Wpis z mikrobloga

#panjaszczurka #oblivion #morrowind

Udało mi się, w miarę łatwo, odnaleźć dom Caiusa Cosadesa. Na początku, półnagi starzec, wypierał się swojego nazwiska, lecz gdy pokazałem mu list, który dla niego przyniosłem, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Powitał mnie oficjalnie i zaproponował dołączenie do organizacji zwanej Ostrzami. Zgodziłem się, lecz przed zaakceptowanie nowych obowiązków, poprosiłem o odrobinę czasu, bym mógł dokładnie zwiedzić miasto.

Gdy spacerowałem uliczkami Balmory, w jednej z dzielnic ujrzałem znak, który znałem ze Skyrim jak i Cyrodiil.
Gildia Magów! Krzyknąłem i ruszyłem w stronę budynku. Ciężkie, drewniane drzwi zaskrzypiały i z trudem zdołałem je otworzyć. Ledwo przekroczyłem progi stowarzyszenia, a zostałem powitany przez Masalinie Merian, która przedstawiła się jako przewodnik po gildii magów. Jako, że poświęciłem trochę czasu w podróży na rozwój talentów magicznych, poprosiłem o przyjęcie mnie w szeregi czaro miotów. Bretonka zmierzyła mnie wzrokiem od stup do głów i powitała, jako Zrzeszonego. Wytłumaczywszy mi czym zajmują się studenci, skierowała mnie do Ajiry, Khajitki, która miała mi zlecić moje pierwsze zadanie.
Nie byłem pocieszony tym faktem, gdyż nie cierpię kotołaków, ale nie miałem innego wyboru.

Ajira, jak się później dowiedziałem, szkoli się w dziedzinie alchemii i potrzebowała pomocy w zdobyciu czterech, różnych grzybów. Gdyby to ode mnie zależało, nigdy bym nie pomógł kocurom, lecz sytuacja zmusiła mnie do zaciśnięcia zębów i spełnienia prośby mojej rozmówczyni.

Wyruszyłem, według wskazówek, na południe. Krajobraz różnił się znacząco od tych, które widziałem w krainie nordów, czy w prowincji imperialnej. Wyspa wyglądała na pustą, nieprzyjazną i niebezpieczną. Jedynymi bezpiecznymi miejscami wydawały się miasta. Przyspieszyłem kroku.

Po około godzinie dotarłem na bagna, które opisywała Ajira. Bez większych trudności odnalazłem gatunki grzybów, które potrzebowała. Wziąłem kilka sztuk więcej dla siebie, gdyż sam szkolę się sztuki alchemii. W drodze powrotnej natknąłem się na dwóch jegomościów. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się, że pracują w kopali, z której wydobywają jaja Kwam, tutejszych zwierząt. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, lecz postanowiłem wypróbować na biedakach moje talenty magiczne. Pojedynek nie należał do łatwych, lecz przyzwany szkielet i kilka kul ognistych, pomogły mi odnieść zwycięstwo. Zabrałem wszelkie kosztowności, jakie udało mi się znaleźć przy zwłokach i wróciłem do siedziby Gildii.

Ajirze nie wspomniałem o incydencie z górnikami, wręczyłem pozyskane grzyby. Khajitka podziękowała i zarekomendowała mnie do awansu. Wróciłem do Masalinie, która z uśmiechem na ustach oświadczyła, że za dobrze wykonane zadanie, mogę szczycić się tytułem Ucznia.

Pobierz VigoVonHomburgDeutschendorf - #panjaszczurka #oblivion #morrowind

Udało mi się, w ...
źródło: comment_MBQ98n77T6IHCei3lQdjyzqxQJuksGsY.jpg
  • 10