Wpis z mikrobloga

"Hymn do Obiadu". Majakowski.

Sła­wa wam, idą­ce na obiad mi­lio­ny,
jak sta­do by­dła pusz­czo­ne na po­traw!
któ­rzy­ście wy­my­śli­li be­afste­aki; bu­lio­ny
i róż­ne­go je­dze­nia ty­sią­ce po­traw,

Choć­by po­ci­sków mło­tem twar­dym
ty­sią­ce Re­im­sów uda­ło się roz­bić -
tak samo będą nóż­ki mia­ły pu­lar­dy,
i od­dy­chać tak samo bę­dzie ro­st­be­af.

Żołąd­ka nie za­ra­zi wiecz­no­ści ta­niec
wiel­ko­ścią śmier­ci dla no­wej ery!
Żołą­dek nie może cho­ro­wać na nic,
oprócz ap­pen­dy­cy­tu i cho­le­ry!

Niech w sa­dle z oczek zo­sta­ną szpa­ry,
i tak ci je na próż­no oj­ciec po­zna­czył.
Na śle­pą kisz­kę, choć włóż oku­la­ry,
kisz­ka i tak nic nie zo­ba­czy.

Tak, ci nie go­rzej. Mo­żesz mu mięć za złe:
Gdy­byś miał same usta bez czasz­ki i wy­pchnął
od razu do ust by ci wla­zła
cała fa­sze­ro­wa­na ty­kwa.

Leż­że spo­koj­nie bez­oki, bez­u­chy,
z pie­ro­giem w gar­ści za­miast bu­kie­tu,
a dzie­ci two­je na two­im brzu­chu ,
będą ci gra­ły w kro­kie­ta. .

Śpij, niech nie wmą­cą się w sen twój zdro­wy
eks­plo­zje ja­kieś, co świa­tem trzę­są.
Dużo jesz­cze mle­ka mają kro­wy
i moc na świe­cie wo­ło­we­go mię­sa.

Gdy ostat­nie­mu wołu po­de­rżną gar­dło
i kłos ostat­ni na buł­ki ze­rwą,
ty, żeby z gło­du ci się nie zmar­ło, -
z gwiazd sfa­bry­ku­jesz kon­ser­wy.

A je­śli umrzesz od ko­tle­tów i bu­lio­nów,
na po­mni­ku wy­pi­sać ka­że­my ci wdzięcz­ni:
"Na tyle to i tyle ko­tle­tów mi­lio­nów,
two­ich czte­ry­sta ty­się­cy".

  • 1