Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #linkinpark #alternativerock #00s

echa Depeche Mode - playlista

#2
Linkin Park - Breaking The Habit

-panie prezesie, a nie było tam przypadkiem Mansona? Marylina Mansona?
-no był, ale nie w pierwszej dziesiątce...

tym co zdecydowało o wyrzuceniu Kapłana Szatana z rankingu, jest fakt, jak ciężko jest mi wrzucić jego wizerunek i resztę skradzionych inspiracji do worka pomysłów, związanego depeszową powagą i dyscypliną. czyli tym co pozwalało trzymać w ryzach wspomniany worek i nie pozwalało puścić szwów w krytycznych momentach.

ale wiadomo - postać nieco niedoceniana w środowisku "bardziej świadomych odbiorców", które albo nie chce, albo nie potrafi dostrzec, jak Manson potrafił w swoim cyber-gotyckim, chrześcijańskim kiczu prowadzić krucjatę brzydoty, która zebrała żniwa nawet w mainstreamowym światku. tym samym kwestionując, w napastliwy i odrzucający sposób, standardy "piękna i wdzięku".
a sama kreacja z czasów Mechanical Animals, to wytwór na pograniczu wczesnego Michała Wiśniewskiego i zagubionego brata Ziggy'ego Stardusta, który nie zdążył w porę uciec przed apokalipsą. czy potraficie wyobrazić sobie coś bardziej wynaturzonego? no właśnie.

ale skupmy się na tym, co odważyłem się dzisiaj wstawić.

Linkin Park to niezwykle łatwy do wyśmiania i wyszydzenia zespół. począwszy od gimbusiarskiego fanbejsu(w czasach, gdy nie istniało pojęcie gimbazy), w który niegdyś sam się wpisywałem(każdy z nas, urodzony w pierwszej połowie 90s się w niego wpisywał). po przez niestrawny i odpychający swoją nachalnością w sprzedawaniu się jako "nowa-jakość"(#!$%@? #!$%@?, przecież mariaż rocka i elektroniki to nie jest nic nowego od 50 lat). kończąc na muzycznej drętwocie i prostolinijności nu-metalowego piosenkowania, które jak te cegły, rozbijane ciosem karateki przez mojego ojca 20 lat temu, nadaje się tylko do wyrzucenia na gruz. nie, i wcale nie pomaga animowana, japońska otoczka i rozczepianie ludzkich tożsamości w grach mmorpg za pomocą katany. nie umiecie pisać piosenek i tyle.

jednak Breaking The Habit jest dla Linkin Park tym, czym dla polskiego narciarstwa był złoty medal Wojciecha Fortuny(xD). jeden niesamowity skok, szczęśliwy traf. ułożenie planet, które występuje tylko raz na milion lat, warunki atmosferyczne tak dobre, że nawet jakby spuścić z rozbiegu drewniany pieniek na nartach, to pobiłby rekord świata z palcem w hubie.

tym co najbardziej urzeka i wciąga słuchacza przy kontakcie z Habitem jest wielowarstwowość kompozytorskiego środowiska. które autentycznie żyje, ewoluuje, oddycha miejskim, cyber-punkowym powietrzem zanieczyszczonym sadzą z neonowych światełek. i jest epizodycznie wspomagane super-bohaterskimi akcjami ratowania społeczeństwa. zwalczając zrobotyzowaną przestępczość, cyfrowymi impresjami niesienia wyższych wartości. i właśnie w tym operowaniu mikro i makro skalą muzycznych uczuć widzę pokoleniową ciągłość, i dzielenie depeszowego zamiłowania do piosenkowego kamuflowania wspomnień i emocji, w syntetycznie zaprogramowanym dźwięku.
KurtGodel - #godelpoleca #muzyka #linkinpark #alternativerock #00s 

echa Depeche M...
  • 4