Wpis z mikrobloga

Dla wszystkich spod tagu #przegryw mam małą, malutką poradę jak chociaż przez chwilę poczuć, że jednak nie do końca jesteś produktem ubocznym tego świata. Nie będzie tu o bieganiu, zaczepianiu kobiet w barze czy zapisywaniu się na kurs tańca. Zacznij swoją przygodę z #krwiodawstwo.

Idziesz sobie do tego punktu, miła pani o wszystkim cię informuje, daje ankietę, sprawdza czy się kwalifikujesz, potem masz wywiad z panią doktor, która analizuje Twoje wyniki, jak się kwalifikujesz to super, jeśli nie to żadna strata. Wszyscy są mili i nie czujesz się jak petent w urzędzie. Dostajesz kawę i batoniki, które radośnie konsumujesz, a następnie idziesz na wygodny fotel, gdzie pielęgniarka wbija ci igłę i siedzisz te dziesięć minut, a z twojego ciała spływa 450ml życiodajnej cieczy. Po wszystkim żegnacie się uprzejmie, dostajesz 8 czekolad i wychodzisz z centrum biedniejszy o te pół litra krwi.

Wczoraj zacząłem dzień od dołka, przypomniałem sobie o oddaniu krwi i po wizycie w centrum humor autentycznie mi się poprawił. Szczególnie gdy dowiedziałem się, że mojej krwi na stanie jest bardzo mało.

Pozdro i z fartem
  • 5