Wpis z mikrobloga

Chociaż pod jednym względem miałem dobrze w domu rodzinnym. Sprawę wiary, chodzenia do kościoła, czy na lekcję religii pozostawiono mi do samodzielnego wyboru. "Będziesz miał potrzebę to pójdziesz, nie będziesz chciał to nie pójdziesz, nikt cie nie będzie na siłę zaciągał końmi. Kropka." Pamiętam jak w tym samym czasie moi równolatkowie (może mieliśmy po 14-15 lat) byli nagabywani przez rodziców, zmuszani do chodzenia do kościoła, przepytywani z tego co było na kazaniu, który ksiądz prowadził mszę etc.

Pamiętam po kilku latach jak nadal nawet 20 letnie chłopy nie odczuwając kompletnie żadnej potrzeby pójścia do kościoła kombinowali jak oszukać starych, że byli w kościele, a w tym czasie palili papierochy na osiedlu, żeby odstać regulaminowy czas po którym można wrócić bez przypału do domu, bo rodzice już z zegarkiem w ręku kontrolowali o której mniej więcej powinni być z powrotem w domu.

I muszę nadmienić, że było to 20 lat temu, także uważam pod tym względem rodziców za swego rodzaju bohaterów, bo oni też średnio zapatrywali się na tematy wiary i wiem jak byliśmy obcesowo traktowani na osiedlu, czy przez niektórych sąsiadów z samego faktu, że nie za często uczęszczamy do kościoła.

Wiem, że gadano o nas za plecami w stylu "a wie Pani kochana, że ci Thisismaddnesowie to ksiundza podobno po kolędzie nie wpuszczają już drugi rok?!". Na klatce schodowej też były zaczepki sąsiadki, że ona klęczniki szyje dla księdza w wolnym czasie, a co tam u nas w tej kwestii? Pamiętam też jakim szokiem było kiedy wychodziłem z kromką z wędliną w piątek na osiedle (tak, kiedyś dostawało się wałówkę na wyjście z domu jak szło się kopać w piłę pół dnia, żeby nie paść z głodu ;)), od razu poszło po osiedlu, że mały bezbożnik jestem, a rodzice to już w ogóle na stos, bo jak tak można dziecko wychowywać w ogóle w takim nieposzanowaniu religii chrześcijańskiej!

Rodzice nigdy nikogo nie nagabywali co do swojego sceptycyzmu w stosunku do wiary, nigdy nikomu nie próbowali udowodnić, że tamci są zacofanymi głupkami, nie dotykali w ogóle tematów wiary towarzysko, religii, nie łazili po osiedlu i nie obrabiali ludziom dupy w tej kwestii, a wiem o tym i znam do dzisiaj żyjące osoby (stare dziadki i babcie ledwo powłóczące nogami) co to całe życie interesowali się nami, jak żyjemy, czemu w kościele nas nie widać, dlaczego księdza nie przyjmujemy. #!$%@? ich chciał strzelić o to, a jak zbierali się w grupki człapiąc z niedzielnej mszy to widziałem te ostentacyjne i wymowne ruchy głową w moją stronę jak sobie coś tam pod nosem gadali do siebie. To po prostu dało się odczuć, jak sąsiadka której nigdy nic złego nie zrobiliśmy udaje, że nie słyszy jak jej głośno mówię "dzień dobry".

Tak mnie jakoś naszło, żeby to napisać ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#wiara #bekazkatoli ?
  • 8
@thisismaddnes najgorszy rodzaj ludzi ci sąsiedzi, chociaż myślę, że na osiedlu w mieście jest lepiej, niż na wiosce, gdzie jest o wiele mniej osób, z tego powodu, że na osiedlu zawsze się znajdzie jakiś normalny sąsiad/sąsiadka, którymi można pogadać albo odpowiedzą chociaż na dzień dobry, przytrzymają drzwi od windy jak Cię widzą etc
@NorskArisk: No tu się zgodzę, bo faktycznie znalazło się kilku sąsiadów na klatce (niestety już nie żyjących) co to potrafili się wyłamać, podejść coś zagadać, a na wsi to podejrzewam już zupełne odrzucenie w tych czasach by było i nawet jakby jakiś sąsiad chciał się wyłamać to pewno ze strachu przed większością by tego nie zrobił.
@DzikiChleb: No to czas zebrać się w sobie i powiedzieć rodzicom, że jak będziesz
@DzikiChleb: bierz fona i do parku czy gdzieś. Ja tak robiłem jak mnie tez zmuszali. W końcu im sie znudziło bo wiedzieli ze mam #!$%@? i nie chodzę.
A tak btw niech zgadnę, rodzice tez nie chodzą ale Tobie każą?