Wpis z mikrobloga

No jpr, muszę się uzewnętrznić. Tydzień temu wrzuciliśmy na bloga informację, że model ECMWF sugeruje w połowie tego tygodnia temperatury sięgające 40 stopni. Faktycznie, na mapie modelu było widać taki punkt, chociaż nie zamknięty izotermą, więc raczej poniżej 40. Może 39.7, może 39.6, może 39.9, a może 39.5. Ponieważ temperatury > 36 stopni u nas w czerwcu występują bardzo rzadko, uznaliśmy ostatni wariant za najbardziej prawdopodobny. Zaznaczyliśmy, że szansa na to jest raczej mizerna (prognoza na tydzień wprzód!).

I się zaczęło. Jedni podchwycili, potem drudzy. Potem nagle model GFS zaczął pokazywać to samo, a nawet gorzej, bo zasunął prognozę kontynuacji adwekcji ciepła przez trzy dni w sytuacji, gdy mamy maksimum górowania słońca. Nie dobrze, bo gdyby tak było, to do dzisiejszych temperatur jutro trza by dodać z 3 stopnie, a pojutrze jeszcze co najmniej 1. Na szczęście model ECMWF (który jest generalnie lepszym modelem od GFS, bo w przeciwieństwie do administracji amerykańskiej, kraje europejskie widzą sens w finansowaniu modelowania) nagle wrzucił opcję cyklogenezy nad Skandynawią i szybkim rzutem upału połączonym z nagłym ochłodzeniem dzień później.

Model GFS przez około 24 godziny nie chciał się z tym zgodzić i wrzucał absurdalne wartości temperatur. Może nie tyle absurdalne, wysokie. Sugerował on do 41 stopni miejscami na Ziemi Lubuskiej. Należy przy tym dodać, że NCEP 12 czerwca zdecydowało się zaktualizować model GFS, który obecnie ma... cold bias. Tak jest, temperatury wskazywane przez ten model są niższe, niż w rzeczywistości. Przykładowo, dzisiaj wg. tego modelu temperatura maksymalna miała dobijać do 37 stopni (36.7 bodajże), w rzeczywistości osiągnęła ona co najmniej 38.2. Wracamy tutaj do tej cyklogenezy. Model GFS utrzymywał wał wyżowy i adwekcję ciepłego powietrza do Polski. Dzisiaj temperatura na wysokości izobarycznej 850hPa osiągnęła ledwo 20 stopni. Wg GFS jutro miało to być kolejno 21, 23 i nawet 26 stopni.

Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, co by było, gdyby malutkie zafalowanie gdzieś nad Skandynawią nie przeistoczyło się w sympatyczny ośrodek niżowy, który już obecnie zrzuca nam porcję chłodu do północnej części Polski. Wiemy, że pierwszy dzień (i ostatni) tego upału przynosi nam miejscami najwyższe temperatury notowane w powojennej historii (Zielona Góra, 36.9). Dalsza adwekcja ciepła przyniosłaby nam temperatury wyższe. Jutro najprawdopodobniej byłoby to blisko 40 stopni, pojutrze pewnie z 41-42. A jeszcze w piątek szansa na taki rozwój sytuacji wynosiła 50/50.

Czy to źle, że ktoś ostrzegał przed czymś takim? Tydzień temu wrzuciliśmy info o możliwym osiągnięciu wartości 40 stopni. Było 38.2. Duży błąd? A może rację miał taki @Creative3000, który tego typu prognozy określa mianem "brednie", bo "jego niezawodna prognoza mówi inaczej" (patrz: odpalił prognozę na komórce), przy czym zaznacza, że jego zdaniem będzie dziś pewnie 33?

Reasumując: #!$%@? mnie mirki. Gówno wiecie na temat modeli, gówno wiecie na temat prognozowania pogody, ale musicie coś powiedzieć, bo wam w komórce coś pokazało i aż swędzą was kukle, żeby pokazać, jaki to ten model jest do dupy, ale ci meteorolodzy to debile.

Sam jesteś debilem @Creative3000, ty i ten twój "niezawodny model".

Dziękuję za uwagę.

#pogoda #polska #gorzkiezale #meteorologia
  • 9