Wpis z mikrobloga

Ja zawsze robię tak: podchodzę do dziewczyny w zarządzie i wkładam jej do ręki linijkę - Trzymaj. - mówię. Wtedy rozdziawia buzię i bada mnie spojrzeniem jakby zastanawiała się, czy przypadkiem nie chcę zjeść jej ojca. A ja, oparty o szybę autobusu mówię, że Vanna Ly jestem. - O #!$%@? tu chodzi? - pyta ona. - Ściśnij linijkę i odmierz 12 centymetrów - z nonszalanckim uśmieszkiem pod nosem przenoszę wzrok z jej przestraszonej twarzy na migające za szybą sosny i mieniące się złotem pola pszenicy. Przez 7 sekund odpowiednio marszczę brwi, żeby wyglądać jak groźny japoński aktor, po czym spoglądam jej głęboko w oczy. Zdążyła wszystko pojąć. Z nutką podniecenia i szczyptą żądzy pyta zaskoczona: - Tak duży jest twój budżet w milionach?! A ja wtedy odpowiadam: - Nie, mała - robię krok w kierunku drzwi - Tak długa jest moja stopa. Po czym wychodzę, bo oczywiście zagadałem do niej 21 i 37 setnych sekundy przed przystankiem, jak zawsze. Schodzę wolno po schodkach nie oglądając się za siebie, rozkładam parasol i odchodzę pogwizdując. Ona podbiega do okna aby spojrzeć raz jeszcze, wiem to. Tajemnicza sylwetka oddalającego się podróżnika przeszywa jej ciało spazmem pożądania. Homo cambodius, myśli. Nie wie, że za rogiem wyrzucam parasol. Po powrocie do domu dziewczyna masturbuje się linijką. Któregoś dnia świeci na linijkę ultrafioletem i znajduje tam numer, oczywiście napisany słownie po kambodżańsku. Odszyfrowuje go i dzwoni, a to numer do znajomego szweda, umawiają się i dziewczyna zostaje gwałcona. Znajomy szwed przywozi jej poroże, które wieszam w piwnicy, wyciągam z kontenera następną linijkę i opuszczam pomieszczenie. Czas rozpocząć polowanie. Tak, to ja, Vanna Ly, jeden z ocalałych członków załogi kambodżańskiego tankowca Rice Star.
#wislakrakow #pasta #heheszki