Wpis z mikrobloga

10/100 #100perfum #perfumy
Tak poimprezowałem, że dzisiaj wpis dopiero o 21. Przepraszam mirki.

Jako, że dzisiaj będą dziesiąte recenzowane przeze mnie perfumy, wstawię kolejny, moim zdaniem, zapach 10/10.

Dior Fahreneit (1988 EDT)

Moje pierwsze, mocno nieudane podejście do tego klasycznego pachnidła zaliczyłem jakieś 5 lat temu, gdy dostałem jego próbkę. Jeszcze wtedy wydawał mi się śmierduchem dla starych ludzi. Niestety już dawno ją zużyłem, próbując poznać jego fenomen. Pamiętam, że był to zapach palonej gumy przechodzącej w nawet przyjemną, mydlaną woń. Jeszcze wtedy uznałem, że to nic specjalnego, taki zwykły, "przehajpowany" przyjemniaczek.
W tamtym roku w HEBE była fajna promocja na niego, zrobiłem solidną cebulę i flachę 100ml wyrwałem za 180zł.

Wiele się mówi o reformulacjach, w większości wypadków negatywnie. Jak się ostatnio okazało, zapach ten został niemalże zabity przez reformulację z okolic 2013r.
Zaczął pachnieć bardzo mocno waniliowo i stracił kompletnie swój urok.

Sytuacja ta zmieniła się w roku 2016. Fahrenheit przeszedł kolejną reformulację, która przywróciła mu sens istnienia.

Kupując go w promocji chciałem go zwyczajnie popchnąć dalej za większą cenę, więc wziąłem od razu kilka flakonów. Nic wtedy nie zapowiadało tego, że odnajdę
aromat, którego zawsze w perfumach poszukiwałem. Aromat benzyny. Jako pasjonat sztuki perfumeryjnej, nie mogłem się oprzeć, żeby choć jednego z nich rozpakować i wypróbować.
Tak też się stało.

Zapach otwiera się benzyną, tak jakbym właśnie otworzył kanister, a po ok 30 minutach zaczyna łagodnieć ukazując swoje nieco szorstkie, bardziej mydlane oblicze.
Jest to ZUPEŁNIE inny zapach niż to, co poznałem kilka lat wcześniej. Trwałość jest świetna, 10 godzin na skórze, mocna projekcja przez dobre 4.

Moim skromnym zdaniem jest to dzieło ponadczasowe. Tak samo jak i ostatnio recenzowany przeze mnie Creed GIT, dla wielu z Was będzie to "zapach z brodą".
Skradł moje serce po pierwszej aplikacji.

Jakiś miesiąc temu kupiłem dekant wersji klasycznej z 1990r i jest dość zbliżony do wersji z 2016, jednak trwałość jest praktycznie aż do zmycia.
W klasyku też znacznie dłużej trwa faza benzyny, jakieś 2 godziny, ma większą głębię i jest zdecydowanie mniej syntetyczny.

Obecnie nie jest już nawet w połowie tak popularny, jak Sauvage czy każdy jeden klon Aventusa, więc jeśli chcecie się wyróżnić w dobry sposób, jest to idealny zakup.

Skradł moje serce po pierwszej aplikacji.

Dla reformulacji po 2016r:
Typ: woody floral musk
Zapach: 10/10
Trwałość: 8/10
Projekcja: 7/10
Oryginalność: 7/10
Podobne zapachy: Dior Aqua Fahrenheit, Ferrari Uomo, Mercedes Benz intense
Cena:300zł za 100ml

Dla reformulacji 2012-2015
Zapach: 3/10
Trwałość: 7/10
Projekcja: 6/10
Oryginalność: 9/10

Dla klasyka:
Zapach: 10/10
Trwałość: 10/10
Projekcja: 9/10
Oryginalność: W tamtych czasach był jedyny w swoim rodzaju 10/10

https://www.fragrantica.com/perfume/Christian-Dior/Fahrenheit-228.html

tl;dr

KaraczenMasta - 10/100 #100perfum #perfumy
Tak poimprezowałem, że dzisiaj wpis dopie...

źródło: comment_C14qPkwY9CSHgm99h5XEdB7pQpVzIXLo.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
@KaraczenMasta: kocham Diora. To moja ulubiona marka.
Na początku związku pokazałam je niebieskiemu jako taki "must-know". Nigdy wcześniej nie używał zapachów. To była jedna z pierwszych wspólnych wizyt w perfumerii. Bardzo polubił Fahrenheita już od pierwszego psika- i od tej pory ja też lubię ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Z ciekawostek- posiada bardzo dużą ilość molekuły ISO e Super, tak naprawdę gdy wychodził na rynek to mozna
  • Odpowiedz