Wpis z mikrobloga

Co mnie #!$%@? na wypoku, i ogólnie w życiu, to fakt, że ludziom, którzy wegetują za ~2000 netto wydaje się, że jak ktoś zarabia np. 20 na rękę, to mu po odliczeniu wszystkiego zostaje 20000 - 2000 = 18000 zł do #!$%@? :D

Czytam teraz jakiegoś debila, który twierdzi, że mniej boli oddać 5000 komuś, kto zarabia 20, niż 600 zł komuś na minimalnej, i jeszcze to przelicza na jakieś #!$%@? bułki :D

To jest takie #!$%@?, że ciężko aż to określić.

#ekonomi #pieniadze
  • 7
@wqdqweff: Ale ten "debil" ma rację. Jeśli przyjmiemy, że minimum egzystencji to 2000zł to strata 600zł przy zarobkach 2000zł powoduje, że musimy głodować albo iść mieszkać pod most. Osoba zarabiająca 20000 i tracąca 5000zł dalej ma 15000zł. Czy taka starta jest bolesna? Pewnie tak, ale czy za 15k nie da się żyć?
@tajiri: nie można 'mieć racji' mówiąc, jak ma się czuć INNY człowiek. Nie wiesz, co dla kogo jest jaką stratą.

To jest właśnie problem z tym całym zawszonym socjalizmem, każdy by chciał innych uszczęśliwiać na siłę, najlepiej za ich własne pieniądze, ale jak przyjdzie co do czego, to jest raban: to zamach na MOJO wolność!
@wqdqweff: tylko moim zdaniem osobie zarabiającej więcej łatwiej ograniczyć wydatki, bo zwyczajnie jest z czego. Przy zarobkach bliskich minimum egzystencji nie da się nic ograniczyć, to jest raczej wybór pomiędzy zapłacić za mieszkanie, czy zjeść obiad.

Oczywiście to nie znaczy, że zabieranie w podatkach i rozdawanie w socjalu jest dobre. Odniosłem się tylko do tego co napisałeś w pierwszym poście.

Dobrym przykładem odnośnie bolesności starty są mandaty za prędkość. Mamy dwie