Wpis z mikrobloga

Jakby ktoś chciał kolejną lekturę o chorych #!$%@? to zapraszam. #morderca #pato #patola #ameryka
Po więcej historii odsyłam do http://killer.radom.net/~sermord/New/zbrodnia.php-dzial=mordercy.htm
29 lipca 1996 roku nie był dla rodziny Streyle, mieszkającej w mieście Canistota w Południowej Dakocie, zwykłym poniedziałkiem. Tego dnia mały Nathan obchodził drugie urodziny i wszyscy czekali na wieczorne przejęcie z tej okazji.

Piper Streyle miała 26 lat. Przygotowywała swoje dzieci, Nathana i 3-letnią Shainę, do pobytu u opiekunki musiała je do niej odwieźć zanim pójdzie do pracy w Southeastern Children's Center w Sioux Falls. Jej mąż, 29-letni Vance, wyszedł trzy godziny wcześniej.
Około godziny 9:30 do ich przyczepy wśliznął się obcy mężczyzna. Piper, Shaina i Nathan nadal byli w środku. Na oczach dzieci między matką a nieznajomym wywiązała się walka. Napastnik uprowadził kobietę, zostawiając przerażone dzieci w domu.
Po południu Vance zadzwonił do domu, jednak nikt nie podnosił słuchawki. Patty Sinclair, która pracowała razem z Piper, próbowała się z nią skontaktować około godziny 15, ponieważ kobieta nie przyszła pracy. Patty nie kryła zaskoczenia gdy słuchawkę podniosła przerażona Shaina. Spytała dziewczynkę, czy jest w domu ktoś dorosły. 3-latka odpowiedziała, że jest tylko ona i jej brat. Kobietę przeraziła jednak następna informacja Shainy, że jej rodzice prawdopodobnie nie żyją. Potem odłożyła słuchawkę. Patty zadzwoniła ponownie. Shaina, szlochając, powiedziała, że nie chciała, żeby rodzice umarli. Powiedziała, że jej mama wyszła z mężczyzną, który jeździł czarnym samochodem. Patty nie rozłączała się przez ponad 45 minut, próbując uspokoić roztrzęsioną dziewczynkę. W tym samym czasie dyskretnie kazała jednemu ze współpracowników skontaktować się z biurem szeryfa. Szeryf Gene Taylor przyjechał do domu państwa Streyle kilka minut po 17. Zauważył, że drzwi przyczepy były otwarte. W środku zobaczył ślady walki. Na podłodze, razem z innymi rzeczami ,leżała zawartość torebki Piper. Taylor poszedł na tył przyczepy, do sypialni. Znalazł tam Shainę. Dziewczynka nie była ranna, ale płakała. Podobnie jak jej młodszy brat, przeżyła szok. Szeryf nie trafił na żaden ślad ich matki. Pomyślał, że może dzieci po prostu pozostawiono na jakiś czas bez opieki.
Taylor i Jim Stevenson, stanowy oficer śledczy, wypytywali Shainę o wydarzenia tego dnia. Mała powiedziała, że mamusia umrze. "Podły człowiek" wszedł do ich przyczepy, posprzeczał się z mamą i strzelał z pistoletu. Piper, obawiając się, że mężczyzna może skrzywdzić dzieci, kazała im uciec i schować się. Intruz porwał ją i wsadził do czarnego samochodu. Dziewczynka przypomniała sobie, że mężczyzna wychodząc zabrał prezent urodzinowy Nathana, niebieski namiot.

Godzinę po przybyciu szeryfa wrócił Vance. Shaina od razu pobiegła do taty, rzuciła się w jego ramiona i zaczęła płakać. Mężczyzna zapytał córkę, co się stało, ale mała była tak zestresowana, że ciężko było się z nią porozumieć. Wydukała tylko, że przyszedł mężczyzna, zabrał namiot Nathana i że mama już nie wróciła. Vance przeraził się, gdy usłyszał od Taylora, co naprawdę się stało. Jego żona została porwana. Wszystko, co mógł zrobić to zająć się dziećmi i mieć nadzieję, że policja znajdzie Piper żywą.
Trzy dni po uprowadzeniu żony, Vance przypomniał sobie pewną rzecz. Kilka dni przed zniknięciem Piper odwiedził ich pewien mężczyzna. Przyszedł 26 lipca około 7:30 rano. Był to Rob Anderson, łysiejący młody mężczyzna. Chciał zaprosić dzieci państwa Streyle na biblijny obóz, który organizował każdego roku właśnie w lipcu. Vance pamiętał, że nieznajomy wydawał się zaskoczony, gdy go zobaczył - prawdopodobnie nie spodziewał się w domu mężczyzny. Po chwili Anderson spokojnie opowiedział o obozie. Streyle skierował go do Piper. Kobieta stwierdziła, że obóz już się kończy, ale obiecała zapisać dzieci w przyszłym roku. Anderson nie nalegał i przed wyjściem zapisał na kartce swoje nazwisko i numer telefonu. Vance powiadomił o tym wydarzeniu policję. Ta informacja doprowadziła do zidentyfikowania jednego z najbardziej sadystycznych seksualnych morderców w Południowej Dakocie.
Przesłuchanie
Policjanci zaczęli sprawdzać nowe informacje. Głównym podejrzanym stał się 26-letni Robert Leroy Anderson, konserwator w firmie John Morrell & Co. zajmującej się pakowaniem mięsa. Był dwukrotnie żonaty, miał czworo dzieci.

Kilku świadków zeznało, że widzieli czarną ciężarówkę przed przyczepą państwa Streyle w czasie, gdy zaginęła Piper. Człowiek pracujący na autostradzie pamiętał czarny samochód marki Ford Bronco, mijający go chyba trzy razy tamtego dnia – najpierw około 9:45, drugi raz godzinę później i trzeci około 12:30. Paru sąsiadów również mówiło o czarnym Bronco w pobliżu domu Streyle’ów około 11:45. Zeznali, że Shaina i Nathan stali na poboczu drogi, wyglądali na zdenerwowanych. Inni widzieli samochód ponownie godzinę później. Stał dokładnie naprzeciwko przyczepy. Pamiętali również jak mężczyzna w czarnej bejsbolówce i jeansach wychodzi z przyczepy.

30 lipca oficerowie śledczy skontaktowali się z Andersonem i poprosili, by przyjechał na komisariat. Przesłuchanie trwało osiem godzin, nagrano je na wideo. Podejrzany przyznał się do wizyty w domu państwa Streyle cztery dni wcześniej. Wyjawił także, że był u nich 29 lipca, mimo braku tego pytania ze strony policjantów. Chciał prosić Streyle’ów, by pozwolili mu postrzelać z łuku na terenie ich posiadłości, ale drzwi przyczepy był zamknięte. Anderson zeznał, że nic nie wie o uprowadzeniu Piper.

Gdy detektywi przesłuchiwali Roberta, funkcjonariusze uzyskali nakaz przeszukania jego domu i samochodu, niebieskiego Bronco. Znaleźli obciążające dowody, lecz nie było wśród nich niczego, co doprowadziłoby do rozwiązania zagadkowego zniknięcia Piper. Nigdy jej nie odnaleziono.

Decydujące dowody:
W samochodzie Andersona detektywi odkryli rachunki za taśmę izolacyjną, czarną farbę Tempura, pędzle, wiadro. Większość rzeczy kupiono kilka dni przed zniknięciem pani Streyle. Policjanci przypuszczali, że farby użyto do przemalowania auta. Ich podejrzenia okazały się słuszne, co wkrótce potwierdzili eksperci. Pobrane próbki przebadano w laboratorium. Samochód pomalowano tą samą farbą, którą Anderson kupił 29 lipca. Był to specjalny rodzaj farby, który łatwo się nakłada i równie łatwo zmywa. Hipotezę policjantów potwierdził świadek - widział jak Anderson myje samochód w dniu zniknięcia Piper. Robert chciał pozbyć się dowodów i odsunąć od siebie podejrzenie. Nie zrobił tego jednak wystarczająco dokładnie.
Wewnątrz samochodu detektywi dokonali kolejnych odkryć obciążających Andersona. Znaleźli drewnianą platformę z wywierconymi otworami, wyglądającą na urządzenie do krępowania ludzi. Nadgarstki i kostki stóp być można było włożyć w metalowe obręcze umieszczone w desce. Platforma idealnie pasowała do wymiarów ciężarówki. O drewno zaczepiły się włosy, które genetycznie odpowiadały włosom Piper. W ciężarówce znaleziono także brudną szuflę, paski do przenoszenia mebli, tytoń, skrzynkę z narzędziami, należące do państwa Streyle. Zdziwienie wywołała sierść ich psa. Robert Anderson miał drugą, ciemniejszą stronę natury.

W domu Roberta w Sioux Falls policjanci znaleźli parę jeansów. Leżały w koszu z brudnymi ubraniami. Były poplamione krwią. Po zbadaniu okazało się, że nie jest to krew Andersona ani nikogo z jego rodziny, więc prawdopodobnie należała do Piper. Na jeansach znaleziono również plamy nasienia. Niestety, nie udało się pobrać próbek o takiej jakości ,by stwierdzić, czy jest to nasienie Roberta. Funkcjonariusze odkryli komplet kluczyków do kajdanek. Anderson gwałtownie zaprzeczał ich posiadaniu. Po przesłuchaniu został zwolniony. Policjanci mieli za mało dowodów łączących go z porwaniem pani Streyle.
Tego samego dnia wezwano Vance'a i Shainę. Pokazano im sześć zdjęć przedstawiających podejrzanych. Jedno zdjęcie pochodziło ze starego prawa jazdy Andersona, miał na nim długie włosy i wąsy. Ani ojciec, ani córka nie rozpoznali mężczyzny, który był w ich domu. Dwa dni później wezwano ich ponownie. Znów pokazano im zdjęcia, tym razem jedno z nich przedstawiało Andersona ogolonego i z krótkimi włosami. Vance i Shaina prawie natychmiast wskazali go rozpoznali. Pozytywna identyfikacja była tym, na co czekali detektywi. 2 sierpnia 1996 roku Robert Leroy Anderson został aresztowany. Postawiono mu zarzut uprowadzenia. Z powodu braku ciała nie można było go oskarżyć o morderstwo. We wrześniu rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę poszukiwania Piper oraz dowodów, które pozwoliłyby oskarżyć Andersona o zabójstwo. Detektywi chcieli mieć pewność, że Robert dostanie najwyższy wymiar kary. Setki osób przeszukiwały zalesione tereny wokół rzeki Big Sioux River w pobliżu miasta Baltic w Południowej Dakocie. Znaleziono kilka ciekawych rzeczy. Jedną z nich był fragment koszulki z logiem "Code Zero". Taką samą koszulkę miała na sobie Piper w dniu porwania. 29 lipca pewien mężczyzna znalazł fragment innej koszulki. Czarno-biała pasiasta koszulka leżała przy drodze niedaleko miasta Baltic. Na początku znalazca myślał, że koszulka należała do jakiegoś sędziego. Wrzucił ją do bagażnika samochodu. Oddał ją policji, kiedy dowiedział się o poszukiwaniach, W miejscu, gdzie fragment znajdował się strzęp koszulki, leżała również zwinięta taśma izolacyjna. Na taśmie były ludzkie włosy. Po ich zbadaniu okazało się, że włosy pochodzą od Piper. Taśma natomiast pasowała do jednej z rolek, które znaleziono w samochodzie Andersona.
Wkrótce trafiono na kolejne dowody. W pobliżu rzeki znaleziono kilka kawałków sznura i łańcucha, klucz oczkowy, wibrator i do połowy wypaloną świecę. Prawdopodobnie narzędzia te służyły do torturowania ofiary i wskazywały, że Robert był sadystą seksualnym.

W maju 1997 roku Robert Leroy Anderson został uznany winnym uprowadzenia Piper Streyle. Skazano go na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Wyrok odsiadywał w Więzieniu Stanowym w Południowej Dakocie. Jednak nie była to jedyna zbrodnia, o jaką został oskarżony.
Sprawą Roberta zainteresowali się Hazelwood i Michaud. Według nich sporo dowodów wskazywało, że Anderson był sadystą seksualnym - podniecało go zadawanie fizycznego i psychicznego cierpienia bezradnej ofierze. Ta opinia bazowała na czterech punktach:

1 - Anderson wykazywał oczywiste zainteresowanie seksualną niewolą, oznaką seksualnego sadysty, o czym świadczyły narzędzia służące do zniewalania, sztuczne prącie, częściowo spalona świeca, kajdanki, taśma izolacyjna itp.
2 - Dowody znalezione przez oficerów śledczych wyraźnie wskazywały fizyczne tortury. Prawdopodobnie po tym jak Piper została uprowadzona, Anderson wywiózł ją do lasu za miastem Baltic. Tam założył jej metalowe obręcze na ręce i nogi, a usta zakneblował taśmą. Zdarł z niej koszulkę. Torturował kobietę używając świecy i sztucznego prącia. Później ją zgwałcił. Następnie zamordował i pozbył się ciała.
3 - Anderson znajomym nigdy nie ukrywał, że lubi seks analny. Taka forma współżycia nie odpowiadała jednak jego żonie. Badania przeprowadzone przez Hazelwooda i Michauda dowodzą, że sadyści seksualni preferują właśnie taką formę współżycia. Naukowcy przypuszczali, że Anderson używał sztucznego prącia, by odgrywać swoje fantazje.
4 - Sugerują, że sadyści seksualni planują swoje zbrodnie znacznie bardziej szczegółowo niż inni przestępcy.

Jeden ze starych przyjaciół Andersona, Jamie Hammer, dostarczył oficerom śledczym wielu informacji świadczących o sadystycznym i agresywnym zachowaniu Roberta. Dowiedzieli się, że Piper nie była jego jedyną ofiarą. Robert Anderson prawdopodobnie polowałby na kobiety, dopóki nie zostałby złapany. Hammer zeznał, że już w szkole średniej Anderson wykazywał obsesję na punkcie torturowania i mordowania kobiet. Jamie zainteresował się tematem, więc często o tym rozmawiali i planowali zbrodnię doskonałą. Po pewnym czasie dopracowali każdy szczegół. Nadeszła pora, by fantazje stały się rzeczywistością. Mężczyźni planowali, że razem uprowadzą jakąś kobietę. Kupili kolczatkę i położyli ją na drodze. Ofiara miała złapać gumę. Chcieli zaatakować niczego nie podejrzewającą kobietę. Hammer nie wiedział, że Robert ma już kogoś konkretnego na myśli - 26-letnia Amy Anderson (zbieżność nazwisk przypadkowa).

W listopadzie 1994 roku Amy przez natknęła się na kolczatkę. Wracała od przyjaciela. W pobliżu miasteczka Tea w Południowej Dakocie przebiła oponę i zatrzymała się na poboczu. Otworzyła bagażnik, by wyjąć koło zapasowe. Wtedy pojawił się Robert. Złapał dziewczynę i zaczął ciągnąć ją w stronę lasu. Amy udało się wyrwać z uścisku. Biegiem wróciła na drogę, zatrzymała przejeżdżający samochód i wsiadła do środka. Zdołała wyjść z tego bez szwanku. Rozpoczęto śledztwo, ale sprawa stanęła w miejscu. Dopiero gdy Anderson został oskarżony o uprowadzenie pani Streyle, wrócono do nieudanego porwania Amy Anderson. Dziewczyna zidentyfikowała Roberta, ale nigdy nie doszło do procesu, ponieważ oprawca został już skazany za porwanie Piper.

Inny kolega Roberta również zdecydował się zeznawać. Glen Marcus Walker również zamieszany był w sprawę nieudanego porwania Amy. Kilka lat później przyznał się do winy. Jednak detektywi odkryli, że kilka miesięcy wcześniej Walker i Anderson popełnili znacznie okropniejszą zbrodnię.
Morderstwo Larisy Dumansky
W 1991 roku Larisa (29 lat) i Bill Dumansky przybyli do Południowej Dakoty z Ukrainy. Chcieli zacząć nowe życie w Stanach Zjednoczonych. Znaleźli pracę w firmie John Morrell & Co. Później Bill znalazł inne zajęcie, ale Larisa została w firmie. Pracowała przeważnie na nocną zmianę. Dzięki temu poznała i zaprzyjaźniła się z konserwatorem Robertem Leroyem Andersonem.

Roberta i Glena fascynowały brutalne morderstwem. Obaj chcieli dowiedzieć się jak to jest, gdy uprowadza się i zabija kobietę. Wspólnie opracowali złożony plan porwania Larisy. Anderson śledził ją od kilku miesięcy. Mężczyźni rozłożyli kolczatkę na drodze. Chcieli zaatakować kobietę, która zatrzyma się z powodu przebitej opony. Początkowo jednak patent z kolczatką się nie sprawdzał. Larisa wiele razy łapała gumę, ale nigdy nie zatrzymywała się w odosobnionym miejscu. Mężczyźni musieli więc wymyślić coś innego.

26 sierpnia 1991 roku na firmowym parkingu Robert z nożem w ręku podszedł do Larisy. Kazał jej wsiąść do swojego samochodu. Czekał w nim Glen. Mężczyźni zawieźli kobietę nad jezioro Vermillion. Tam Walker obserwował jak Anderson wyciąga kobietę z samochodu i kilkakrotnie ją gwałci. Larisa błagała o życie, jednak na Robercie nie robiło to żadnego wrażenia.

Gdy tylko Anderson został skazany za uprowadzenie Piper, Walker przyznał się do współudziału w porwaniu Larisy. Powiedział, że razem z Robertem dokładnie to zaplanowali, jednak stwierdził, że nie miał nic wspólnego z gwałtem i morderstwem. Mężczyzna wyjawił, że Anderson udusił Larisę używając taśmy, a później spalił zwłoki. W dniu śmierci Larisa była w 6 tygodniu ciąży. Pamiętał miejsce, gdzie Robert spalił ciało ofiary.

20 maja 1997 roku Glen zaprowadził policjantów na "grób" Larisy. Eksperci sądowi wykopali 57 części ciała kobiety, wśród których były między innymi ząb, żebro, kości z prawego i lewego przegubu, kilka palców, prawa noga, kilka paznokci, szczęka, fragmenty kości szyi. Niedaleko "grobu" znaleziono parę rękawic roboczych, kilka kul, buty Larisy, fragmenty jej paska i ubrań oraz biżuterię.

Wszystkich zastanawiała niekompletność zwłok. Nie było żadnych śladów zwierząt, a miejsce było trudno dostępne. Dopiero kilka miesięcy później policja wiedziała więcej.

Przyznanie się:
W sierpniu 1997 roku Jeremy Brunner, współwięzień Andersona, poprosił o kontakt z biurem prokuratora generalnego. Miał informacje o zbrodniach popełnionych przez Roberta. Jeremy zeznał, że Anderson chełpił się i przechwalał zamordowaniem Piper i Larisy. Mężczyźni dzielili celę przez tydzień. W tym czasie Brunner poznał dokładne szczegóły obu morderstw. Anderson przyznał, że jest seryjnym mordercą. Zbiera trofea, które trzyma w domu swojej babci, podał nawet ich dokładną lokalizację. Policjanci przeszukali dom babci Roberta zgodnie ze wskazówkami mężczyzny. W schowku znajdowały się miedzy innymi pierścionek i naszyjniki należące do Piper i Larisy oraz pistolet Roberta.

Anderson przewidywał, że Walker opowie policji o morderstwach. Podejrzewał też, że Glen wskaże miejsce, gdzie leży ciało Larisy. Dlatego na wypadek, gdyby policja znalazła zwłoki ofiary, postanowił usunąć jej zęby i czaszkę. Dzięki temu policjanci nie zidentyfikowaliby ciała i nic nie łączyłoby go z tym morderstwem. Hazelwood i Michaud sugerowali, że Anderson wyrzucił głowę i zęby przez okno samochodu, kiedy wracał z miejsca morderstwa. Zagadkę wyjaśniły zeznania Brunnera. Jeremy twierdził, że Robert wiele opowiadał o porwaniu Piper. Anderson zgwałcił i udusił kobietę, a jej ciało wrzucił do rzeki Big Sioux River. Potem wrócił do przyczepy państwa Streyle, ponieważ zostawił tam zegarek. Przy okazji zabrał namiot. Dlatego świadkowie widzieli go kilkakrotnie w pobliży przyczepy.

Podczas innej rozmowy Robert poprosił Brunnera, by ten zamordował Walkera. Anderson mu nie ufał i podejrzewał, że powie o wszystkim policji. Gdy Jeremy się zgodził , kolega dał mu dwie mapy. Na jednej zaznaczył dom Walkera, na drugiej dom swojej babci, gdzie ukrył pistolet. Jednak Brunner wcale nie miał zamiaru robić zabijać Glena. Wolał dobić targu z policją – krótszy wyrok w zamian za zeznania. Dzięki informacjom Brunnera, Walkera i Hammera, Robert Leroy Anderson po raz drugi stanął przed sądem.

4 września 1997 Anderson został oskarżony o zabójstwo Larisy Dumansky oraz o zgwałcenie i zamordowanie Piper Streyle.

Śmierć dla mordercy:
Proces rozpoczął się w pierwszym tygodniu marca 1999 roku. Roberta reprezentowali John A. Schlimgen i Mike Butler. Głównym oskarżycielem był Larry Long, a sędzią - Tim Dallas Tucker. Proces trwał około miesiąca. W jego trakcie przedstawiono zapis zeznań Shainy Streyle. Dziewczynka nie zeznawała osobiście, bo policja chciała oszczędzić jej stresu. Stawili się natomiast świadkowie, przyjaciele Andersona oraz Jeremy Brunner. Dowody przeciwko Andersonowi były miażdżące. Obrona nie miała żadnych szans. 6 kwietnia 1999 roku ława przysięgłych wydała werdykt. Anderson został uznany winnym popełnienia czterech przestępstw: gwałt i morderstwo Piper Streyle oraz uprowadzenie i morderstwo Larisy Dumansky. Trzy dni później ta sama ława przysięgłych skazała Roberta Leroya Andersona na śmierć.

Glena Walkera osądzono w marcu 2000 roku. Przyznał się do próby uprowadzenia Amy Anderson, do planowania porwania, pomocy w porwaniu i morderstwie Larisy Dumansky. Został skazany na 30 lat pozbawienia wolności.

W styczniu 2002 roku Anderson odwołał się do Sądu Najwyższego Południowej Dakoty. Jego prawnicy przedstawili w apelacji listę 18 punktów, m.in. wskazywali na tajną umowę między oskarżycielami a Jeremym Hammerem, mającą na celu uzyskanie obciążających zeznań. Prawnicy zwrócili także uwagę, że ich klient nie był osobno sądzony za porwanie i morderstwo Larisy Dumansky. Nie mógł również wygłosić mowy końcowej przed ogłoszeniem wyroku.

Sąd Najwyższy obradował w tej sprawie w marcu 2002 roku. Decyzja miała być ogłoszona w maju 2003 roku, jednak Anderson już jej nie poznał. 30 marca 2003 roku Robert Leroy Anderson popełnił samobójstwo. Powiesił się przebywał podczas pobytu w izolatce. Przeniesiono go tam z celi śmierci, ponieważ znaleziono przy nim żyletkę. Prawdopodobnie chciał się zabić przy jej pomocy.
Około trzech miesięcy wcześniej samobójstwo popełnił ojciec Roberta, strzelając sobie w głowę. Wiadomość o śmierci ojca mogła sprowokować Roberta do odebrania sobie życia.

Sąd Najwyższy Południowej Dakoty odrzucił apelację Andersona. Być może Robert popełnił samobójstwo, ponieważ przewidywał, że odrzucona tak to się skończy.
  • 2