Wpis z mikrobloga

#rozowebrudaski
Przypomniała się moja historia z akademika co prawda nie z #rozowebrudaski tylko #niebieskiebrudaski.

Pierwszy tydzień był spoko mieszkałem sam w segmencie 2 osobowym i obok był pokój kolejnych 2 gości starszych, którzy pracowali i mieszkali w wakacje w akademiku. Mieliśmy jedno wejście, którym wchodziło się do pseudo kuchni i prysznic z umywalka był za jednymi drzwiami , sralnik za drugimi, a kolejne 2 drzwi prowadziły do 2 pokoi.
Ale do rzeczy. Pierwszy tydzień mój pokój był okupowany tylko przeze mnie. Rozgościłem się i podobało mi się. Dopóki nie wprowadził się współlokator. Słoik maminsynek ciamajda ale kujon. Łeb do nauki to miał niesamowity. Ale nie o tym. Na poczatku było spoko bo nie znałem gościa. Mieliśmy w pseudokuchni okno na 5 pietrze to było spoko bo wszyscy paliliśmy a gotowało się wpaliliśaogólnodostępnej na piętrze, która to była często wolna. I pewnego wieczoru usiedliśmy przy flaszuni w kuchni wszysy. Ale mój współlokator szykował się na balety. Jako że był wieczór zdecydował o prysznicu... mieliśmy drzwi z okienkiem słyszymy woda pod prysznicem leci i w zlewie też my zong co sie dzieje... słyszymy pukanie maszynki o umywalkę. My jeszcze bardziej zong. Bo gośc ma ryj jak bobasek i sie goli ;o... dobra tak nie mogło to pozostać. Gość się wykąpał opuścił myjnie patrzymy a #!$%@? golił knage w umywalce bo pełno łoniaków nasrane w koło... to zadecydowało o eksmisji... ale najlepsze było to jak dostal opierdziel to poszedł na dwójkę... tam też mieliśmy okienko w drzwiach matowe takie... gość srakuna wycierał na stojaka.... szybko chłopak opuścił mury akademickie...

Pisałem to na jedno oko. Może nie składnie ale coś tam contentu jest.

Kolega został wydalony za brak higieny i niereformowalność...
  • 2