Wpis z mikrobloga

Ludzka pazerność nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Od prawie 10 lat mój #rozowypasek pracuje jako fryzjerka, generalnie tylko jako fryzjerka męska.
Praktyki robiła u bardzo znanego fryzjera, który nauczył ją prawie że do perfekcji strzyżeń męskich oraz damskich tak by starczyło na zdanie egzaminu co też uczyniła z wyróżnieniem a jej fryzura egzaminacyjna którą robiła swojemu tacie tzw jeż klasyczny (kwadrat na bani taki jak ma rutkowski) do dziś wisi w szkolnej galerii, ale wracając do sedna.
Po szkole dostała 2 propozycje pracy w tym jedna od znajomego tego szefa u którego się uczyła.
Skorzystała z oferty i pracowała na % zarabiając wtedy przyzwoite pieniądze, podczas gdy reszta pracowała na wynajmie stanowiska (3 osoby).
Stwierdzilismy że zbuduje sobie bazę klientów i wtedy albo pogadamy by pracowała jak reszta albo znajdzie sobie coś innego.
Po 2 latach nadszedł czas na zmiany wiec zaczęła od rozmowy ze chcialaby przejść na wynajem bo pracy jest akurat i nikt nie straci na tym a jedynie oplaty podzielą się na wiecej osób wiec notabene zyskają.
Nie zgodzili się zaproponowali 10% więcej niż miała obecnie także zaczęła szukać i znalazła nieopodal salon markowy w którym dostała 40% z cen 50-60 za osobę i w razie czego gwarant 3000 netto czyli w razie jakby nie bylo klientow i by zarobila w jakimś miesiacu np 2800 to szef doklada od siebie te 200 zł, okazało się że nigdy potem przez kolejne 4 lata nie bylo konieczności by szef coś dokładał bo raz że miała swoich klientow, a dwa że zyskała nowych nawet na tyle zadowolonych że mimo sporej ceny zostawiali także napiwki.
Zarobki były satysfakconujące ale minus taki że salon otwarty także w niedziele co powoli stawało się uciążliwe.
Z ofertą pracy przyszła dziewczyna z salonu z ktorego odeszła, że idzie na macierzyńskie i czy moja chcialaby wrocic ale na wynajem stanowiska a że pracowalo sie tam dobrze, niesmak minął a dodatkowo są tam wolne niedziele i w tygodniu robi się po 6 godzin zdecydowala się ze pójdzie, ustalili że ok rok czasu będzie mogła pracować a potem się zobaczy.
Moja wzięła za sobą klientow którzy przez 4 lata byli nauczeni cen 55-60 zl, do salonu w ktorym ceny były ok 28-35 zł i stwierdziła że i tak jej się to opłaci bo łącznych kosztów miala ok 1500 zł a zarobek zależy ale dziennie miedzy 360-480 to norma, w dodatku wielu klientów płaciło te 50 czy 60 zl nie zważając na cennik. Dwukrotnie już znajoma przekładała termin powrotu i już ponad 7 miesiecy dłużej niż było umówione moja pracuje w tym salonie w efekcie czego zdążyliśmy polecieć na zajebiste egzotyczne wakacje bo nadmiar kasy motzno.
Troszkę dupy popękały jej wspolpracownikom bo mimo ze tam mozna zarobic i pracy jest dużo to wielu z nich leci w kulki i a to nie przychodzą a to się spozniaja itp itd.
Moja w prawie 2 lata miala wolny 1 dzień + 11 dni wakacji resztę pracowała i zarabiała jak na kobietę nie mało.
Teraz zbliża się powrót tej znajomej za którą moja pracuje i zaproponowali jej 50% .... rozumiecie?
Przyszla ze swoimi klientami, robi dużo więcej niż oni a tu taka propozycja... totalny brak szacunku jeśli coś nie pasuje to mogli powiedzieć że nie chcą dalej współpracować czy coś a nie takie hity.
Dzięki fejsbukom i innym środkom moja dotrze do klientow o poinformuje ich o zmianie miejsca ale planuję jeszcze wykupić billboard z informacją przed ich salonem jak myslicie bedzie to dobry pomysł?
#pytanie #pracbaza #praca ##!$%@?
  • 8
@okurajama zakladajcie swoje. Jak są klienci to w sumie jets wszystko, do trgo jakiś mały marketing na fb. Wynajmjicie lokal, lekkie przeróbki i jazda. Nie spróbujcie to będziecie sobie pluc w twarz za parę lat! Powodzenia