Wpis z mikrobloga

Podzielę się z Wami historią z mojej bardzo wczesnej młodości.

Drodzy Czytelnicy, nie oceniajcie MNIE – ja byłem tylko młodym, wiecznie czymś nawalonym zwyrolem, piszę to jako lekturę dla Świeżaków, żeby im łuski spadły z oczu i dowiedzieli się do czego zdolne są nasze panny cnotliwe, księżniczki nadobne.

Czas akcji – połowa lat 90-tych.



Mój pierwszy związek, Pani A, powiedzmy. Naprawdę klasa sztuka, uroda niebagatelna. Pierwsza miłość, dla niej też, trwało 6 lat. Przez ostatnie półtorej roku coś mi zaczeło świtać, że chyba mi rogi przyprawia. Ale gdzież tam...wmówiła mi, że jestem paranoikiem, krzywdzę ją takimi podejrzeniami, chodziłem tak długo z poczuciem winy, że co się ze mną dzieje, jak ja tak mogę robić mojemu słoneczku. I żyliby długo i szczęśliwie, gdyby pewnego dnia kobitka nie wybuchła nagle bez powodu płaczem, w trakcie którego przyznała się do zdrady ( na razie jednej).

I teksty, że to było tak dawno temu, przez ten czas chyba udowodniła, że mnie kocha, zrobi wszystko, ona mi to wynagrodzi i tak dalej.

Ja wtedy dobry rok nie schodziłem z LSD, rozwalałem wrota percepcji, czy coś tam. I w takim stanie mówię: Chcesz mi to wynagrodzić? Ok, zawsze podobała mi się Twoja siostra.

I tym sposobem zaliczyłem kilka fajnych trójkącików. Jak Pani A swoją siostrę do tego przekonała, to nie wiem i nie wnikałem. Potem przyznała się, że jednak tych zdrad to 6 było ( z zupełnie przypadkowymi kolesiami, np raz poszła coś załatwić do jakiegoś biura i tam poleciała na dwa baty z panami, co tam pracowali). Ale o tym powiedziała, jak już znalazła nowego misia a mnie pożegnała tekstem ''Potrzebuję luksusu'' ( Nie myślcie sobie, że żyła w biedzie ze mną, co to, to nie, kaski nie brakowało, nie musiała nic robić. Ale i tak było jej mało widocznie).

Przez następne 2 lata życie Pani A wyglądało tak, że przed każdą randką z nowym misiem przychodziła do mnie (bo tak jej kazałęm) i na randkę szła wyobracana na wszystkie fronty.

Czasami było tak, że totalnie szmaciłem ją na klatce schodowej, spust w cipkę, spust w dupkę i spust do buzi, jak już widziałem, ze nowy misio na parking wjeżdża. Wybiegała z tej klatki połykając po drodze i do nowego misia buzi z języczkiem na powitanie, przyjmowała kwiatki, wsiadała do auta (tak, tak, ucz się młody padawanie).

Po randce z misiem przychodziła, opowiadała co i jak, a czasami demonstrowała. Raz kazałem jej wykonać to co robiła z misiem na moim koledze, a ja popatrzę – i to też zrobiła.

Jeszcze po 2 latach wystarczył mój telefon z innego miasta oddalonego o kilkaset kilometrów, że ma mi posprzątać mieszkanie, wziąć takie i takie rzeczy, przyjechać tutaj. I #!$%@? misio ( już kolejny) ją przywiózł ( nie wiem, co mu nawciskała) i oczywiście rżnięcie całą noc.

A w sumie to ściągnąłem ją tylko po to, że laska mojego kumpla, nazwijmy ją Panią B, miała na mnie chęć, ale kumpel powiedział, że takie zabawy, to tylko, jak i on jakąś laskę dostanie na weekend. No to mu wcisnąłem Panią A. Myślicie, że miała opory? A gdzieżby.

Do misia cały czas smski ''kocham, tęsknię'', całuski, buziaczki. ( tak, tak, ucz się młody padawanie)



Po tym weekendzie Pani B powoli zaczeła dojrzewać do stwierdzenia,że ten mój kumpel, to wpawdzie jej wielka miłość, ale w łóżku nie to. Pewnej nocy przyszła w samej koszuli nocnej z tekstem ''chcesz mnie jeszcze?'' . Jasne, kotku, wchodź. (tak, tak, ucz się młody padawanie)

Pani B okazała się nimfomanką. Taką prawdziwą. 10 razy dziennie to była norma. I tak półtorej roku. Młody byłem, to wytrzymałem. Nie wiem, czy jest jakieś miejsce, w którym nie uprawiałęm z nią seksu, tramwaje, autobusy, Neptun na starówce gdańskiej. Potrafiła zrobić loda w biały dzień w centrum Warszawy, udając, że niby śpi z głową na moich kolanach. Setki ludzi nas mijały, nie wiem, czy się kapneli. Oczywiście cały czas tak naprawę kochała tego kumpla i nawet zapłakać za nim potrafiła.



Pani C była krótką przygodą pomiędzy tamtymi dwoma. Zapoznałem ją z tym kumplem, któremu odbiłem B i wyobraźcie sobie – 3 miesiące i zaciążyła. Stan ten nie przeszkadzał jej w wydzwanianiu do mnie, próbach zaciągnięcia mnie w celu wiadomym na klatkę, albo nawet do osiedlowego śmietnika, kiedy szczęśliwy ojciec robił zakupy i innych takich numerach (tak, tak, ucz się młody padawanie), ale nie poszedłem na to.

Pewnego razu zrobiliśmy sobie nawet wspólne święta, bo co? We are happy family, każdy już z każdą był i w ogóle, więc co za problem. Atmosfera była cokolwiek dziwna.



Pani D była cichą szarą myszką, z tym że lubiła dorobić jako domina, a sama lubiła, żeby jej parę razy w ryj #!$%@?ć, aż krew z nosa pójdzie, za włosy, łbem o ścianę, na podłogę, zerżnąć w dupę, wyjąć, dać do buzi, a potem oddać na nią mocz i w takim stanie wyrzucić za drzwi krzycząc ''won, #!$%@?''. Tego było za dużo na moje nerwy, więc to był ONS.

Potem znalazła upodobanie w psach ( nie policjantach, tylko psach). Bo wiecie, nim dostąpi zaszczytu bycia penetrowaną przez swego Pana, to jego pies powinien najpierw przetestowac, co nie? Zamieszkała z hodowcą rotweilerów, czy innych takich i jeszcze filmiki robili.

Teraz, jak o tym myślę, to najbardziej mi żal tych biednych zwierząt, nieźle im na psyche musiało siąść.



I teraz kulminacja, Pani E – warta wspomnienia w tym wątku, bo po tej nocy postanowiłem znormalnieć.

Siedzę sobie w barze z Panią, hmm, niech będzie F, lofcianie, całuski, tequila... Pani F wychodzi do toalety. W tym momencie dosiada się Pani E ( dla mnie nieznajoma, atrakcyjna kobieta), wali mojego szota tequili, wypuszcza powietrze i pyta: ''chcesz się ze mną kochać? '' Jasne. "to idziemy''. No to poszliśmy, taryfa, rachunek w barze nie uiszczony, nabite na jakieś 300 zł było, Pani F w toalecie.. W taksówce Pani E stwierdza, że najpierw do innego baru. Ok.

W tym innym barze przypieprzyli się jacyś pijani kolesie, oblali ją piwem, jednemu dałem w ryj, padł, przybiegła ochrona, okazało się, że Pani E zna tych ochroniarzy, więc wynieśli tych pijanych za drzwi ( takj, jakbyśmy my byli trzeźwi, hehe). Wychodzimy potem, Pani E po drodze zgarnia dosłownie siłą jakiegoś kompletnie naprutego kolesia, tłumacząc mu, że jedziemy do niej..

W parku okazuje się, że ci wcześniej wyrzuceni przez ochronę ( wtedy nikt się nie pierdzielił, wylecieli na niezłych kopach) czekają na nas, a ten, co nos rozwaliłem ma broń i krzyczy ''zabiję cię #!$%@?''. No i nawet próbował.. W życiu tak nie #!$%@?łem...... Wszyscy troje jakoś się znaleźliśmy na przystanku po tej ucieczce. I jedziemy do Pani E, jak było w planie.

Po drodze dowiedziałem się, że jest sobota, a jej chłopak przyjeżdza w środę z Londynu, i on jej tu kasę przysyła, zamieszkają razem i tak dalej ( tak, tak, ucz się, młody padawanie).

Wymiękłem, ten drugi koleś też, ale dopiero u niej w mieszkaniu. Ja się kimnąłem, a on poszedł do domu. Nagle telefon, dzwoni jego matka, kolo wrócił do domu, wciągnął ścieżkę i umarł na kiblu.

I ta matka krzyczy, że zarazam tam u nas policja będzie. No to spływam od Pani E.

I teraz tak: dowlokłem się do chaty około 5 rano, patrzę, a tam radiwozy, koguty...dzizas. Podchodzę blizej, nie, to podwórko obok. Wiecie co się okazało?

Kolega ( a bardziej kolega tego kolegi od podwórka) właśnie wrócił z Luksemburga. Tyrał tam ileś latek, słał kaskę, kupił mieszaknie, samochody, kaska na koncie, wraca, a tu drzwi otwiera mu nowy misio jego Pani ( tak, tak, ucz się młody padawanie), laska oznajmia, że ma #!$%@?ć, konto jest na nią, chata na nią, samochody na nią, a nowy misio mu mordę obił.

No i ten kolega kupił wódkę, przyjechał do kolegi na podwórko, wypili, muzyka grała z radia w samochodzie, kolega powiedział, że zmieni płytę, włączył ""your my heart, your my soul'' i się zastrzelił ( tak, tak...)

Poszedłem do domu, kimnąłem się, wstałam i stwierdziłem, że jak się ma 21 lat i trzy razy na noc śmierć po piętach depcze, to trzeba coś zmienić.

Droga do tego okazała się jeszcze daleka, ale w tak porabane akcje z kobietami już nie wchodziłem, a przynajmniej nie świadomie. Dziś mam 20 lat więcej i jestm zupełnie innym człowiekiem, ale jak mi tu któryś wyjedzie z tekstem, że ''moja jest inna'', to zadzwonię po kumpli z tamtych czasów i zrobimy mu z dupy jesień średniowiecza.
#pasta #copypasta #mizoginizm