Wpis z mikrobloga

Parę słów po konwencji partii #wiosna we #wroclaw

Szumnie, głośno, z pompą, w amerykańskim stylu, ale z wyciąganiem wniosków na błędach. Nie trzeba być wytrawnym politycznym obserwatorem, że porównania kampanii Biedronia do Petru przed cztery laty są trochę nie na miejscu. Przy Nowoczesnej entuzjazm był, ale jednak nie tak wymiernie duży jak tutaj. Bliżej temu trochę do Kukiza, z tym że Biedroń ma łatwiej w dwóch aspektach:

a) *lepiej zarysowany oponent* - kapitalizowanie anty-PiSu to sięganie po tak nisko zawieszone jabłuszko, że wręcz trzeba się schylać. W przeciwieństwie do retoryki Kukiza, że wszyscy którzy są w polityce są źli, a my jak wejdziemy w politykę to będziemy lepsi. Działalność PiSu jest namacalna, dotykalna i bardziej oczywista dla wszystkich, którzy nie są żelaznym elektoratem partii rządzącej. Biedroń oczywiście też polaryzuje, ale robi to zręczniej z powodu drugiego:

b) *większe doświadczenie polityczne* - w tym, uczenie się na błędach, nie tylko swoich ale też poprzednich lat, w tym Kukiza, który dał się ograć jak dziecko, wpuścił do Sejmu narodowców i antyszczepionkowców, prawdopodobnie że sam za bardzo uwierzył w brednie o kruszeniu betonu i JOWach, które głosił. Zabrakło mu trzeźwej głowy, która w polityce (a zwłaszcza, gdy chce się być liderem) jest bardzo potrzebna, a niezależnie od tego co się sądzi o Biedroniu, tego nie można mu odmówić. Cierpliwie czekał, badał rynek, romansował z polityką szczebla krajowego a potem mozolnie jeździł po kraju i budował markę. Te kilkanaście procent w sondażach to nie zmowa, kolesiostwo i pompowanie ze strony Sorosa, ale realna suma efektu nowości i pracy u podstaw.

Ale miało być o samej konwencji. Miała swoje plusy i minusy:
- to było show. jakby mierzyć czas, to więcej zabrało hype'owanie tłumu, budowanie napięcia, oprawa artystyczna, filmiki i śmieszki niż merytoryczna dyskusja, a to po pewnym czasie nużyło.
+ to było show. może mnie nie przekonuje, ale większość widzów z tego co widziałem bawiła się świetnie i w szampańskich nastrojach. dla każdego coś dobrego, event o którym będą rozmawiać ze znajomymi i dzielić się wrażeniami.

Takiego dualizmu jest więcej i on najlepiej będzie świadczył o tym, że Biedroń to trzeźwo myślący gracz, który ma dobrze opracowany plan oraz kampanię. Bo nie myśli tylko o tym najbardziej charakterystycznym targecie młodzieżowo-zaangażowanym (dotychczas kojarzonego głownie z partią Razem), ale o wszystkich, którzy byliby skłonni oddać na niego głos.

Średnia wieku wynosiła raczej ~35-45, bliżej jednak tej górnej granicy. Było sporo ludzi młodych, ale też było dość dużo ludzi w podeszłym wieku, którzy mogli skutecznie zawyżyć średnią. Stąd z takiego wydarzenia wyjdzie szczęśliwa Pani Grażyna lat 58, która usłyszy że Kaczyński jest niski i ma kota i że fajnie żeby wszyscy się kochali, jak i Tymoteusz, lat 24, zadowolony że geje będą mogli brać ślub i parytety dla wszystkich.

Minusy, ale to tak subiektywnie:
-- dużo sztuczności w naturalności - przyszedłem na tyle wcześniej, że było mało osób, ale już były osoby, które gadały z organizatorami, a potem siedziały w konkretnych miejscach, że podczas interakcji hypemana przed właściwą konwencją mogły udzielać ciekawych odpowiedzi. Nie mówię, że wszyscy, nie mówię że za pieniądze, ale trochę mi to zgrzytnęło przy całej otoczce "au naturel". Ale cóż, takie życie, czasy spontanu i Burz Mózgów minęły, pora na jasną kalkulację. A gawiedź się uraduje

- chór i dyregent na scenie - po pewnym czasie od rozpoczęcia na scenę wyszli potencjalni działacze na Dolnym Śląsku i wolontariusze, ustawili się w trzech rządkach jak chór i potem robili tło dla Biedronia. W nich wszystkich, najbardziej rozpoznawalny był pan z boku, który dyrygował przedsięwzięciem, rozpoczynał klaskanie i okrzyki (chociaż oddam mu, że minimalnie się starał to ukrywać). wisienką na torcie było podbicie głośności mikrofonów na scenie, w momencie gdy wchodził Biedroń aby stworzyć wrażenie skandującego tłumu na całej sali: "Robert, Robert!" podczas gdy pośród widzów na tym etapie mało kto już dał się tak ponieść emocjom.

-- piosenka wyborcza - na scenę wyszła niejaka DAGA: nie mam pojęcia kto to jest, ale internet podpowiada mi że to nowy głos w disco-polo i ma 7 tysięcy lajków na FB, która zaczęła odmieniać "wiosna" przez wszystkie przypadki i "gibać się jak #!$%@? rezus". I nagle straciłem poczucie miejsca - czy dalej jestem na konwencji politycznej we Wrocławiu czy odpuście we wsi pod Jaworem.

*--- ironiczny cringe to dalej cringe* - okej, piosenkę mogę przeboleć bo znów nie ja jestem targetem, ale co się #!$%@?ło dalej to przechodzi ludzkie pojęcie. Pod koniec, Biedroń zaczął mówić że jest na sali ktoś specjalny, a może jest ich więcej hihi, ale nie zdradzając, chodzi o Adama, jest wolontariuszem i Robert coś dla niego ma, bo obchodzi dzisiaj 18 urodziny, ale halo, czy ktoś jeszcze jest na scenie kto ma dzisiaj urodziny, zapraszam, zapraszamy. Adam się zdążył wzruszyć, chyba za bardzo nie wie co się dzieje, Biedroń wręczył mu książkę, swojego autorstwa (tym których wywołał na scenę nie, przynajmniej nie widziałem) i mówi: "Śpiewamy"
I gdyby w tym momencie cała sala zaczęła śpiewać sto lat, to byłoby to naprawdę #!$%@? urocze, fajne, ciepłe, milusio by się zrobiło na serduszku.
Ale tak się nie stało. Na scenę wyszła znowu DAGA i zaczęła śpiewać "Happy Birthday Mr... Adam" w stylu nafukanej Marylin Monroe. Żenuncjometr #!$%@?ło poza skalę, ale niektórzy dookoła mnie zachowywali się radośnie w stylu "hej, kojarzę to nawiązanie"

- prezencja tylko telewizyjna - Robert bardzo ładnie wygląda na scenie, jest bardzo świadomy swoich ruchów oraz mimiki (co prawda, tylko wtedy gdy przemawia, gdy oddawał mikrofon komuś innemu i wchodził w tło to trochę się zapominał), umie porwać tłum, ale czy zwróciliście uwagę *jak* on mówi? Nie chodzi mi o treść, o tym za moment, ale o sam warsztat wypowiadania się. Bardzo leniwie i bardzo niechlujnie. Zjadanie głosek na początku i na końcu wyrazów na początku dziennym, bezdźwięczne "w" na początku wyrazów w ogóle nie istnieje (stąd "spierać" zamiast "wspierać"), czasami faflunienie (zbyt długo zajęło mi zorientowanie się że chodzi mu o "oddłużenie państwa" a nie "odurzenie państwa"). Jeżeli ktoś ze sztabu to czyta, załatwcie mu jakiegoś nauczyciela od wymowy, to żaden wstyd, wysiłku nie wymaga zbyt wiele, a zaowocuje natychmiastowo.

- wtórność wypowiedzi - w erze social media i natychmiastowego dostępu do informacji musi też się zmienić kampania wyborcza. To już nie ten moment kiedy można jeździć od wsi do wsi i wciskać im ciągle to samo, mówiąc słowo w słowo te same zdania, bo mogę sobie w dowolnej chwili sprawdzić co było powiedziane wczoraj w Zielonej Górze czy jutro w Łodzi. Były stałe punkty programu, żarty w dokładnie obliczonych miejscach i slogany możliwe do wykrzyczenia w każdym mieście (Mandaryna i "Jak się bawicie... Sopot?"). Oczywiście, łechtanie wrocławskiej widowni też było, ale wyjątkowe suche, coś na zasadzie: "Robert, tu modne jest X i Y, weź to porusz", niż realne zawiązanie więzi z elektoratem lokalnym. Ale to niuans, mało kto zwróci na to uwagę.

-- precz z podziałami, ale trochę jednak nie - niech ktoś zwróci uwagę osobie piszącej przemówienia, żeby przeredagować tekst i zmienić kolejność: aby po hasłach o zerwaniu z podziałami, Polską A i Polską B, lepszym i gorszym sortem, tylko jedność, Polska jest jedna, nie leciał fragment z retoryką: "Oni mówią że jesteśmy #!$%@?, ale tak naprawdę to oni są #!$%@?, my jesteśmy super, oni są be". Strasznie gryzi w oczy. Oczywiście, podgryzywanie PiSu jest niezbędne dla Grażyny lat 58 o której mam nadzieję, że nie zapomnieliście, ale Tymka w tak bliskim sąsiedztwie może razić. Zrobić build-up.


Trochę lepiej z kolei inne rzeczy
++ uczenie się na błędach - po konwencji na Torwarze poważnym zarzutem było zapomnienie o polskim hymnie. Tutaj też go na początku nie było, co trochę rozczarowało, ale w połowie pojawiła się gadka o tym, że to też nasza Polska, i mamy do niej prawa, i możemy śpiewać hymn, bo jesteśmy Polakami i znamy wszystkie zwrotki, po czym pojawiła się komenda: "Do hymnu!" i wszyscy wstali aby odśpiewać hymn. O dziwo, bardzo łatwo wzbudzić dumę narodową nawet u lewaków, bo nawet się wzruszyłem
- ale wzruszenie trwało krótko, bo to #!$%@? trochę przypał po sloganach że "znamy wszystkie zwrotki" puścić tylko jedną. no come on, słyszałem głośny jęk zawodu z sali, sam byłem rozczarowany, chciałem hymn pośpiewać, tak mało do tego okazji.

+ przyswojenie nowomowy - początkowo chciałem dać w jednoznaczne minusy, bo przed samym wyjściem Biedronia rzucił hasło powtarzane już na wszystkich tych spotkaniach, że "o to wychodzi człowiek chcący odnowić oblicze tej ziemi", czyli parafraza JP2 warta przewrócenia oczami. Ale im dłużej zacząłem o tym myśleć (a samo odwołanie do tych słów w trakcie całego wydarzenia przewinęło się pięć razy), tym bardziej zacząłem dostrzegać metodę w tym szaleństwie. Nowomowa (tak jak i manipulacja) z założenia nie jest ani zła, ani dobra, to zjawisko polegające na modyfikowaniu języka, przyspoabiania pewnych zwrotów i zmieniania ich znaczeń. Biedroń przyswajając sobie słowa jednoznacznie kojarzone ze środowiskiem swoich największych oponentów (antyklerykalizm jest przecież numerem 1 na liście jego postulatów, a nie rozliczanie PiSu) oraz nadając im indywidualny spin, sprawia, że to zapada w pamięć. Jest charakterne, przekorne, kontrowersyjne - ale hej, wzbudzające emocje niskim kosztem
(konwencja zakończyła się już nie parafrazą, a konkretnym cytatem z uznaniem autorstwa o. Tadeusza Rydzyka: "Alleluja i do przodu", za to też duży plus)

Na definitywny plus
+++ znajomość swojego elektoratu i umiejętność reagowania - po Biedroniu przyszła kolej na jego ludzi. Najpierw Michał Syska z Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a wygłosił płomienne przemówienie o równości i tolerancji, potem Beata Maciejewska jeszcze bardziej podbuzowała tłum mówiąc o kobietach i ekologii a na koniec wyszedł... Waldemar Olik, szef struktur na Dolny Śląsk, najpierw u Palikota, potem w Nowoczesnej, ogółem starszy człowiek, politycznie na dawną młodę. Boże, jak zaczął ględzić, jak zaczął nudzić, w mig ostygł wszelki entuzjazm, ludzie zaczęli ziewać, wychodzić, a on absolutnie nic konkretnego czy ciekawego nie powiedział, tylko opowiadał o trudach swojej pracy. Biedroń to zauważył i w porę zareagował: przerwał mu, mówiąc "Waldek, zaraz tu zanudzisz wszystkich", a potem jeszcze walnął żartem odnośnie długości mówki swojego człowieka. Trochę szydera, nie wiem na ile zaplanowana, ale wyszło zręcznie i dość naturalnie. Ludzie od razu potem się pobudzili. Biedroń wie czego ludzie z którymi się spotyka chcą.

I tu dochodzimy do istotnej kwestii - ludzi z którymi się spotyka. Bo raczej na taką konwencję nie pójdzie nikt, kto stoi w opozycji do Biedronia (chociaż po cichu liczyłem na taką konfrontację). Ale nie tym razem. Im bliżej będzie wyborów, zwłaszcza tych do polskiego parlamentu, tym częściej będzie musiał się ścierać z poglądami dalekimi od swoich, w sytuacjach, w których nie będzie się dało zablokować krytykanta na Twitterze. Miejmy nadzieję, że do tego czasu albo znajdzie sposób na wyjście z takiej sytuacji, albo będzie miał zbudowane już takie poparcie, że nie będzie to miało żadnego znaczenia.

#biedron #polityka #neuropa
Joz - Parę słów po konwencji partii #Wiosna we #wroclaw

Szumnie, głośno, z pompą, ...

źródło: comment_95qWU1SQzEWml3FYTmpegrLUlwrZwfUH.jpg

Pobierz
  • 5
@Joz Kilka godzin temu też byłem na tej konwencji, w Katowicach. Było identycznie jak napisałeś, też przyszedłem dużo wcześniej ale przypadkiem :D Na wiele tych elementów które odpisałeś nie zwróciłbym uwagi. Ta Daga no cringe ogromny xd Żarcik z Rydzykiem też wpadł. Rzeczywiście mało mówił, tylko ta trójka z którą był najwięcej konkretów mówiła. W każdym razie jest to dla mnie coś nowego i już pomijając ten fakt- kupuje to