, nie zrobiłem tego tylko dlatego, że mi ten zabieg polecaliście (choć na pewno pomaga mi to upewnić się w decyzji). Od razu jak tylko przeszedłem przez portal to zaatakowały mnie szkielety i szkielet – mag!!
Kurde, no to z grubej rury zaczynamy. Ciekawy czy magowie żyją. No ale żyją, mają się świetnie, nic się nie zmieniło. Khorinis w zasadzie jest na skraju wojny z orkami, a tutaj sielanka :D
No dobra, ale przyszedłem tu po maksymalną dawkę expa. Dlatego od razu od placu świątynnego skierowałem się w prawdo, do przełęczy kierującej do obozu piratów. Tutaj zaatakowały mnie gobliny wojownicy oraz smocze zębacze. No i się zaczęło. Pełna desperacji, mnóstwa wczytywań walka, bitwa z ciężkimi przeciwnikami. Powoli przesuwałem się w stronę obozu piratów. W jednej z jaskiń znalazłem natomiast DEMONA. Tego samego, którego w jedynce spotyka się dopiero w świątyni śniącego. Ja pierdykam
W kanionie nie lepiej. Gdyby nie moje zwoje z szkieletami, goblinami, wilkami to leżałbym o wiele częściej, a kto wie, czy nie wypstrykałbym się jako gracz po prostu z cierpliwości. Napędzało mnie jedno – skoro tu jestem to kurna wygram to. Szpon beliara pomagał mi dzielnie, a set wojownika ratował przed śmiercią. Ogniste jaszczury natomiast okazały się być nie takimi strasznymi stworami na tym etapie. Noo.. w każdym razie nie na tyle, by rzucać teraz w kronikach epitetami jakie to z nich przebiegłe #!$%@?. Natomiast dalej, w kanionie, w obozie orków były trolle! Tutaj sytuacja była o tyle ciekawa, że Szpon Beliara złapał chyba jakiegoś buga, bo wystarczył jeden atak w stronę trolla i piorun strzelił chyba z 3-4 razy jednocześnie zabijając stwora na miejscu. Z kolejnymi było to samo. Poczułem tutaj jednak się głupio, bo wykorzystywanie buga to torchę jak gra na kodach, a tego nie chcę. Dlatego założyłem miecz mistrzowski, z którym miałem ponad 100% walki jednoręcznej, a to znaczy że krytyki wchodziły za każdym razem. I proszę państwa, z mistrzowskim mieczem walka z trollem okazała się większym wyzwaniem, ale akceptowalnym i pokonywalnym. W samej bibliotece natomiast musiałem zmierzyć się z wkurzającymi szkieletami i magiem, który mnie zamrażał.
Następnie udałem się do doliny, gdzie Eremita dalej toczył swój samotny żywot. Tutaj oczywiście gra nie dała mi spokoju i znów #!$%@?łem się gdy atakowały mnie smocze zębacze. Gdybym miał opisać szczegółowo każdą walkę z nimi, to mógłbym wydać w sumie cały poradnik opisany na 20 stron. Wykorzystywanie terenu, czary, zamrażanie, przywoływanie, strzelanie piorunami. Wszystko to powoli, skutecznie czyściło cały Jarkendar z wszelkiego plugastwa. Najlepsze walki były za to w świątyniach, trafiałem np. na grupkę szkieletów, których magowie wzajemnie się zamrażali xD Albo sytuacja, gdy ogniste demony zaatakowały szkielet i dzięki czemu nie tylko ja byłem ofiarą ognistej poczwary :D
Dolina wyczyszczona, z jednej i drugiej strony, toteż udałem się na bagno. Tutaj sytuacja była o wiele spokojniejsza, bo miast szkieletów czy zębaczy były zombie ubrane w wytrzymałe zbroje. Walka z nimi to po prostu mozolne wciskanie przycisku, by nie tracić za bardzo czasu to zbierałem je w jedno miejsce i po kolei tłukłem aż miło :D Bagienne golemy też tam były i tym razem moje doświadczenie pozwalało skutecznie je niszczyć! O bagiennych trutniach, czy wężach nie wspominając ;)
Obóz bandytów stał, funkcjonował i dalej tętnił swoim plugawym życiem. Jakoś tak pusto się jednak zrobiło wiedząc, ze Kruka nie ma. To jest tez niesamowity budulec klimatu, że wchodzę do miejsca, gdzie musiałem walczyć o reputację, a teraz po prostu sprawdzam, czy wszystko tam gram i buczy. Pozwala to odczuć ten cały progres postaci. I nawet zapaliła mi się ta charakterystyczna lampka w głowie czy nie zrobić tutaj masakry. Przy okazji wykonałem do końca zadanie z fortuno, zrobiłem miksturę, dzięki której odzyskał wspomnienia i pamiętał jak pomagał Krukowi przy odprawianiu rytuału przyzwania ducha i chyba otwierania świątyni. Kurczę, szkoda, że wtedy nie mogłem wykonać tego questa, byłby to doprawdy niesamowity klimat. Teraz jednak po fakcie służyło to jako niegroźna, ale klimatyczna ciekawostka. Z tą masakrą poczekaj jednak. Może jeszcze będą mieli dla mnie j
Dziuzeppe - Kroniki Gothic II Noc Kruka – część XVI (Stan postaci poziom 35 – ŁOWCA S...

źródło: comment_MkWmxBiPqa8kSleSU2veKLNZAYhb2Mv3.jpg

Pobierz
  • 50