Wpis z mikrobloga

Rafałowi Kalukinowi w najnowszej "Polityce" udało się chyba trafnie uchwycić sedno siły Kaczyńskiego, polityczne arcydzieło wrzucenia - tak przecież odległych od siebie jak Wałęsa i Kwaśniewski - wrogów do jednego worka za pomocą umiejętnego kształtowania języka:

[W II RP] wyróżniała się zwłaszcza propaganda endecka, która lansowała dwubiegunowy podział sceny politycznej. Po jednej stronie obóz narodowy, po drugiej – „konserwatywno-radykalno-socjalistyczno-ludowy podszyty masonerią i idący pod ramię z żydami i z Niemcami”. Skumulowanie rozproszonych dotąd wrogów w ramach jednej formacji nie było oczywiście takie proste. Wymagało teorii spiskowych oraz nienawistnej retoryki. Tak szkaradne monstrum kwalifikowało się do całościowej eliminacji. Gdy jednak faktycznie doszło do przesilenia, akurat to nie endecy okazali się jego beneficjentami.

Podobnej operacji na języku polityki dokonał w III RP Jarosław Kaczyński. Jego największym osiągnięciem i źródłem politycznej długowieczności jest ujednolicenie obrazu wroga. Wyciągnął wnioski z własnej klęski w latach 90. Tak dalece zaangażował się wtedy w osobistą wojnę z Lechem Wałęsą, iż siłą rzeczy – będąc zdeklarowanym antykomunistą – stał się cichym sojusznikiem Aleksandra Kwaśniewskiego w rozgrywce o prezydenturę. Za tę małostkowość wyborcy ukarali wtedy Kaczyńskiego odsunięciem.

Toteż gdy otrzymał drugą polityczną szansę, poprowadził rozgrywkę tak, aby symboliczny Wałęsa i symboliczny Kwaśniewski znaleźli się teraz w jednym wrogim obozie. Upchnął do niego historycznych przywódców Solidarności i formację postkomunistyczną, a także liberałów, niepisowskich konserwatystów, ludowców. Elity intelektualne i liderów społeczeństwa obywatelskiego („salon”, „łże-elity”) zbełtał w jednym kotle z elitami biznesu, dawnymi peerelowskimi służbami i mafią („układ”). Odtąd miejsce każdego, kto kwestionował ten podział, było tam, gdzie „kiedyś stało ZOMO”.

Perswazja Kaczyńskiego, choć na bakier z racjonalnością, okazała się sugestywna. Ale Hannah Arendt już dawno zauważyła, że masy nie pragną racjonalności, lecz spójności. Stąd skuteczność konstrukcji spiskowych. Język Kaczyńskiego naprawdę więc zmienił rzeczywistość. Sprawił, że Wałęsa pogodził się z Kwaśniewskim. Wymazał z politycznej mapy obszerne centrum. Trwale upolitycznił polski katolicyzm. Brutalność tego języka była zresztą kwestią wtórną. Używane przez Kaczyńskiego epitety trwale weszły do polszczyzny, choć prezes traktował je użytkowo. Stanowiły wartość służebną wobec totalizacji podziału.


( https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1761614,1,brutalny-jezyk-wladzy.read )

#historiapolitycznaiiirp

#polityka #neuropa #kaczynski #dobrazmiana #historia #jezykpolski #socjologia
eoneon - Rafałowi Kalukinowi w najnowszej "Polityce" udało się chyba trafnie uchwycić...

źródło: comment_MHDTFBIqSdSYiOnQtx1vTKYmS5vpWCLs.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
@eoneon świetnie pisał o nim i o Tusku Krasowski, dwa brutale polskiej polityki. Obaj pożarli swoich ojców politycznych, bili w plecy i tworzyli podziały w których byli zawsze na przedzie
  • Odpowiedz
@eoneon: Trafny teskt. Zawsze mnie dziwiło, że retoryka PIS potrafi do jednego wora wrzucić wszystkich swoich przeciwników politycznych, nawet jeśli nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Ale nie przyszło mi do głowy, że i w tym Kaczyński wzorował się na II RP.
  • Odpowiedz