Wpis z mikrobloga

Hjallbrekka 850 Intermedium 2 #lacunafabularniehjallbrekka
Wołam z tego komentarza.
Otwórz w nowej karcie muzykę przed rozpoczęciem lektury.
Out-of-character dozwolony w tym wątku.
-----------------------------------------------------------------------

- Jak Ci na imię?

- Valerie, a to mój brat Tillmann.

- Skąd znacie nasz język?

- Podróżujemy od najmłodszych lat. Jestem córką margrabiego Godryka z północnej Lotaryngii. Z obawy przed podziałem marchii ojciec chciał przekazać tron najstarszemu synowi, a mojemu bratu Godrykowi, a nam szykował "kariery" w zakonie.

- Wypowiedziałaś dużo słów, których nie rozumiem. Wrócimy do tego później. Co robiłaś na Pomorzu?

- Chcieliśmy poznać życie Słowian. Chcieliśmy spisać relację z ich ludowych podań. Planowaliśmy spotkać się z władcą Słowian na tych terenach Lechem. To prosty lud, który nie dokumentuje swojej historii.

- My też, jak to ujęłaś, nie dokumentujemy naszej historii - od tego mamy bardów, którzy po wsze czasy będą chwalić męstwo nasze i przodkow. Czy nas również uważasz za prosty lud?

- ...

- Nigdy wcześniej nie widziałaś Wikinga?

- Byliśmy w Danii, ale Wy się nieco różnicie od Duńczyków. Żyjecie ze sobą w zgodzie?

- Nie Ty zadajesz tutaj pytania, piękna.

Valerie wzdrygnęła się, ale szybko pożałowała swojego odruchu.

Sigmund spojrzał na jej brata, patrzącego z nienawiścią na swojego ciemiężyciela i jego żonę. Co ciekawe, Gyda obdarzała Valerie dokładnie takim samym spojrzeniem.

- Nie jesteśmy barbarzyńcami, za jakich nas uważacie - ciągnął jarl. - Chcę, żebyś poznała moją drugą twarz. W osadzie potrzebujemy ludzi o różnych talentach. Co potraficie?

- Czytamy i piszemy. Tillmann zajmuje się studiowaniem wojskowości krajów, które odwiedzamy, ja śledzę religijne i codzienne zwyczaje. Poza Waszą mową znamy język frankijski, dodatkowo znamy trochę słowiański i anglosaski.

- Kim są Anglosasi?

- Lud wyspiarski na północ od Frankonii. Nigdy o nich nie słyszeliście?

- My jesteśmy na północ od Frankonii!

- To nie tak, widzisz Sigmundzie...

- JARLU SIGMUNDZIE TY FRANKIJSKA SZMATO - ryknęła nagle Gyda

- Ale po co te nerwy Gydo? - zapytał z głupim uśmieszkiem jarl - przecież nie będę jej pieprzył czy coś. Wolałbym najpierw zapytać o zgodę...

- Co?! - Gyda gotowała się ze wściekłości - Potężny jarl musi prosić frankijską szmatę o zgodę na pieprzenie?

- No dobrze, zgwałcę ją dzisiaj przed wieczerzą.

- Ani mi się waż! - warknęła Gyda

- To co mam robić? Inną niewolnicę mogę sobie przeleciec?

- A musisz mi to zawsze tak oznajmiać.

- Ty mi powiedz co mam robić - jarl powstrzymywał śmiech

- Rób co chcesz - rzuciła Gyda, po czym obróciła się na pięcie i wyszła.

- Włos Ci z głowy nie spadnie, póki będziesz dla nas pracowała i będziesz pożyteczna. Twój brat też - rzucił w stronę Tillmanna - a Ty chłopcze przestań zaciskać tak te swoje perłowe zęby, bo Ci się połamią, hahaha. WEZWIJCIE TEGO STAREGO FIRCYKA SLOTHIEGO.

[...]

- Do usług jarlu. - Slothi przytargał ze sobą kilka własnoręcznie wykonanych map.

- Pokaż jedną ze swoich map świata. Tillmann, gdzie jest ta Anglosasja?

- Mniej więcej tutaj jarlu. Wystarczy płynąć wzdłuż wybrzeża i odbić w tym miejscu na północ.

- Taki oczytany mądrala, taki podróżnik, a nie wie, że Frankowie i Germanie zjadają na śniadanie każdą wikińską łódź, która pojawia się na ich wybrzeżach. Co złego to nie my, to nasi bracia narobili nam złej famy, a teraz mamy problem, żeby wyściubić nos poza Skagerrak.

- Wystarczy wypłynąć na morze północne.

- Trzymajcie mnie z tym mądralą, no geniusz no, prawdziwy kapłan, krynica mądrości. Nie pomyślałeś o obieżyświecie, że mogliśmy na to wpaść już dawno temu? Tylko wiesz co jest problemem? Morze Północne jest bardzo kapryśne. Są dni, że nie ma słońca, nigdzie nie ma lądu i nie ma jak nawigować. Ilu dzielnych Wikingów Morze pochłonęło, nie sposób zliczyć...

- Jarlu, wiem jak nawigować statkiem bez słońca i we mgle.

- ... jesteś czarodziejem?

- Nauczę Twoich ludzi jak nawigować w każdych warunkach, w zamian nikt nie tknie mojej siostry... i mnie też - dodał, widząc uśmieszek jarla.

- Jeżeli ta technika naprawdę działa, masz moje słowo, Tillmannie...

-----------------------------------------------------------------------

Małe przypomnienie dotyczące obrażeń. Nazwa Lekka i Ciężka Rana mogą być nieco mylące. Na potrzeby mechaniki uprościłam system obrażeń, aby usprawnić rozgrywkę i nie rozdrabniać się na pomniejsze obrażenia.

Mniejszych ran takich jak złamane nosy, niewielkie cięte rany, zwichnięcia czy inne obrażenia, po których dochodzi się do siebie szybciej niż po miesiącu nie liczę w ogóle, tzn. mogą mieć wpływ na toczącą się akcję, ale nie pozostawiają trwałych śladów.

Lekka Rana to obrażenia, których leczenie trwa kwartał, (np złamania kończyn, urazy głowy) i które zwykle eliminują z dalszej walki, czy aktualnej przygody.

Ciężka Rana to bliskie spotkanie ze śmiercią - poza debatami jesteś w wiosce nieużyteczny (-a) przez 3-6 miesięcy a potem przez dodatkowe 3 miesiące postać jest traktowana, jakby miała Lekką Ranę.

Proszę mieć powyższe na uwadze, planując swoje posunięcia, czy wdając się w konflikty, które można ominąć. Z drugiej strony o to przecież chodzi w byciu Wikingiem...

-----------------------------------------------------------------------

W tym wątku nie podejmujecie żadnych decyzji, proszę jedynie o informację zwrotną, czy planujecie opuszczenie Hjallbrekki przy pierwszej możliwej okazji.

-----------------------------------------------------------------------
Jeżeli nie chcesz widzieć postów tego typu, wrzuć tag #lacunafabularnieczarnolisto na czarno
źródło: comment_iu3OEc1mkj7lptSSGGEQKJMw9NXhc41q.jpg
  • 32
Ja jeszcze nie bardzo czuje jaki miałby być zysk ze zmiany wioski (ok, jakby się okazało, ze w naszej jest głód, albo przerąbane, albo coś tam - ale na razie jest git (do czasu?)). Albo zmiany Jarla - Jarl podejmuje decyzje tylko dokąd leci wyprawa, czy wpływa w zasadzie na coś jeszcze?
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 11
Zainspirowany wpisami @Akumulat i @Mnichuy postanowiłem wykorzystać Intermedium do grafomańskiego rozwinięcia swojej postaci:

Skyard wyskoczył z okna. Od strefy świątynnej do portu dzieliło go kilkaset metrów. Nie był w stanie ruszyć swoją prawą ręką i robił się coraz słabszy od utraty krwi. "Byle do portu" mruczał pod nosem wykonując kolejne pospieszne kroki. W głowie miał obraz swojej żony, której wiedział że będzie potrzebny. "To już prawie 5 księżyców, Odynie daj nam zdrowego
Im więcej się nad tym zastanawiam, tym mocniej dochodzę do wniosku, że na dwa pytania udzieliłem odpowiedzi niekoniecznie takiej, jakbym chciał. No nic, mogłem więcej myśleć przed odpowiadaniem