Wpis z mikrobloga

@hralik: Jestem hazardzistą, nie gram od 4 miesięcy. Chciałem podzielić się tym jak sobie radzę z uzależnieniem.
Cierpienie bliskich, rozpad narzeczeństwa, ogromne długi, odizolowanie się od ludzi, niskie albo zerowe poczucie własnej wartości i brak chęci do życia to tylko pierwsze z konsekwencji dawnego postępowania które przychodzą mi do głowy. Na początku tego roku byłem na terapii w zamkniętym ośrodku, mój stan w tamtym czasie był tragiczny i desperacko szukałem czegoś co mi pomoże się ogarnąć. Terapia nie licząc kilku mitingów była pierwszym krokiem w moim kilkuletnim życiu jako nałogowiec do tego aby coś zmienić. Po powrocie z leczenia pełen entuzjazmu podjąłem radykalne kroki które miały mi pomóc w tym żebym nie wrócił już do grania. Niestety zapału wystarczyło na 2,5 miesiąca. Od maja wpadłem w mocny ciąg który trwał do sierpnia. Powinien się on skończyć tragicznie a co najmniej tym, że powinienem wylądować na ulicy. Stało się jednak inaczej.
Mieszkam z rodziną. Zamiast wyrzutów otrzymałem od rodziców potężne wsparcie, zresztą nie pierwszy już raz. Musiałem jedynie podjąć decyzję- chcę zrobić wszystko żeby przestać grać lub ląduję na ulicy. Jeszcze na początku sierpnia wyglądałem i czułem się jak trup. Byłem bez pracy i z ogromnymi długami. Przez pierwsze dni moja mama pilnowała żebym trochę odżył fizycznie- żywienie się słodkimi bułkami i chipsami, zarywane noce a przede wszystkim bezustanny stres i towarzysząca graniu adrenalina mocno osłabiły mój organizm. Po kilku dniach nadszedł czas na jakieś działania. Najpierw oddałem rodzicom resztę pieniędzy jakie miałem. Gdybym tego nie zrobił to prędzej czy później wylądowałbym u bukmachera. Następnie pojechaliśmy sprzedać mojego laptopa i smartfona. Chodziło o to żebym nie miał dostępu do internetu. Zacząłem szukać pracy(poprzednią rzuciłem po to żeby móc skupić się tylko na graniu i przez 2 miesiące udawało mi się ukrywać taki stan rzeczy). Rodzice budują dom więc do czasu póki nie znalazłem pracy to szedłem na budowę, brałem łopatę i kopałem dołki pod ogrodzenie, woziłem ziemię albo malowałem ściany. Z każdym dniem mój stan się poprawiał. Czasem miałem wrażenie, że podczas wbijania szpadla w skamieniałą ziemię w palącym słońcu wraz z potem wyłaziły ze mnie toksyny i to co zatruwało mój umysł. Ale wiedziałem też, że na dłuższą metę łopata nie pomoże i trzeba podjąć kolejne działania. Wpadły mi do głowy dwa realne pomysły- zgłosić się do wolontariatu żeby zamiast użalać się nad sobą to spróbować poświęcić się dla innych oraz bieganie. Póki co wypalił ten drugi pomysł. Dlaczego akurat bieganie? Kiedyś uprawiałem trochę sportu. Stwierdziłem, że bieganie nie będzie wymagało jakiś dużych nakładów finansowych a że nie miałem i przez długi czas nie będę miał pieniędzy to bieganie jest dobrym wyborem. Ale potrzebowałem jeszcze dodatkowej motywacji bo samo bieganie dla biegania by nie wystarczyło. Mogę korzystać z laptopa rodziców ale tylko podczas ich obecności w pomieszczeniu więc postanowiłem wyszukać w internecie jakieś zawody w których mógłbym wystąpić. Chciałem mieć po prostu coś na czym mógłbym się skupić. Padło na półmaraton górski który miał odbyć się w październiku. W międzyczasie udało mi się znaleźć pracę. Do sierpnia wypalałem pół paczki papierosów dziennie, piłem energetyki i po 2-3 piwa wieczorami bo bez tego ciężko było zasnąć. No i wiadomo, grałem. Tymczasem w krótkim czasie sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Z tygodnia na tydzień zaczęło się wszystko normować, Dzięki pracy, pomaganiu na budowie i trenowaniu do zawodów mój plan dnia był wypełniony a ja nie miałem czasu ani ochoty myśleć o graniu, zacząłem powolutku dostrzegać dobro płynące z uczciwego życia i ciężkiej pracy.
Gdy pod koniec października wbiegałem na metę półmaratonu i kątem oka widziałem łzy w oczach rodziców którzy przyjechali mnie dopingować to poczułem coś czego nie czułem nigdy dotąd. Ani hazardowa adrenalina ani nic innego nie mogło się z tym równać. Paradoksalnie robię coś czego jako hazardzista nie powinienem robić. Ktoś kto zna tematykę uzależnień wie co to takiego program HALT. Z obecnym trybem życia nijak się do tego nie stosuję. Także jako hazardzista nie powinienem podejmować rywalizacji a tymczasem przygotowuję się do kolejnych zawodów. Ale to głównie dzięki bieganiu moja uwaga zaczęła skupiać się na czymś innym niż hazard. Czytam książki, szukam informacji. Po prostu bieganie stało się moją pasją i przede wszystkim skutecznie zastępuje mi granie. Nie jest jednak tak, że nie mam pokus i teraz jest wszystko super( ͡° ͜ʖ ͡°). Ciągle dzwonią telefony z windykacji. Nienawidzę dnia wypłaty bo dosłownie każda złotówka idzie na spłatę długów. O jakimkolwiek związku nawet nie myślę, jestem przecież przegrywem bez pieniędzy i to dosłownie( ͡° ͜ʖ ͡°) na piwo ze znajomymi nie wyjdę bo ani nie mam z kim ani za co. Ale to nie są gorzkie żale, to są właśnie konsekwencje moich wcześniejszych wyborów i teraz muszę przez to przejść, innej drogi nie ma. I choć czasem zdarzają się dni, że mam ochotę to wszystko rzucić i wrócić do starego bagna to jednak wiem, że nie warto iść za tym głosem. Staram się też dostrzegać plusy sytuacji w której się znajduję. Brak pieniędzy i dostępu do neta stały się szansą na to żebym zaczął dostrzegać coś innego niż materializm, setki niepotrzebnych informacji itp. i żebym zaczął lepiej wykorzystywać czas. Raz w miesiącu jeżdżę do biblioteki po książki, czytanie i zdobywanie nowej wiedzy jest w swojej prostocie fajnym sposobem spędzania wolnego czasu. Lubię także uczucie kiedy na dworze jest mokro, zimno i wietrznie a ja mimo to zakładam dres i mimo, że mi się cholernie nie chce to biegnę i pokonuję swoje słabości i wracam zadowolony że nie odpuściłem. Myślę, że spłacanie długów i życie na dupościsku może mi zająć jakieś 3-5 lat. Ta świadomość boli ale po prostu muszę z tym żyć. Dlatego żeby było łatwiej to postawiłem sobie cel- daję sobie właśnie 5 lat na przygotowanie do Mistrzostw Polski w ultramaratonie. Bo myślę, że jest łatwiej przejść przez trudności jeśli ma się w życiu jakiś konkretny cel. Przez większość dorosłego życia nie chciałem przyjąć do wiadomości że trudności i problemy są jego częścią i uciekałem w nałogi. Teraz powolutku uczę się tego jak zamiast uciekać to stawiać czoło problemom. Choćby miało się nie udać to warto chociaż spróbować niż uciekać. Tak się buduje szacunek do samego siebie. #uzaleznienia #hazard #uzaleznienie
  • 10
@hralik splacanie długów poświęcając na to cała wypłatę. Robisz to zdecydowanie źle.

Poza tym hazardu nie leczy się uprawiając jogging ale chodząc na terapię lub mitingi.
@ertrzytrzyjeden: bukmacherka, głównie obstawiałem piłkę nożna i czasem
tenisa
@poprawnie-niepoprawny: no właśnie nie. Jeszcze w poprzedniej pracy zarabiałem około 3k na rękę a obecnie nawet mniej. Fakt, spory kredyt jakimś cudem przydzielili mi w banku ale też duże kwoty pożyczyłem w chwilówkach. Dużą kwotę także pożyczyła mi rodzina.
@wdvefbrgn: wiem, że źle robię ale nie mam wyboru, to nie zależy tylko ode mnie. Bardzo dużą kwotę pożyczyła mi rodzina
@hralik rozumiem ale gdyby spacer leczył uzależnienie to było by za piękne. Zresztą sam zobaczysz najlepiej wróć tu za rok i napisz jak Ci się żyje. To jest choroba duszy, mimo wszystko powodzenia.

Co do długów poczytaj o upadłości.
@wdvefbrgn: wiesz, spacer czy co innego to nie ma takiego znaczenia. Chodzi o konkretny cel, coś co będzie motywacją. Powiem więcej, traktuję to jak zamiennik od hazardu bo start w zawodach wyzwala niesamowite emocje. A jak dojdzie do tego świadomość, że robię coś w co wkładam mnóstwo sił i widzę tego efekty a co najważniejsze- dochodzę do tego uczciwą pracą to daje mi to siły żeby w tym trwać i nie