Wpis z mikrobloga

@OSH1980: Dlatego (m.in., bo minusow jest duzo wiecej) w zyciu nie chcialbym zajmowac sie tylko freelancerka tlumaczeniowa. Zlecenie raz na jakis czas, kiedy mi pasuje? Spoko. Dopasowywanie zycia prywatnego do deadline'ow? Nigdy.
@Vielokont: nie da się tak. Albo pełna freelancerka, albo etat. Chyba że trafisz na wyjątkowo wyrozumiałych klientów. Rzadko kiedy zlecenia są wtedy, „gdy mi to pasuje”. Za to nie muszę znosić humorów szefa i dostosowywać się do tego, co zarządzi.
@OSH1980: Da sie, a przynajmniej mi sie udalo. Oczywiscie to spore ograniczenie w mozliwosciach przyjmowania zlecen (tak jak napisales, klient nie bedzie czekal), ale pare dodatkowych groszy zawsze wpadnie. Wystarczy brac zadania z takimi dedlajnami, w jakich mozna sie wyrobic robiac po godzinach.

Swego czasu udalo mi sie ogarnac tak, ze pracowalem na etacie w tej samej firmie, ktora byla zleceniodawca tlumaczen, ktore robilem (przez posrednika ma sie rozumiec, wiec nie