Aktywne Wpisy
jamajskikanion +584
Jak ktoś będzie próbował mi wkręcić ze brak auta jest super i samochody sa niepotrzebe to chyba walę w ryj. Najprostsze procedury jak wyjazd 80km do rodziny na weekend zmieniają się w takie zbędne kombinowanie.
Pakujesz mniej rzeczy niż chcesz bo musisz je nieść, idziesz 10 min w upale na spóźniający się autobus, jedziesz drugie tyle na dworzec, przyjeżdżasz na dworzec punktualnie i dowiadujesz się że pociąg opóźniony 45min (tym razem przez upały, 3 miesiące temu było ze przez mrozy, 6 miesięcy temu ze przez święta albo ulewny dzeszcz, wiatr itd. w skrócie zawsze jest jakijś powód). Stoisz w upale w tłumie bo pociąg bez klimy, przepełniony 2x, ludzie wymieszaniz rowerami, psami, bagażami, koleś z wózkiem z przekąskami pcha rydwan przez zapchane do granic możliwości przejścia, zastanawiasz się jak zabrać ze sobą bagaże idąc do kibla żeby cię nie okradli, konduktor który nie zna angielskiego wydziera się na typa który nie zna polskiego, Ukraińcy robią chlew (trasa wschód-zachód) i tak jedzie cala ta wesoła kompania ociekając potem.
W końcu dojeżdżasz i znowu peron--->dźwiganie --->autobus---->destynacja.
Całość zajmuje kilka godzin jak masz szczęście i docierasz wykończony jak po maratonie i przepocony na lewą stronę.
Tymczasem ta sama sytuacja autem: bierzesz co chcesz, nie patrzysz na godzinę, wsadzasz do auta, nastawiasz klimę za 45 minut wysiadasz pod samą destynacją świeży i wypoczęty.
Pakujesz mniej rzeczy niż chcesz bo musisz je nieść, idziesz 10 min w upale na spóźniający się autobus, jedziesz drugie tyle na dworzec, przyjeżdżasz na dworzec punktualnie i dowiadujesz się że pociąg opóźniony 45min (tym razem przez upały, 3 miesiące temu było ze przez mrozy, 6 miesięcy temu ze przez święta albo ulewny dzeszcz, wiatr itd. w skrócie zawsze jest jakijś powód). Stoisz w upale w tłumie bo pociąg bez klimy, przepełniony 2x, ludzie wymieszaniz rowerami, psami, bagażami, koleś z wózkiem z przekąskami pcha rydwan przez zapchane do granic możliwości przejścia, zastanawiasz się jak zabrać ze sobą bagaże idąc do kibla żeby cię nie okradli, konduktor który nie zna angielskiego wydziera się na typa który nie zna polskiego, Ukraińcy robią chlew (trasa wschód-zachód) i tak jedzie cala ta wesoła kompania ociekając potem.
W końcu dojeżdżasz i znowu peron--->dźwiganie --->autobus---->destynacja.
Całość zajmuje kilka godzin jak masz szczęście i docierasz wykończony jak po maratonie i przepocony na lewą stronę.
Tymczasem ta sama sytuacja autem: bierzesz co chcesz, nie patrzysz na godzinę, wsadzasz do auta, nastawiasz klimę za 45 minut wysiadasz pod samą destynacją świeży i wypoczęty.
Salido +239
Minął 9. (z 73) dzień wakacji.
W ciągu ostatniej doby miało miejsce 7 wypadków śmiertelnych w których zginęło 7 osób.
47 wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym od początku wakacji.
49 ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych od początku wakacj
W ciągu ostatniej doby miało miejsce 7 wypadków śmiertelnych w których zginęło 7 osób.
47 wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym od początku wakacji.
49 ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych od początku wakacj
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
W dzisiejszym odcinku opowieści rodem z bingo - Class '78.
1978. Był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Rok porwania i śmierci premiera Włoch, Aldo Moro, wstąpienia na Tron Piotrowy najsłynniejszego zbrodniarza kremówkowego. Sportowo, swe triumfy w lekkiej atletyce święcił NRDowski przemysł dopingowy. Prócz tego, był to rok straconych polskich szans na Mundialu w Argentynie. Rok zwycięstwa w TCS wieloletniego trenera kadry Japonii, Kari Ylianttili. Rzecz godna uwagi: za jego plecami znalazło się. pięciu kolejnych reprezentantów Niemiec Wschodnich.
Rok ten jednak zapisał się w annałach jeszcze jedną ciekawostką: w 1978 urodzili się członkowie kwartetu czeskich skoczków, który miał wszelkie papiery, by płynnie przejść do kolejnych sukcesów po świetnych dla naszych sąsiadów latach Ploca, Malca, Sakali, Jeza czy Parmy.
Jako pierwszy wystrzelił Zbynek Krompolc. Nieźle poczynał sobie na skoczniach świata: w debiutanckim sezonie trzy miejsca w dziesiątce, w generalce na koniec sezonu zajął dwudzieste miejsce. Nie brzmi to zbyt imponująco? Urodzony 29 V 1978 Krompolc debiutował w Pucharze Świata w sezonie 1993/94: powyższe wyniki osiągał, nie mając ukończonych nawet szesnastu lat. W następnym roku prezentował się znacznie słabiej: ale w marcu '95 odzyskał wigor, lądując dwa razy w dziesiątce. Symptom odbicia się od dna? Uzasadnione przypuszczenia, a druga edycja Letniej Grand Prix (1995), w której Zbynek zwyciężył w jednym z konkursów, zdawała się to potwierdzać. Łabędzi śpiew: Krompolc nigdy już nie zapunktował w pierwszej lidze.
Następny pokazał się Jakub Suchacek. Debiutował w tym samym sezonie, co Zbynek, ale regularne starty pojawiły się rok później. Z efektem jeszcze lepszym, niż u rodaka: na koniec sezonu wylądował na 16 miejscu, nie mając ukończonych 17 lat zajął w Lahti miejsce na drugim stopniu podium. W następnym cyklu zjazd w dół. Cała kariera to rollercoaster: kolejka zacina się jednak w 2000, gdy po kolejnym kryzysie nie przychodzi już odbicie od dna. Suchacek kończy karierę w wieku 24 lat.
Trzecim na liście z kwartetu - znany obecnie jako specjalista ds. sprzętu w polskiej kadrze A Michal Dolezal. Z cienia rówieśników wyskoczył raz: na Igrzyskach w Nagano był zdecydowanie najmocniejszym Czechem. Na normalnej skoczni zajął miejsce 11, na dużej, po świetnym skoku w drugiej serii, 8. Sezon 1998/99, ostatni niezły Suchacka, dla Michala był w rywalizacji w Pucharze Świata najlepszy w karierze: trzy miejsca w 10, niezła 12 lokata w klasyfikacji generalnej TCSu, ponad 200 punktów na koniec cyklu. Dolezal nigdy później do tych wyników nie nawiązał - choć startował do 2007 roku, zgromadził jeszcze tylko 21 punktów.
No i ostatni z boysbandu. Zdecydowanie odstawał od pozostałych. Gdy koledzy podgryzali czołówkę, on błąkał się w ogonie stawki. Na pierwsze miejsce w TOP10 czekał do 2001 roku. Zajął je podczas pamiętnego dla polskich kibiców konkursu w Trondheim - wiadomo więc doskonale, ile wspólnego miały te zawody z rywalizacją w sprawiedliwych warunkach. Do 24 roku życia zgromadził w sumie mniej punktów Pucharu Świata, niż Jakub Suchacek w jednym 1994/95. Pozycja najazdowa ze złączonymi kolanami budziła uśmieszki politowania, do jego dokonań na skoczni mamuciej w Planicy nawiązywał później Robert Mateja.
Tym skoczkiem był młody Albert Eins... Jakub Janda.
Ezop, ty chory #!$%@?.
obczajcie styl tego #!$%@?
Komentarz usunięty przez autora