Wpis z mikrobloga

UCZUCIA TO PUŁAPKA I NAJGORSZE UTRAPIENIE... (,)
Jakiś czas temu powiedziałam sobie definitywne NIE. Stwierdziłam, że czas zacząć myśleć o sobie. Po długich zmaganiach z miłością mojego życia (inne #zwiazki przy tym to ##!$%@?) o naprawę naszego związku powiedziałam dość...koniec takiego traktowania. Związek ponad rok i naprawa związku kolejny prawie rok. Nie mówię tu o błahostkach - nie jestem księżniczką. W tym związku byłam służącą w każdej postaci przez ponad rok, której nie należy się nic. Jedyne na co go było stać to obojętność z jego strony i traktowanie mnie jak obcą sobie osobę, koledzy najważniejsi itp. Długa historia... złamane serce here.

Później poznałam #niebieskipasek, naprawdę wspaniałego, traktuje mnie tak jak nikt inny do tej pory. O takim traktowaniu i szanowaniu siebie nawzajem marzyłam całe życie! Dobrze i bezpiecznie się przy nim czuje, nawet znów zaczęłam wierzyć w ludzi.

Tylko jest mały problem...myślę ciągle o tamtym. Czy powinnam sobie dać czas? Kiedy to wszystko ustąpi? Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że w myślach krzywdzę tego cudownego chłopaka. Nie mogę przez to normalnie żyć...

A teraz zniszczcie mnie - napiszcie że jestem #!$%@?ą albo coś w tym rodzaju ()... wiem o tym ale musiałam to z siebie wyrzucić...nie wiem co czynić!

#logikarozowychpaskow #zwiazki #smutnazaba #rozowepaski
  • 20
  • Odpowiedz
  • 5
@meduzen przede wszystkim robisz sobie krzywdę, bo przez to, że myślisz o tamtym zaniedbujesz aktualnego. Jeżeli nie skupisz się na tym co masz, stracisz go i dopiero będzie płacz :)
  • Odpowiedz
@meduzen żartuje oczywiście, tylko długość związku się zgadza. O tamtym zapomnij albo zostaw tego, bo nie potrzebnie mu tylko nadzieję robisz, a i tak myślisz o tamtym. Musisz się zdecydować, możesz się realizować z nim u boku, polecam :)
  • Odpowiedz
  • 1
@meduzen no to #!$%@? źle traktował czy dobrze traktował?

Dobrze wspominam mój pierwszy samochód bo był słodki, mało awaryjny i fajnie się prowadził, ale miał #!$%@? kolor i nie miał mocy. Przyszedł czas, że się popsuł. Kupiłem inny, lepszy, ale psuł się strasznie i wtedy chciałem pierwszy z powrotem... Następne moje auto było o dwie klasy wyżej i już nie tęsknie za pierwszym.

Może obecny chlopak, mimo braku wad, nie jest
  • Odpowiedz
@golip: Źle, bo nie tak sobie wyobrażam związek ludzi kochających się. Tak sie nie traktuje osoby którą się kocha.

Dziękuję Ci bardzo za te słowa. W głębi ducha zdaje sobie z tego sprawę i myśle podobnie jak mi napisałeś..ale uważam, że po tak cięzkim dla mnie ostatnim czasie (ponad rok) powinnam dać sobie jednak szansę na szczęśliwe życie.
A chemia? Ciężko mi określić czy jest coś czy nie - #
  • Odpowiedz
  • 0
@meduzen oczywiście ja wiem, że łatwo się mówi, ale trwanie w związku, który Cię nie satysfakcjonuje nie jest dobrym rozwiązaniem na zapomnienie o wielkiej, burzliwiej miłości. Jeżeli nie zrozumiesz, że na pierwszym miejscu w Twoim życiu powinnaś być Ty to nie osiągnięsz spokoju.
  • Odpowiedz
@meduzen: Instynkt hipergamii. Tamten traktował Cię jako służącą, przez co podświadomie uważałaś go za lepszego od siebie, wartościowego, w końcu ile czasu z nim byłaś? Ten Cię szanuje i bardzo dobrze traktuje, przez co podświadomie widzisz go bardziej jak kogoś równego sobie, nie lepszego. Tak już natura was ukształtowała, żeby sobie szukać lepszych od siebie partnerów, silniejszy, inteligentniejszy, zaradny -> zdolny zapewnić bezpieczeństwo w związku i obronić w okresie ciąży.
  • Odpowiedz
@RageIncarnation: Ogólnie to związek trwał rok i 5 miesięcy + przez kolejny rok trwała naprawa związku. (razem ponad 2 lata)
Na początku było super - wspólnie dbaliśmy o naszą relacje, widać że mu bardzo zależało, mi też, starałam się jak mogłam, wspólne tęsknotki (bo 2 miesiące rozłąki z powodu wyjazdu), szacunek, walka o wspólne szczęście, zero jakichkolwiek zgrzytów... Wtedy właśnie się w nim zakochałam jak cholera. Z każdym dniem coraz bardziej. Nigdy tak z żadnym nie miałam. Przez ten cały czas budowaliśmy coś wyjątkowego, ale..
Po roku zaczęło się wszystko psuć - koledzy, rozglądanie się za innymi, sam jak przyznał nie wie dlaczego bo niby tylko o mnie myślał i kochał, brak czasu z jego strony na cokolwiek (mimo że mieszkaliśmy od siebie 10-15minut na nogach widywaliśmy się tylko 2 razy w tyg) Jeszcze rozumiem jakby to było czymś uargumentowane, ale on wolał po pracy leżeć w domu i patrzeć w komputer/telewizor. O dłuższym dzwonieniu albo pisaniu mogłam pomarzyć, bo po 10 minutach musiał już kończyć bo zawsze coś tam. Nie raz prosiłam żebyśmy może gdzieś tylko razem we dwoje pojechali, może coś się poprawi, spędzimy fajnie razem czas, odpoczniemy, ale nie, bo on wolał jechać ze znajomymi beze mnie. Bo jak twierdził - to mu daje odskocznie od problemów i czas do myślenia. A byliśmy w przeciągu tych lat może tylko dwa/ trzy razy gdzieś razem poza miastem.
Pamiętam jak wracając do rodzinnego domu samochód się zepsuł późnym wieczorem, gdzieś przy autostradzie. Zdążyłam tylko zjechać na jakiś zajazd pełen ukraińców wracających z różnego rodzaju delegacji, którzy jak mnie zobaczyli to tylko gwizdali i głupio dogadywali. Balam sie jak cholera. Pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam o pomoc do niego, czy może nie przyjedzie po mnie te 30km...powiedział że niestety, ale zaraz wyjezdza do swojego rodzinnego domu z jego najlepszą przyjaciółką i przyjacielem (których zna od dzieciństwa), a obiecał im konkretna godzine więc przecież NIE DA RADY. Więc zostałam na pastwę losu, czekając na cokolwiek i szukając jakiegokoliwek transportu i pomocy 5h w mrozie. Ale wybaczyłam, że mnie tak potraktował. Jak sobie teraz o tym myśle to byłam taka głupia... Inny to by rzucił wszystko. Wyobrażasz sobie swoich rodziców kiedy to mame dzwowni do tate, żeby po nią przyjechał bo jej sie samochód zepsuł prawie w środku nocy gdzieś w lesie, a on mowi że nie da rady bo odwozi zaraz sąsiadke/sąsiada/przyjaciela/kogokolwiek gdzieś tam? Bo ja nie.
Takich akcji mogę troche jeszcze powymieniać, ale już nie mam siły tego rozpamiętywać (,) Mimo tego wszystkiego wciąż zapewniał że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Czy ktoś mi może wytłumaczyć jak można tak
  • Odpowiedz
@meduzen: "I chyba ta legenda chamstwa działającego na kobiety w moim przypadku nie działa... " trochę działa, ale powoli. Tutaj główny problem jest chyba gdzie indziej. Generalnie kobiety (z tego co piszesz, również i Ty) mają problem z tym, że każdy swój kolejny związek oceniają na podstawie sumy najlepszych doświadczeń ze wszystkich poprzednich związków (są statystyki pokazujące relację liczby partnerów seksualnych kobiety i szansy na rozwód) - Zenek tak fajnie gotował, Arek miał zarąbisty samochód, Kamil miał własne mieszkanie i pensję 6k, jeździliśmy często na wycieczki za granicę. A teraz jest kolejny chłopek i musi to wszystko podbić o 1, bo inaczej był lepszy wcześniej i cały czas to rozpamiętujecie :). Przykład w Twojej wypowiedzi.

Jako introwertyk ze swojej strony bym był mocno zmęczony takim związkiem, za duży nawał czasu. Do tego kobiety lubią się wygadać, a dla osób takich jak ja słuchanie problemów, których nie chcecie naprawić/same znacie najlepsze rozwiązanie, ale chcecie pogadać o tym, jest mega męczące i frustrujące. Tobie się pewnie mega podobało, bo sporo czasu i uwagi poświęcał, razem było tak fajnie. Jemu na początku pewnie też było świetnie. Być może starał się dopasować i często spotykać, ale w końcu było tego za dużo i się wypalił, sfrustrował, chciał odpocząć, przestało zależeć. Zapewne mieliście sporo fajnych akcji, a koleś czuł, że po pierwsze musi zapieprzać jak chomik na kółku, coraz szybciej i szybciej, żeby utrzymać zadowolenie i nie miał czasu wolnego dla siebie, że wymagasz zbyt dużo. Z tym samochodem to faktycznie krzywa akcja i po tym powinno się wszystko skończyć, ale tutaj trzeba pamiętać, że trafiłaś na etap, w którym on już miał związek totalnie w dupie a do tego zapewne czuł, że ograniczałaś jego relacje z innymi. Jakby moja była do mnie zadzwoniła, żeby ją zgarnąć to bym jej kazał spie*dalać (nie mam z nimi ciekawych doświadczeń). W Twojej wypowiedzi poniekąd dowodem na wypalenie jest Twoje spojrzenie na ten związek "O dłuższym dzwonieniu albo pisaniu mogłam pomarzyć, bo po 10 minutach musiał już kończyć bo zawsze coś tam"/"spędzimy fajnie razem czas, odpoczniemy, ale nie, bo on wolał jechać ze znajomymi beze mnie. Bo jak twierdził - to mu daje odskocznie od problemów i czas do myślenia.". Jak takie długie dzwonienie/pisanie/wielogodzinne rozmowy były normą, a on zaczął Ciebie unikać i wyjeżdżać gdzieś na weekendy, to się wypalił, miał tego dość, ale być może było mu zbyt wygodnie by to skończyć/został wychowany na grzeczne dziecko, które nie mówi jawnie czego chce. Z mojego punktu widzenia - introwertyka, taki związek to by było stałe zmęczenie psychologiczne i nawarstwianie frustracji.

Być może też się "przyzwyczaił" do dobrego, to akurat domena wszystkich, nie tylko kobiet. Jeżeli będziesz zbyt często iść komuś na rękę/pomagać/robić coś za nią/niego/kupować coś dla niej/niego, to ludzie się przyzwyczajają, traktują to jako nową normę i w pewnym momencie to się staje Twoim obowiązkiem. Dlatego często powtarzam, że takie rzeczy powinno się robić
  • Odpowiedz