Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć mirki.

TL;DR : Czy serio macie tak, że Was "ciśnie" popęd seksualny do tego stopnia, że to poważny problem dla Was i jakoś wyraźnie przeszkadza w życiu?

Ja w sumie nie wykopuje, czasem tylko czytam z czego się przyjaciele śmieją, bo oni #wykop #motzno Po czym stwierdzam, że w sumie #bezsens i w ogóle #niepowazne , na co oni, że jestem uosobieniem #normictwo i #niesmieszne , czego się zresztą w sumie nie wstydzę a nawet wręcz przeciwnie. I życie toczy się dalej.

Natomiast zaciekawiła mnie jedna rzecz jak sobie czytałem #anonimowemirkowyznania Otóż mam wrażenie, że duża część #niebieskiepaski jakoś straszliwie gloryfikuje #seks jako kluczowy element życia. W sensie te wszystkie posty, że lvl któryśtam i ciągle nie poruchałem, olaboga co za tragedia halo wykop #pomusz co za #przegryw No i jeszcze te posty o #divy , no cholera. Znaczy ja tam nic nie mam do Pań Negocjowalnego Afektu, praca jak praca i ogólnie jestem za wolnością, ale strasznie mnie dziwi ten mindset, że nie ma seksu = tragedia, jest seks = ojezu #wygryw życie ocalone.

No i tak się zastanawiam... naprawdę czujecie taką presję albo taki popęd? Czy serio jest tak, że czasem nie możecie wytrzymać (pojawiały się takie zwroty), bo seksu nima? W sensie... no zastanawiam się czy to jest tak, że część dzisiejszych mężczyzn to nabuzowani testosteronem, niestabilni hormonalnie osobnicy, którzy jak gdzieś #penis nie wsadzą to mogą oszaleć, czy może ja mam jakieś bardzo niskie libido albo w ogóle jestem jakiś #!$%@?.

Bo ogólnie - lvl 24 here i tak naprawdę... ja czuję się przede wszystkim samotny, brakuje mi bliskiej relacji z kimś, ale bliskiej emocjonalnie. Głębokich rozmów na różne tematy, poczucia "braterstwa dusz", wspólności zainteresowań i wartości. Tak naprawdę wydaje mi się, że mógłbym żyć nawet z mężczyzną, chociaż w takiej relacji nie byłoby fizyczności, bo #nohomo i mężczyźni mnie wcale nie pociągają. Kobiety owszem, jak się pojawi jakaś bardzo ładna w zasięgu wzroku to hydraulika czasem działa i tak dalej. Fajnie by było spłodzić jakieś potomstwo i pozostawić po sobie nieco więcej niż prochy, zresztą dla mnie seks to tak naprawdę bardzo piękny wyraz bliskości między ludźmi. Rzecz w tym, że w sumie... seks to nie jest coś o czym myślę na co dzień. Odkąd jakoś we wczesnej #licbaza odkryłem Grzech Onana korzystam z jego dobrodziejstw od czasu do czasu, ale też w sumie nie jakoś bardzo często - średnio raz na tydzień może. I nawet wtedy raczej dlatego, że jakoś bardzo mnie ciśnie i czuję ogromną potrzebę. Raczej dlatego, że to rozluźniające, przyjemne i za darmo. Ot, robisz sobie przyjemność, to jak zjedzenie ciastka. Więc czemu nie.

Także jak to jest - a] mirki przesadzają z tym że omujborze trzeba seks b] ja jestem #!$%@? low testosterone omega male ? Thoughts, ideas? Chętnie podyskutuje, poczytam opinie innych, Wasze własne wrażenia lub doświadczenia.

#seks #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski #stuleja #przegryw #wygryw

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
  • 9
  • Odpowiedz
Czy serio macie tak, że Was "ciśnie" popęd seksualny do tego stopnia, że to poważny problem dla Was i jakoś wyraźnie przeszkadza w życiu?


@AnonimoweMirkoWyznania: tak. Właściwie wszystko co robię to tylko po to żeby to ciśnienie mniej czuć.
Jeżdżę na rowerze żeby się zmęczyć, głodzę się bo głód mniej boli niż niespełniony popęd.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: jest czy nie ma trzeba żyć. Jak dla kogoś się całe życie wokół tego kręci to pozdrawiam. Ja tam wolę wypełniać dni obowiązkami, przyjemnościami, hobby itp. Seks może być jedną z tych przyjemności ale nie musi. Jakby moim celem nadrzędnym życia była jakaś funkcja fizjologiczna to chyba byłoby ze mną źle. Seks to coś, co jest dodatkiem do związku (seks za pieniądze czy ons to nie seks tylko zwierzęca
  • Odpowiedz
OP: @hat0r: No ja zdaje sobie sprawę, że spektrum przegrywu jest dosyć szerokie i obejmuje masę czynników, takich jak izolacja społeczna, samotność, brak perspektyw, niska samoocena - bo w ogóle zresztą ludzie pewnie inaczej definiują swój własny przegryw w każdej jednostkowej sytuacji i to co jest przegrywem dla jednego niekoniecznie będzie nim dla innego. Ale jednak brak seksu się często pojawia jako element przegrywu i o ile jasne, potrafię to zrozumieć w takim sensie, że to jest ważna część życia dorosłych ludzi, a poza tym w sumie bardzo przyjemna, to jednak dziwi mnie czasem poziom takiej... yyy... nie wiem, rozpaczliwości w niektórych postach, jeśli o ten brak relacji seksualnych chodzi. W sensie naprawdę mi się wydaje, że seks sam w sobie zbyt wiele nie zmieni na lepsze w życiu, zwłaszcza kiedy mówi się o nim jako o "zaliczaniu".

@TheSjz3: A cholera wie, ja nie wiem jak się pisze po wykopowemu. Miałem wrażenie, że jakoś tak, ale mnie nawet moi przyjaciele nazywają #!$%@? normikiem, także no. (Inna sprawa, że mnie niesłychanie bawi ta cała beka z "normizmu", także oni ryją bekę z mojego normizmu, a ja z ich beki i w ten sposób wszyscy są szczęśliwsi)

@SkorpionX: Widzisz, ja się jak najbardziej zgadzam - to znaczy, to co napisałeś brzmi dla mnie jak sensowna, zrównoważona wypowiedź człowieka o dobrze ustawionych priorytetach. A jednak w Internetach często napotykam na posty ludzi, którzy w dość rozpaczliwy sposób szukają rad jak "zaliczyć", tak jakby właśnie o to zaliczenie samo w sobie chodziło, a nie na przykład o to jaką osobę się "zalicza", albo czy w ogóle cokolwiek poza tym "zaliczeniem" z tego wynika. Zwyczajnie jest mi strasznie trudno sobie wyobrazić taką sytuację jak kolega wyżej opisuje, że w staje rano i ciśnie rower czy tam wysiłek fizyczny cały dzień, żeby nie myśleć jak bardzo mu się chce. Ja nigdy nie miałem takiej sytuacji, w której odczuwałem, że mi się "chce" na jakimś poziomie silniejszym niż "no z odpowiednią osobą to fajnie by było" (ja byłem wychowany w taki sposób, że w sumie idea one night standów do mnie >w ogóle< nie przemawia) i de facto to nigdy nie wpływało jakoś bardzo mocno na moje funkcjonowanie. I zastanawiam się, czy tak mają zazwyczaj młodzi mężczyźni a ja akurat nie, czy może i jedno i drugie jest
  • Odpowiedz
OP: @hat0r: No zdaję sobie sprawę, że spektrum przegrywu jest dosyć szerokie i składają się na nie różne czynniki pewnie, takie jak ogólna izolacja społeczna, poczucie braku perspektyw i stabilnego zajęcia, kiepski nastrój i tak dalej - ale jednak brak seksu się pojawia jako dość stały element historii o przegrywie, które czytałem i to często w taki dziwnie desperacji sposób, który mnie w sumie zaskakuje - zwłaszcza u młodych ludzi, bo lvl 2x to jeszcze jest w sumie mało.

@TheSjz3: A cholera wie, ja nie mówię po wykopowemu. Odnosiłem wrażenie, że robi się to jakoś tak, ale ja jestem #!$%@? normikiem nawet według moich własnych przyjaciół, także no. (Inna sprawa, że mnie niesamowicie bawi ta cała beka z "normizmu", także oni kręcą bekę z mojego normizmu, ja z ich beki i tym sposobem wszyscy są szczęśliwsi!)

@SkorpionX: No właśnie ja się stuprocentowo zgadzam z Tobą w tej kwestii - i uważam, że to jest zdrowe, zrównoważone podejście. Ale właśnie o tym mówię, że stosunkowo często widzę w internetach coś przeciwnego - jak ludzie pytają "jak zaliczyć", że "nie dają już rady", bo nie idzie znaleźć kobiety, tak jakby właśnie w życiu CHODZIŁO o to, żeby zaliczyć. A przecież ważniejsze od tego, żeby zaliczyć jest chyba, żeby... no, żeby osoba była odpowiednia, nie? Po prostu dla mnie jest ciężkie do zrozumienia coś takiego co tam wyżej gościu opisuje - że idzie sobie przez dzień i wyciska z siebie poty na rowerze, żeby nie myśleć jak bardzo mu się chce. I zastanawiam się, czy faceci przeciętnie tak mają w młodym wieku a ja akurat nie, czy i jedno i drugie to
  • Odpowiedz