Wpis z mikrobloga

Jako dzieciak często musiałem zmieniać szkoły i w związku z tym w każdej na nowo zdobywać przyjaciół. Zawsze starałem się znaleźć jakieś zainteresowanie, które pozwoliłoby mi łatwiej przebić się do szkolnej elity. Czy byłaby to piłka nożna, gierki komputerowe czy jakieś karcianki, obojętnie. Po kolejnych przenosinach (tym razem nowe gimnazjum), obczaiłem, że w szkole prężnie działa kółko szachowe. Sam zarówno z ojcem, jak i z dziadkiem lubiłem grywać od najmłodszych lat i nawet czułem się w tym całkiem dobry. Raźno wbiłem na zajęcia pozalekcyjne, które prowadził wuefista (no bo #!$%@? w końcu szachu to sport) i oznajmiłem, że chcę dołączyć i w ogóle zajebiście gram w szachy. Grupa powitała mnie bez specjalnego entuzjazmu ale z zaciekawieniem. Żeby podbić stawkę zaproponowałem, że zagram symultanę ze wszystkimi nimi naraz (symultana to jednoczesna rozgrywka kilku partii na różnych szachownicach) No okej, niby było to tylko 5 gości + nauczyciel, czyli nie jakieś szerokie gremium, ale zawsze. Tu już trochę goście się ożywili licząc na ciekawe widowisko. Szybko wyobraziłem sobie swój triumf jak wszystkim daję bezwzględnego mata i staję się nową legendą szkoły. W związku z tym, że moje ambicje często zaskakują mój mózg i tę część w nim odpowiedzialną za racjonalne podejmowanie decyzji, sam zdziwiłem gdy usłyszałem, że z moich ust wydobywają się słowa: "A jak chcecie to mogę tę symultanę zagrać w pamięci". Tzn, że ja bym siedział gdzieś z boku, nie widząc żadnej z szachownic, a oni by mi tylko mówili jakie wykonują ruchy. Ta propozycja wzbudziła w nich prawie euforie jakiej nie zaznali od czasu gdy Stefan Levitsky grał w 1912 r z Frankiem Jamesem Marshallem. Wszyscy usiedliśmy. Oni przy szachownicach, ja siadłem gdzieś twarzą do ściany, żeby na pewno nic nie widzieć i zaczęliśmy. Początkowo szło całkiem nieźle (ciężko #!$%@?ć partię w kilku ruchach). Ale już po chwili zaczęły się teksty: ej anon, nie możesz zagrać tak tą figurą. ej anon, ale na tamtym polu już stoi twoja figura, ej anon, ale nie masz już tej figury bo ci ją zbiłem. Zacząłem się pocić. Przeprosiłem wszystkich na chwilę i powiedziałem, że muszę pójść napić się czegoś. Powiedzieli, że mają dzbanek z wodą i mogą mi nalać. Powiedziałem, ok, ale skoczę jeszcze tylko do toalety. Oczywiście #!$%@?łem do domu i nigdy już tam nie wróciłem. I znowu musiałem zmieniać szkołę. #pasta