Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Malownicze zdjęcie niemego świadka tragedii. Wrak bombowca B-24 Liberator o nazwie ''Lady Be Good'' sfotografowany w Libii w 1991 roku. Wiem, że niezbyt pasuje to do mojej strony, ale uważam, że historia jest na tyle ciekawa, że warto ją opisać.

9 listopada 1958 roku zespół szukający ropy z koncernu BP, jadąc po libijskiej pustyni, natknął się na dość niecodzienny widok. Na piasku, 700 km od wybrzeży, sterczał wrak samolotu. Połamany i pogięty wrak amerykańskiego bombowca B-24 ''Liberator''. Czasami takie odkrycia się zdarzały, zwłaszcza 13 lat po wojnie i na pustyni. Widok był jednak niecodzienny, bo w okolicy nie zgłoszono przypadku rozbicia się samolotu. Do wraku dotarły też inne ekipy.

Mimo tego, że samolot leżał na pustyni przynajmniej kilkanaście lat, był doskonale zachowany. Karabiny maszynowe były sprawne, podobnie, jak radiostacja. W środku porozrzucane były rzeczy osobiste załogi, papierosy i konserwy. Znaleziono nawet termos z kawą - nadal zdatną do picia.

Jedyne, czego brakowało, to spadochrony i członkowie załogi. Ustalono, że samolot nazywał się ''Lady Be Good'' i pochodził z 376. Grupy Bombowej. Jego 9-osobową załogą przewodził porucznik William J. Hatton. Samolot zaginął podczas nalotu na Neapol 4 kwietnia 1943 r. Załoga była świeża i przybyła do Afryki tydzień wcześniej.

Amerykanie na początku 1960 zainteresowali się wrakiem i losami załogi. Rozpoczęto poszukiwania. Brak spadochronów oznaczał, że lotnicy wyskoczyli z maszyny jeszcze w trakcie lotu i prawdopodobnie podjęli wędrówkę na północ. Ustalono prawdopodobny tor lotu i znaleziono pięć ciał. W maju 1960 r. znaleziono trzy kolejne. Jednego z ciał nigdy nie odnaleziono.

Badania wykazały, że załoga w wyniku burzy piaskowej zwyczajnie się zgubiła i przeleciała nad swoją bazą, po czym zaczęło jej się kończyć paliwo i wyskoczyła. Lotnicy po wylądowaniu dawali sobie sygnały strzałami z broni palnej i flarami, żeby zebrać się w grupę. Zdecydowali się iść na północ - w nocy pustynia wydawała im się otwartym morzem, gdzie znajdowali się ludzie. Grupa przeszła 130 kilometrów, kiedy podzieliła się. Pięciu pozostało na miejscu, zapewne zbyt słabych, by iść dalej, trzech szło dalej na północ. Ostatni przeszedł jeszcze 42 km. Przetrwali na pustyni osiem dni. Z zapisków z pustyni II pilota, ppor. Roberta Tonera przebrzmiewało jedno straszne zdanie: ''Wszyscy chcą umrzeć''.

Ciała załogi pochowano, natomiast wrak długie lata leżał i niszczał na pustyni. Po części rozebrali go łowcy pamiątek, a po części Amerykanie i wykorzystali zdatne części do innych maszyn. Jednak samoloty, w których owe części zamontowano, miały spore problemy. C-54, na którym zamontowano selsyny z ''Lady Be Good'' musiał wyrzucić ładunek, żeby uniknąć rozbicia. DC-3, na którym zamontowano radiostację - rozbił się w Morzu Śródziemnym. DHC-3, na którym zamontowano podłokietnik z fotela por. Hattona - rozbił się w Zatoce Syrta. Znaleziono tylko kilka elementów wraku. W tym podłokietnik z ''Lady Be Good''.

Autor postu: [II wojna światowa w kolorze](https://www.facebook.com/II-wojna-światowa-w-kolorze-674008299310624/)

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Malownicze zdjęcie niemego świadka tragedii. Wr...

źródło: comment_lW3W27SdNAqbrS8u8zlUpK8n3p7Y9Jpb.jpg

Pobierz
  • 38
  • Odpowiedz
@EtatowyIdiota: Okej, oczywiście że nie zostawiają broni, tak samo z technologią która nie powinna dostać się w niepowołane ręce, ale armia amerykańska to nie jest warsztat pana Mietka. Takie radio musiałoby zostać ponownie wpisane do ewidencji (nie sądzę że są nawet takie procedury), potem musiałoby przejść dokładny przegląd i polecieć dopiero do magazynu części zamiennych. przy głupiej radiostacji to absurd, co dopiero przy podłokietniku, mówimy o przestarzałym sprzęcie który przez
  • Odpowiedz
@BijeNiemcaPoKasku @Mleko_O
czerwone kólko to baza lotnicza. Na końcu miarki google jest miejsce gdzie się rozbili. Niebieski krzyzyk to miejsce gdzie pierwsza 5 została modnaleziona (130 km od miejsca rozbicia), czarny krzyzyk to miejsce gdzie doszła pozostała trójka.
Zastanawiajace jest to, że stosunkowo niewiele w linii prostej minęli lotnisko, a mimo to i tak lecieli ponad godzinę za długo. Bardzo duży błąd nawigatora. Zakładali, że są 160 km od bazy,
lemonic - @BijeNiemcaPoKasku @Mleko_O 
czerwone kólko to baza lotnicza. Na końcu mia...

źródło: comment_o1ICY2yOY3BHd3pVD8PZl5NuJtc1ynfl.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
@Mleko_O: z podłokietnikiem mistrzostwo świata... Trzeba przyznać - fatalna sprawa dla załogi, wylądować pośrodku niczego ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
via Android
  • 0
@Bolszoj Radiostacja mogła nie działać w burzy piaskowej (i prawdopodobnie tak było) a samolot wylądował samoistnie, załoga wyskoczyła wcześniej. Może ktoś zgłosił, że widział jak go zestrzeliła obrona plot? Różnie wtedy bywało, samoloty znikały
  • Odpowiedz
@Bolszoj: We wspomnieniach Urbanowicza jest taki fragment jak lecą nad Afryką w czasie burzy piaskowej i właśnie wspominał, że nie udało mu się nawiązać łączności z lotniskiem, ale ostatecznie dolecieli na jednym silniku. Wspomina za to opowieść innego polskiego pilota sierżanta Mikołajczyka, który w 1942 roku lądował przymusowo na pustyni. Notatki Mikołajczyka znaleziono przy jego zwłokach. Generalnie to musi być straszna śmierć.
  • Odpowiedz
@Grzybicznosc: Urbanowicz je cytuje, więc mogę przepisać:

"(...)Wczoraj szedłem trzy godziny na zachód, ale dalej iść nie mogłem. Powrót zabrał mi pięć godzin, ledwie mi się to udało. Jak długo panuje chłód, mogę żyć, ale gdy rozpocznie się upał - nie wytrzymam. Śmierć nadchodzi. Próbowałem wystartować. Mam jeszcze 10 galonów paliwa, ale baterie wyładowane. Spodziewałem się pomocy, ale teraz już pomoc nie nadejdzie. Czuję, że nie potrwa to długo.
Czas: godzina 9.00, dnia 10 maja. Wyczekiwałem dziś rano godziny dziesiątej. Wydawało mi się, że w tym czasie nadejdzie pomoc. Marzenie człowieka umierającego z głodu i pragnienia.
O Boże, skróć moje męki, nie ma dla mnie pomocy, nie dopuść, aby ktokolwiek musiał lądować na pustyni, gdzie nie ma ludzi i skąd nie ma ucieczki. Tak jak ze mną: lepiej zostać zabitym. Burza piaskowa tak gęsta, że nie widziałem nic.
Czas: godzina 10.., dnia 10 maja. Jest okropnie gorąco. Piję, a raczej zlizuję nieliczne krople własnego potu.
  • Odpowiedz
@lemonic zaraz zaraz oni nie mieli kompasu żeby wiedzieć gdzie jest północ ?
Na logikę baza byla blisko wybrzeża wiec gdy zobaczyli ze od dłuższego czasu są nad pustynia powinni obrać kierunek na północ i szukać linii brzegowej bo nawet jak nie znajda bazy to maja większe szanse na odnalezienie kogoś
Ktoś mi to wyjasni bo nie rozumiem ;/
  • Odpowiedz
@Pumpkinn: zdaje sie, że tu zaszło kilka faktów które się nałoży. była noc, zaciemnienie, burza piaskowa. choć fakt faktem dalej nie kumam jak mogli lecieć ponad 2 godziny wgłąb pustyni. mając 2 godziny zapasu paliwa z pewnościa były sposoby by nie zapędzić się tak paskudnie. no ale biorąc pod uwage statystke to na ilosc lotów bojowych jeden taki przypadek musial się zdarzyć.
  • Odpowiedz