Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Kiedy jesteś w takiej sytuacji życiowej, że inni ludzie uważają to za bajt (,). Proszę o opublikowanie mojego wpisu, nie zostały użyte przeze mnie żadne wulgaryzmy czy inne rzeczy, które są w jakiś sposób nieakceptowalne. A tak na poważnie, bardzo często przepuszczacie już tak oczywiste zarzutki, że głowa mała a mojego wpisu nie chcecie opublikować pod pretekstem, że to bajt? Kurcze, dziękuję bardzo.
Pokłóciłem się z narzeczoną o moją dobrą koleżankę która z nami zamieszkała i jestem pomiędzy młotem a kowadłem bo narzeczona powiedziała, że ona ma się wynieść.
Ja i narzeczona lat 28, 3 lata ze sobą, od pół roku mieszkamy razem, koleżanka lat 27. Z tą moją dobrą koleżanką znamy się od 6 lat, nigdy między nami nic więcej nie było, kiedyś tylko na początku znajomości całowaliśmy się i trochę flirtowaliśmy ale absolutnie nic więcej. Z resztą ona chwilę później była w związku, który trwał 4 lata. Narzeczona z ta koleżanką się znają ale nie utrzymują kontaktu ze sobą. Miesiąc temu ta koleżanka poprosiła mnie o spotkanie i spytała się czy jej pomogę i czy mogła by zamieszkać u nas jakiś czas. Chodzi o to, że była w bardzo trudnej sytuacji, jej mama zmarła po długiej chorobie nowotworowej a dwa miesiące później zmarł jej ojciec na serce, mieli trochę długów, no ogólnie koleżanka się załamała bo w pracy też miała trudną sytuację, była sama i o pomoc poprosiła mnie, ze ona sobie nie radzi, że praktycznie nie ma dokąd iść bo mieszkała z rodzicami ale mieszkanie nie było ich tylko spółdzielni i oni tam od lat wynajmowali. Była tak zapłakana, powiedziała że nie będzie przeszkadzać żebym tylko jej pomógł, nie było mi to za bardzo na rękę, ale nie mogłem odmówić, było mi głupio powiedzieć nie kiedy siedzi przede mną kobieta zapłakana i błagająca o pomoc, więc się zgodziłem, powiedziałem że może zostać, porozmawiam z narzeczoną i wszystko jej wyjaśnię. Problem był taki, że po pierwsze nie skonsultowałem tego z narzeczoną, po drugie to w jej mieszkaniu mieszkamy.
Narzeczona była zła, delikatnie mówiąc. Miała pretensje, ze jak mogłem podjąć taką decyzję bez żadnego uzgodnienia z nią, ale też zupełnie nie chce postawić się w mojej sytuacji, jak ja miałem jej odmówić kiedy siedziała zapłakana przede mną? Ja wiem, ze moja narzeczona nie miałaby z tym problemu ale ja jestem innym człowiekiem. Narzeczona powiedziała, ze może zostać na dwa tygodnie, to wystarczający czas żeby znalazła sobie jakiś pokój do wynajęcia. Narzeczona od razu tez chciała już ustalać jakieś zasady, że ta koleżanka ma sama sobie gotować i sprzątać po sobie ale powiedziałem, że ja z nią o tym porozmawiam.
Problem polega na tym, że nie minęły już dwa tygodnie ale miesiąc. Najpierw koleżanka powiedziała po 2 tygodniach spytała się czy może zostać jeszcze tydzień, zgodziliśmy się. Po tygodniu zapytała się czy może zostać jeszcze tydzień no i się zaczęło. Narzeczona spytała się jej czy ona w ogóle szuka sobie jakiegoś pokoju bo z tego co ona widzi to nie. Koleżanka powiedziała, ze szuka, wiedziała kilka pokoi ale jej nie odpowiadały. Narzeczona powiedziała, ze rozumie jej sytuację ale miała zostać 2 tygodnie i ten czwarty tydzień jest już ostatni i nie będzie już żadnego przedłużania. Dodatkowo narzeczona powiedziała, że koleżanka obiecała nam, że pójdzie do psychologa porozmawiać z nim żeby jakoś sobie pewne rzeczy poukładać w głowie i nadal tego nie zrobiła ale kumpela powiedziała, że na razie nie ma na to siły. Ogólnie wywiązała się mała sprzeczka między nimi i każda z nich oczekiwała ze stanę po jej stronie.
Narzeczona ma żal do mnie, ze nie stanąłem po jej stronie i dlaczego nic nie powiedziałem. Ona nie rozumie dlaczego akurat ta koleżanka zwróciła się do mnie o pomoc bo ona ma przecież tyle koleżanek, ze jakaś mogła jej pomóc i ma pretensje do mnie, ze ja jestem za mało asertywny, bo mi ta sytuacja tez nie jest na rękę ale boje się powiedzieć tej koleżance nie. W środę mija 4 tydzień i koleżanka ma się wynieść ale dzisiaj błagała mnie czy może zostać jeszcze trochę... Ja jestem między młotem a kowadłem bo ona nie ma gdzie iść, dosłownie, po prostu nie ma jeszcze wynajętego żadnego pokoju. Z narzeczoną jeszcze nie rozmawiałem ale wiem, ze się nie zgodzi i nie wiem jak pomóc tej koleżance bo ona nie ma dokąd iść a zostać u nas na pewno nie zostanie bo narzeczona się nie zgodzi bo widzę, że ma już tego wszystkiego dość, dodatkowo jeszcze jak by tego było mało to jest trochę na mnie zła w dalszym ciągu o to, że nie stanąłem po jej stronie jak by już też nie mogła sobie tego odpuścić.

#niewiemjaktootagowac #rozowepaski #niebieskiepaski #logikarozowychpaskow #zwiazki

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 74
XxX: a ja się chyba wyłamię się względem reszty komentarzy, ale strasznie współczuję Twojej koleżance. Nawet nie wiesz jak ciężko się pozbierać po stracie rodzica, po walce z nowotworem, po stracie kolejnego, po zderzeniu się z długami. Z jednej strony fakt, że z perspektywy narzeczonej jesteście wykorzystywani w jakiś sposób, ale podnieść się po czymś takim w miesiąc jest po prostu niemożliwe, ja sama bardzo długo nie miałam motywacji, dopiero psycholog
Niezła z Ciebie męska #!$%@?...inaczej nie da się tego skomentować. Twoja dziewczyna i tak wykazała się dużą wyrozumiałościa, gdyby mój partner coś takiego zrobił, to naprawdę na poważnie zastanowilabym się nad sensem dalszego związku.
@AnonimoweMirkoWyznania mirku, nie słuchaj proszę tych bananów. Lasce zawaliło się całe życie i zwyczajnie nie potrafi się podnieść. Pomóż jej znaleźć to mieszkanie, szukaj, dzwoń i zaprowadź ją jak przedszkolaka. Przeproś swoją różową (koniecznie) i spróbuj sprawić, żeby wyobrazila sobie siebie w podobnej sytuacji, najlepiej jak najbardziej obrazowo (na różowe to dziala). Daj jej znać, że jest najważniejsza, a Ty jesteś dobrym człowiekiem. Uczyń świat trochę lepszym, na pewno dasz radę zamknąć
@AnonimoweMirkoWyznania: strasznie miękka faja z Ciebie. Zadaj sobie pytanie kto jest dla Ciebie ważniejszy? Bo wychodzi na to ze koleżanka. Po pierwsze takie rzeczy należało przedyskutować z narzeczona, koleżance trzebabylo powiedzieć ze dasz odpowiedz po rozmowie z narzeczona. Po drugie pewnie koleżanka ma ciężko teraz, ale mieliście umowę kiedy ma się od Was wynieść a ona nic z tym nie robi, wiec Sory bardzo ale Ty jesteś facetem i daj jej
@Faveola: Absolutnie, ale często błędnie przyjmuje że ludzie są ograni z kultowymi pozycjami więc: to cytat. Kolokwialnie przedstawiona prawda o tym, że przyjaźnie są trwalsze niż związki. Postawa OPa jest dobrą postawą, a co ważniejsze bardzo ludzką, pokazał że ma serce i pomógł jak umiał. Oczywiście, jak wspomniałam mógł to rozegrać lepiej, ale intencje miał dobre. Tzn. ja doskonale wiem, że jakbym zaczęła jechać po OPie to by było klask klask
@AnonimoweMirkoWyznania: Nie wiem w czym problem. Chyba brakuje ci asertywności skoro nie możesz jej powiedzieć ze zwyczajnie nie może już u was zostać. To nie jest nic dziwnego tym bardziej ze to mieszkanie twojej narzeczonej teoretycznie masz mniej do gadania w tej sprawie w takim wypadku. Wystarczy jej powiedzieć ze niestety musi sobie znaleść inne miejsce i tyle. Jak by moja dziewczyna jakiegoś fagasa przywlekla do mieszkania i nawet się mnie
No dobrze, więc jaka jest równowaga w tej sytuacji?


@ImYourPastClaire: Bardziej chodziło mi o równowagę w dalszym życiu, krztę asertywności i empatii - ale tym razem w każdą stronę. Można pomagać, ale nie kosztem kogoś/czegoś innego. Myślę, że o tej sytuacji napisałam już wszystko i nie zamierzam się powtarzać, bo ewentualne "klask, klask" nie jest mi do niczego potrzebne.

Można rozważać dalej każdy możliwy aspekt tej historii, np. że koleżanka kiedyś
Od tego właśnie powinien być OP jako jej przyjaciel i inni jej bliscy jeżeli takich ma, pomóc jej ogarnąć swoje życie, dać jej czas na żałobę, pomóc znaleźć pokój, przeprowadzić się, wspierać w chwilach załamania i samotności.


@ImYourPastClaire: Jeszcze jedno: wyżej już coś pisałam na ten temat. Powtórzę się tutaj: może też "jestem bez serca", ale dla mnie sensowne byłoby zaprosić ją na te dwa tygodnie do siebie, pomóc znaleźć pokój
@ImYourPastClaire:
spoko nawet zakladajac na chwile "kumple ponad laski" TO KURKA WODNA MIESZKANIE JEST NARZECZONEJ.
Zakladajac dalej nawet ze ta narzeczona jest obcym czlowiekiem to i tak chyba sie tak nie robi?!
Juz widze jak na stancji przywlekasz jakiegos znajomego na pobyt nieokreslony nie pytasz ich o zdanie i wszyscy wiwatuja.

Taaa bo tych plusow to mam tyle, ze az powinnam sobie nimi sciane wytapetowac. Nie, ja pisze jak czuje.

Moze
@ImYourPastClaire: a jak cie wydyma kolega to komu się wyżalisz? Związki opierają się na wzajemnym szacunku, jeżeli ktoś wyżej stawia kolegów niż drugą połówkę to nie dziwie się że związki się psują. Trudno jest jednoznacznie wartościować, bo idąc twoim tokiem rozumowania gdybym miał do wyboru pocieszać dziewczyne po śmierci jej rodziców albo iść z kolegami oglądać mecz to wybieram to drugie bo bros berofe hoes. No nie do końca. Zresztą, to
@AnonimoweMirkoWyznania dokładnie, jak masz jej pomóc to weź poświęć chwile swojego czasu, dowiedz się ile kasy może wydać na wynajęcie pokoju/mieszkania (jeśli ją stać) i pomóż jej coś znaleźć. Jeśli masz problem z decyzją kto jest dla Ciebie ważniejszy (pomijając już te wszystkie życiowe sytuacje), czy Twoja narzeczona czy koleżanka z dawnych lat - no cóż..