Wpis z mikrobloga

Pewnie wszyscy doskonale znacie postać Matemaksa...
A ja z niedowierzaniem spoglądam na sukces i splendor jaki zdobywa Michał Budzyński, popularyzator wiedzy na portalu youtube, zewsząd poklepywany po plecach, wzbudzający zaufanie i sympatię. Lubiany i ceniony przez młodych Polaków, którzy podziwiają go za jego inteligencję, zaś przez starszych Polaków niejednokrotnie stawiany za wzór młodego człowieka, który doszedł do sukcesu ciężką pracą. Nic bardziej mylnego. Tak sie składa, że chodziłem z Budzyńskim do jednej klasy w liceum, więc dobrze wiem jaki z niego #!$%@?.
Budzyński dołączył do nas w 3.klasie liceum. Już na rozpoczęciu roku szkolnego błyszczał swoimi zdolnościami matematycznymi, zjednując sobie serca wychowawczyni oraz klasowych niewiast. Wobec nas, chłopaków, był bardzo chłodny i tylko przywitał sie rzymskim pozdrowieniem mówiąc: "Michał". Myślałem, że to po prostu nadęty bubek, jednak spokoju nie dawał mi dziwny starszy mężczyzna w skórzanej kurtce i zakazanej facjacie, który podążał za Budzyńskim
krok w krok z kamerą w ręku. To troch dziwne, by rodzic
odprowadzał dziecko w liceum, lecz gdy pytaliśmy Matemaksa czy to jego ojciec to nabierał wody w usta i łypał na nas spode łba. Po paru dniach w klasie odbyły sie wybory przewodniczącej oraz przewodniczącego - chłopcy głosowali na chłopaka, a dziewczyny na dziewczynę. Wśród dziewczyn wygrała Dominika, najładniejsza w klasie, pełna uroku i wigoru, na jej widok Budzyński dostawał spazmów. Oczywiście, Michał natychmiast zgłosił angaż na
przewodniczącego, ale poległ ze mną stosunkiem głosów 14-1. Dzięki temu spędałem sporo czasu z Dominiką i tak jakoś po tygodniu zaczęliśmy ze sobą chodzić. Widać było, że porażka w klasowym plebiscycie oraz dostanie kosza od Dominiki przybiło Matemaksa, więc zacząl sie powoli mścić na mnie oraz na kolegach. Nie mineły 2 tygodnie, a Matemaks został znienawidzony przez męską część klasy.
Zaczęło sie od niepozornych rzeczy - raz usłyszał w szatni po
basenie, że nie odrobiliśmy pracy domowej z matematyki, więc
szybko się ubrał i wybiegł,a gdy 10 minut pózniej nauczyciel
wszedł do klasy to Budzyński niezwłocznie przypomniał o zadanej pracy. Wszyscy dostaliśmy jedynki. Zerknąłem wówczas na twarz Matemaksa, a ten, rozwalony w krześle w swojej eleganckiej koszuli, patrzył na mnie z perfidnym, ironicznym uśmieszkiem w kąciku ust. Innym razem na zajęciach biologii celowo roztroił mikroskop, którym mieliśmy podziwiać stułbię płową, a zrobił to tak by cała wina spadła na mnie. I spadła, musiałem odkupic, 249.99 w Castoramie. Michał dokuczał w sprytny sposób - a to podrzucał zgniłego banana do plecaka, a to niby przypadkowo szturchał w ciemnym korytarzu, a to rozpuszczał plotki, że ktoś z nas ma mikropenisa. Po kolejny ekscesie, w którym oskarżono mnie o
rzekome podpalenie parapetu w męskiej ubikacji odebrano mi tytuł przewodniczącego, który z dumą przyjął Budzyński. Mieliśmy już dość tego mściwego #!$%@?, lecz Matemaks miał ogromne plecy w pokoju nauczycielskim, a ze szkoły zawsze odbierał go ów "ojciec" w skórzanej kurtce. Nie mieliśmy pojęcia jakim cudem Michał ciągle
zajmował 1. miejsca w konkursach, a nawet wymógł na dyrekcji aby podczas studniówki był wodzirejem. Co gorsza zaczął spędzać dużo czasu z Dominiką, która opowiadała mi jak to Matemaks się do niej zalecał sypiąc matematycznymi sentencjami, a nam ciągle dokuczał i uprzykrzał życie. Mijały miesiące, a my kombinowaliśmy jak tu sie zaczaić na Budzyńskiego.
Pewnego grudniowego, mroźnego poranka miarka się przebrała. Jak zwykle przed w-f przebieraliśmy się w szatni, a Michał tego dnia był jeszcze bardziej zadowolony z siebie i patrzył na każdego z nas z politowaniem. Gdy do szatni wkroczył w-fista Zbigniew, którego dres pamiętał jeszcze powstanie styczniowe, i jak zwykle spytał nas w co chcemy grać to Budzyński wystrzelił jak z procy, że ustaliliśmy iż w piłkę na dworzu. Zbigniew przystał na to ochoczo, a nasze gwałtowne protesty, że jest -15 stopni zbył machnięciem ręki i ku uciesze Matemaksa nakazał natychmiastowy wymarsz. Myślałem, że uduszę Budzyńskiego za pomocą jego pantofli z Wólczanki. Najlepsze było to, że nagle Budzyński teatralnie kichnął symulując przeziębienie i postanowił
zgłosić nieprzygotowanie. W efekcie, on mógł wyjść w swoim palcie, zaś my w krótkich spodenkach. Co było dalej, wiadomo, graliśmy na potwornym mrozie w piłkę, a Matemaks zaśmiewał się z nas i jeszcze namówił w-fistę, że przyniesie z automatu gorącą czekoladę. Wzbierała we mnie fala nienawiści, a tego co zaszło w szatni po w-fie nie zapomnę do końca życia.
Wróciliśmy zziajani i przemarznięci, a razem z nami wszedł tam
Michał. Jeszcze na środku boiska ustaliliśmy, że bez względu na to kim jest jego stary to spuszczamy mu dziś #!$%@?, najwyżej w duecie z ojcem. Jednak gdy tylko drzwi
szatni się zamknęły to Budzyński ostatecznie zdjął maskę
grzecznego chłopca i wypalił do nas: - I co #!$%@? polaczki, podobały wam się te spartańskie warunki?
Ja was kuhwa nauczę szacunku do mnie, biedne kuhwy, od
dziś będziecie robić co chcę albo doprowadzę do tego, że wyrzucą was ze szkoły. Po czym wyjął nóż myśliwski i z pianą na ustach zaczął obrzucać nas wyzwiskami. Zdębiałem. Zawsze wiedziałem, że gość ma nie po kolei w głowie, ale to jak jego twarz była w tamtym momencie podła, pełna nienawiści, wręcz nieludzka.. niesamowity kontrast do
tej spokojnej buzi z kursów maturalnych, na którą nabiera dziś
Polaków. Nie odezwaliśmy się ani słowem, przytłoczeni tym co
widzimy, a Matemaks pluł na nas #!$%@?ąc nożem, a po kolejnej porcji gróźb wyszedł z szatni i udał się wraz z 'ojcem' do domu.
Myśleliśmy gorączkowo co zrobić i ustaliliśmy, że Michał zbierze karczemny #!$%@? następnego ranka na przerwie. Pal licho konsekwencje. Tej nocy długo nie spałem, a gdy zasnąłem to nie mogłem się rano obudzić, przez co zaspałem i w pośpiechu pobiegłem do szkoły. Przed budynkiem była jednak mała gromadka ludzi oraz kamera telewizji. Zdziwiony podchodzę sprawdzić o co chodzi, a wnet Budzyński wskazał mnie swoim palcem i prosto na mnie ruszył jego 'ojciec' oraz paru innych podejrzanych typów. Starałem się bronić, lecz kamerzysta użył paralizatora, po czym wszystko
spokojnie nakręcił. Zostałem doszczętnie pobity i zapakowany do pomarańczowej ciężarówki z logiem słoneczka. Zdziwiło mnie, że wszystko rozegrało się na oczach szkolnych ochroniarzy, którzy ani drgnęli. Zakrwawiony i ranny siedziałem w środku a naprzeciwko mnie siedział 'ojciec', który spytał czy wiem kim jest. Odparłem, że nie, więc przedstawił mi się. Łukasz Stanisławowski. Coś mi się te nazwisko kiedyś obiło o uszy, lecz po ciosie w potylicę nie byłem w stanie dokładnie skojarzyć. W ciężarówce był też sam Michał, który opowiadał wszystkim jak to dokuczałem mu w szkole i robiłem wszystko by zdyskredytować go w oczach rówieśników i nauczycieli.
Po dłuższej chwili wypalił do mnie:
- Wiesz #!$%@? kim są ci ludzie?
- Nie - odparłem nie do końca zgodnie z prawdą.
- O tempora, o mores, parszywy #!$%@?. To jest Łukasz
Stanisławowski, milioner, filantrop, geniusz, wizjoner, złota
postać na firmamencie dziejów ludzkich,Pomarańczowy Krul -
TESTOVIRON, a tamten to Jan Kulczyk. Myślisz, że to przypadkowi dla mnie ludzie? Nic bardziej mylnego. Testo to mój ojciec, a Jan to stryj.Tak naprawdę to oni przekupują nauczycieli, dyrekcję, ochroniarzy, abym mógł błyszczeć niczym Syriusz na nocnym niebie.
Mam dopiero 19 lat, ale przede mną świetlana przyszłość, zaś przed Tobą mroczna trumna. Zapomnij o Dominice, Łukasz spreparował już fałszywe nagranie, na którym całujesz się z Klarą. Skończysz w rynsztoku, jak to mawiali Aztekowie. Jego ton głosu był jednak zimny, cyniczny, srogi. Rodzinne koneksje Budzyńskiego zrobiły na mnie wrażenie. I pomyśleć, że kiedyś byłem fanem produkcji Testovirona, swojego kata. W końcu ciężarówka się zatrzymała i nakazali mi wysiąść.
Byliśmy w jakimś lesie, a obok nas wykopany został wielki dół... w którym spoczywało już kilka ciał. Rozpoznałem Maćka, Andrzeja, Bartosza oraz Mateusza - największych klasowych zawadiaków. Gula w gardle rozrosła się olbrzymio, wiedziałem, że to już koniec, zginę młodo zakopany w lesie. Matemaks kazał mi się rozebrać i stanąć na krawędzi dołu. Uczyniłem to chlipiąc cichutko i marząc o bezbolesnej śmierci, gdy nagle usłyszałem aksamitny głos:- Już dość, Michał, tego zostawcie. Musimy wracać, bo mam pilne spotkanie z Donaldem.
Odwróciłem się wstrząśnięty i zauważyłem, że słowa te wypowiedział JAN KULCZYK. Zrozumiałem w mig, że to on ocalił mi żywot, a cała ekipa wraz z TESTOVIRONEM na czele bez mrugnięcia okiem usłuchała jego rady i oddaliła się ciężarówką.
Ubrałem się szybko i uciekłem pieszo jak najdalej od miejsca
zbrodni. Szedłem jakieś 5 godzin do domu i wiedziałem, że tylko wstawiennictwo magnata telewizji uratowało mi życie. Nerwowo oczekiwałem na wyrok we własnym domu, bo przecież odkrycie mojego adresu było dla Matemaksa i Testo dziecinną igraszką. Po paru minutach zadzwonił telefon, odebrałem spanikowany i wysłuchałem
tyrady Budzyńskiego, który nakazał mi zmianę szkoły, zabronił
kontaktów z Dominiką oraz zabronił wspominania o incydencie pod groźbą kary śmierci. Wiedząc z kim mam do czynienia tak też uczyniłem, a choć przekonanie rodziców o zmianie liceum tuż przed studniówką było niełatwym zadaniem, to zrobiłem to. Dominika ryzykując życie przekazała mi na GG, że w szkole Michał puścił plotkę, wedle której ja oraz czterech kamratów zostaliśmy wyrzuceni ze szkoły za handel narkotykami na stołówce. Po paru tygodniach policja, którą kierował Kulczyk, odnalazła ciała kolegów, którzy mieli zostać zabici w wojnie narkotykowej. Próbne matury Matemaks zdał na 100%. Wszystkie. Podobno Kulczyk przesłał mu arkusze
egzaminacyjne dzień przed. Dominika relacjonowała mi, że na
studniówce Budzyńskiemu towarzyszył Ibisz, a potem w kupionym konkursie został misterem balu. Po wszystkim próbował zgwałcić Dominikę w ubikacji dla sprzątaczek, a gdy ta zagroziła, że zgłosi to na policję to Michał zaśmiał się jej w twarz, że ma dobre konszachty z kimś kto nadzoruje policję i, że jak nie będzie mu się dawała gwałcić to spotka ją gorszy los od śmierci. I spotkał - podczas walentynek, na które Matemaks zabrał ją na gofry, nagle kazał jej zamknąć oczy, zawołał wynajętego recydywistę, który oblał jej twarz kwasem siarkowym H2SO3. Co było dalej już nie wiem, gdyż Dominika targnęła się na życie w szpitalu i tak oto straciłem ostatnią łączniczkę ze środowiskiem Matemaksa. Mogę tylko przypuszczać jakich forteli i ceregieli użył aby zdobyć
popularność na youtube - mając w rodzinie speców od vlogów jak TESTOVIRON nie było to zapewne trudne.
Pomyślicie, że ta historia to fikcja, że bajdurzę, że szkaluję
sympatycznego Matemaksa z zazdrości. To jednak
prawdziwa historia, a piszę ją ku przestrodze, byście nie wierzyli w sztuczne uśmiechy, za fasadą których czają
się mafie, służby i loże. Zresztą spytajcie Matemaksa o jego
stosunek do zmarłego niedawno Jana Kulczyka. Nigdy nie usłyszycie z jego ust jakichkolwiek słów krytyki pod adresem swego największego dobrodzieja, na którego zresztą pogrzebie
siedział w jednym z pierwszych rzędów. Nic dziwnego, wszak
zawdzięcza mu wygodne życie oraz sławę. Tak samo z jego ojcem Testovironem, jedynie co Michał zrobił to zmienił nazwisko, żeby nie został rozpoznany. Tak to już niestety
jest, że szuje, kanalie i podłe kreatury dążą po trupach do celu,
udając dobrego człowieka i wręcz omamiając Polaków.
Matemaks odebrał mi sporo zdrowia, życia, kolegów, dziewczynę oraz wiarę w ludzi. Jednak prawdy mi nie odbierze. Znam jegoprawdziwe oblicze i nie spocznę póki nie zapoznają się z nim także inni. Jak zobaczycie go w kolejnych kursach do matury to pamiętajcie o szantażach, gwałtach i mordach. Jak zobaczycie nowy filmik Matemaksa i ujrzycie te kilkanaście łapek w dół, to wiedzcie, że jedną z nich zostawiłem właśnie ja. Mała vendetta na #!$%@?. A Kulczyka szanuję, dobry z niego człowiek.
#pasta #matura #matemaks #heheszki
  • 2