Wpis z mikrobloga

Jak widzę Candy Dulfer to dostaję #!$%@?! Mój ojciec któregoś dnia uznał że on se chce takiej jednej saksofonistki posłuchać co od lat jej nie słuchał. No i zaczęło się. #!$%@? przez dwa tygodnie szukał jej po internetach aż w końcu gdy wrócił na weekend do domu(jest kierowcą tira i sika do butelek po Nestea) oznajmił że znalazł te saksofonistkę i ona się Candy Dulfer nazywa i ma na laptopie jej piosenkę ściągniętą. Zgadza się JEDNĄ piosenkę. Wtedy zaczęło się piekło. #!$%@?, jako że jeździł nocami, jak wracał do domu to #!$%@? od 7:00 rano #!$%@?ł te #!$%@?łą piosenkę. #!$%@? potrafił przez 3 #!$%@? godziny siedzieć w kuchni, jarać szlugi i zapijać je kawą słuchając w kółko tej samej 5 minutowej #!$%@?łej piosenki. #!$%@? miał wtedy kilka dni wolnego akurat więc po paru dniach budziłem się rano spocony ze strachem wyczekując dzwięków saksofonu. Gdy minął drugi tydzień zacząłem grozić ojcu #!$%@? i rozważałem samobójstwo. W końcu gdy minął miesiąc matka powiedziała mu że jeżeli jeszcze raz usłyszy tę #!$%@?łą piosenkę to mu #!$%@? z patelni a że matka słow dotrzymuje to ojciec już jej więcej nie puszczał.
Mimo że minęło już 5 lat od tego czasu to wciąż jak słyszę ten konkretny utwór to na dźwięk saksofonu dostaję #!$%@? jak gieroje z Iraku ze stresem pourazowym. Candy Dulfer jak ja cię #!$%@? nienawidzę.