Nie mogłem nie odnotować zmiany na szczycie ulubionych premier z bieżącego roku. Do tej pory zaszczytne miejsce zajmował Fennesz ze swoją "Agorą" - płytą bardzo dobrą skądinąd, ale też trochę taką przewidywalną, bo i sam Austriak poniżej pewnego poziomu (i pewnych chwytów) nie schodzi.
Tym bardziej ucieszyłem się (a zarazem nieco zaskoczyłem) z nowego wydawnictwa Kanadyjczyków z Big Brave. Do tej pory ich specjalnych fanem nie byłem - porządne granie z pogranicza drone'ów, noise rocka i eksperymentów, ale bez specjalnego szału. Na najnowszej płycie, "A Gaze Among Them", przenoszą oni nieco ciężar swojego grania bardziej w kierunku mistrzów z Sunn O))).
Swoją drogą to ciekawa sprawa. Kanadyjczycy znajdują się pod opieką wytwórni Southern Lord, założonej zresztą przez jednego z liderów Sunn O))), Grega Andersona. Zatem te wszystkie powiązania nie są raczej przypadkowe, ale jednocześnie nie mamy tu poczucia, że ktoś z kogoś czerpie pełnymi garściami.
Tak się zastanawiam, czy nie jest też tak, że uczeń przerósł mistrza. Big Brave bierze drone metal metal na jasną stronę mocy, nie jest tu tak strasznie jak na dowolnym z nagrań Andersona i O'Malleya. Do tego tak zwaną robotę robi tutaj wokal (żeński!) i perkusja, co wprowadza całość w zupełnie inny, bardziej atmosferyczny wymiar. Kanadyjczycy na dodatek chętnie patrzą w stronę post-metalu, a od czasu do czasu taplają się też w sludge'u (na szczęście nie grzęzną w nim jak wiele innych zespołów). Wydaje się, że nie ma tu zbędnych dźwięków i wydaje się, że niecałe 40 minut, które na tę płytę trzeba poświęcić, jest optymalnie wykorzystane.
Wydaje mi się, że tytuł najnowszej płyty Sunn O))), "Life Metal" (swoją drogą dalej czeka w kolejce, na razie przypominam sobie ich poprzednie wydawnictwa, ach, jakie "Oracle" jest świetne) bardziej pasuje do Big Brave. Ale też mam nadzieję, że Anderson i O'Malley nie chcą jeszcze oddawać swojego drone'owego królestwa.
Nie mogłem nie odnotować zmiany na szczycie ulubionych premier z bieżącego roku. Do tej pory zaszczytne miejsce zajmował Fennesz ze swoją "Agorą" - płytą bardzo dobrą skądinąd, ale też trochę taką przewidywalną, bo i sam Austriak poniżej pewnego poziomu (i pewnych chwytów) nie schodzi.
Tym bardziej ucieszyłem się (a zarazem nieco zaskoczyłem) z nowego wydawnictwa Kanadyjczyków z Big Brave. Do tej pory ich specjalnych fanem nie byłem - porządne granie z pogranicza drone'ów, noise rocka i eksperymentów, ale bez specjalnego szału. Na najnowszej płycie, "A Gaze Among Them", przenoszą oni nieco ciężar swojego grania bardziej w kierunku mistrzów z Sunn O))).
Swoją drogą to ciekawa sprawa. Kanadyjczycy znajdują się pod opieką wytwórni Southern Lord, założonej zresztą przez jednego z liderów Sunn O))), Grega Andersona. Zatem te wszystkie powiązania nie są raczej przypadkowe, ale jednocześnie nie mamy tu poczucia, że ktoś z kogoś czerpie pełnymi garściami.
Tak się zastanawiam, czy nie jest też tak, że uczeń przerósł mistrza. Big Brave bierze drone metal metal na jasną stronę mocy, nie jest tu tak strasznie jak na dowolnym z nagrań Andersona i O'Malleya. Do tego tak zwaną robotę robi tutaj wokal (żeński!) i perkusja, co wprowadza całość w zupełnie inny, bardziej atmosferyczny wymiar. Kanadyjczycy na dodatek chętnie patrzą w stronę post-metalu, a od czasu do czasu taplają się też w sludge'u (na szczęście nie grzęzną w nim jak wiele innych zespołów). Wydaje się, że nie ma tu zbędnych dźwięków i wydaje się, że niecałe 40 minut, które na tę płytę trzeba poświęcić, jest optymalnie wykorzystane.
Wydaje mi się, że tytuł najnowszej płyty Sunn O))), "Life Metal" (swoją drogą dalej czeka w kolejce, na razie przypominam sobie ich poprzednie wydawnictwa, ach, jakie "Oracle" jest świetne) bardziej pasuje do Big Brave. Ale też mam nadzieję, że Anderson i O'Malley nie chcą jeszcze oddawać swojego drone'owego królestwa.
#drone #dronemetal #postmetal #experimental
#ryszarddzejms2017