Wpis z mikrobloga

Dzisiaj czeka nas wycieczka po pozostałych regionach starożytnego świata, o których wiemy, że pojawiło i rozwijało się tam chrześcijaństwo. Początkowo chciałem opisać Armenię, Iberię i Albanię (w obydwu przypadkach chodzi o te leżące na Kaukazie) wraz z Afryką, ale po drodze okazało się, że wychodzi taka ściana tekstu, że chowa się nawet inskrypcja Dariusza w Behistun. Odcinek podzieliłem na dwa. W pierwszej części Kaukaz, potem Czarny Ląd.

Na dzień dobry Armenia. W interesujących nas czasach terminem tym określano znacznie większy obszar niż dzisiaj. Armenia miała już wówczas epizody imperialne w swojej historii. Największy zasięg terytorialny osiągnęła za panowania Tigranesa Wielkiego, który rządził w pierwszej połowie I wieku p.n.e. Wszystko zmieniło się wraz z przybyciem Rzymian - po serii porażek, na początku I wieku n.e. Ormianie znaleźli się pod panowaniem rzymskim.

Według lokalnej tradycji ormiańskie chrześcijaństwo ma, jakże by inaczej, apostolskie korzenie. Według legendy, pierwszymi misjonarzami byli Tadeusz i Bartłomiej. W przypadku Tadeusza chodzi o naszego znajomego z poprzedniego odcinka, czyli Addaja, którego, według syriackich podań, Jezus miał wysłać do Abgara V z misją uzdrowienia władcy. Taylor uważa, że Bartłomieja dopisano do tej historii później, pierwotnie przedstawiała ona tylko dzieje Tadeusza.

Legendy legendami, ale syriackie korzenie ormiańskiego kościoła wydają się być bardzo prawdopodobne, żeby nie powiedzieć pewne. Wskazuje na to choćby analiza pojęć teologicznych języka ormiańskiego, która ukazuje zapożyczenia z syriackiego. Taylor twierdzi, że teologia ormiańska długo pozostawała pod wpływem szkół syriackich, które stanowiły nie tylko źródło inspiracji intelektualnej, ale także tekstów religijnych. Pierwsze dzieła religijne na terenach zamieszkiwanych przez Ormian spisywano w wywodzącym się z Edessy dialekcie aramejskiego.

Domyślamy się również, że pierwszymi chrześcijanami byli Żydzi, nawracani przez swoich pobratymców z Palestyny. Ormiański kronikarz, Mojżesz z Chorenu, podaje na przykład, że w czasie jednej z kampanii Tigranes pojmał około 10 000 Żydów i przesiedlił ich do Armenii. Niestety nie mamy żadnych bliższych informacji na temat tego, jak kształtowały się ich losy i relacje z wyznawcami chrystianizmu.

Brak nam również informacji o tym, jak rozwijał się kościół i wspólnoty chrześcijańskie w Armenii. Mamy jedynie wskazówki, że nowa religia zdobyła sobie tutaj stosunkowo dużą grupę wyznawców, bo już na przełomie II i III wieku pojawiają się wzmianki u pisarzy wczesnochrześcijańskich mówiące o Armenii. Wiemy również o tym, że gnostycki filozof Bardasanes, zagrożony przez prześladowania za czasów Karakali, zbiegł do Armenii i tam nauczał. Kurkijan wskazuje, że według ormiańskich kronik w III wieku Armenia miała co najmniej dwa kościoły - jeden w Artaz, a drugi w Sjuniku.

O istnieniu ormiańskich wspólnot wiedział nawet żyjący w Kartaginie Tertulian, który pisał o prześladowaniach zarządzonych przez króla Aksydaresa. Mamy również źródła mówiące o akcjach wymierzonych w chrześcijan w czasach Chosrowa I. Skoro dochodziło do prześladowań to wydaje się prawdopodobne, że chrześcijanie byli liczną i widoczną grupą. Z drugiej strony, część z tych informacji pochodzi z IV wieku i może być zabiegiem mającym na celu dorobienie męczeńskiej legendy (lubowanie się w martyrologii to nie wynalazek polskiego romantyzmu).

Zanim dojdziemy do konwersji Tiridatesa i działalności Grzegorza Oświeciciela, warto przybliżyć sobie nieco tło historyczne. Wiemy już, że od I wieku p.n.e. to Rzymianie wyrastają na siłę rozdającą karty na Bliskim Wschodzie i w Azji Mniejszej. Armenia traci swoją mocarstwową pozycję i wpada w orbitę wpływów rzymskich. Rządy sprawuje tam ten, kto potrafi zabezpieczyć sobie poparcie Rzymu. Z drugiej jednak strony, Rzymianom rośnie konkurencja w postaci państwa Partów, którzy pokonują Seleucydów na Wschodzie i tworzą imperium, którego bazą jest współczesny Iran i Irak.

Armenia (podobnie jak Mezopotamia i Syria) leży na styku obydwu potęg. Z tego też powodu staje się areną walk - czasem zakulisowych, szpiegowskich, dyplomatycznych czy handlowych, a czasem otwartych, zbrojnych konfliktów. W przeciwieństwie do semickich ziem pogranicza, Armenia ma o wiele więcej wspólnego z kulturą irańską. Zdaniem badaczy takich jak Boyce, przed chrystianizacją dominowały tam różne formy mazdaizmu, w tym zoroastryzm. Występowały one jednak w miksie ze starszymi, lokalnymi wierzeniami.

W I wieku Armenia dostaje się pod władzę dynastii Arsacydów, rządzącej także państwem Partów. Nie dochodzi jednak do zjednoczenia, bo miejscowi władcy chcą zachować choć trochę niezależności i balansują między Rzymem a Partami. Sytuacja zmieni się po dojściu do władzy Sasanidów w III wieku. Traktują oni Armenię jak integralną część Iranu, a ich ideologia władzy jest mocno oparta na przedstawieniu Arsacydów jako odstępców od zoroastryzmu i zdrajców.

I tak wojny ruszają od nowa, a walczące frakcje „wymieniają” się na tronie. W okolicach 252 roku, rządzący Armenią Chosrow II zostaje zamordowany przez sasanidzkiego agenta Anaka. Stronnicy Arsacydów zabijają Anaka i masakrują jego krewnych. Według podań, jedynie jego syn Grzegorz uniknął śmierci, ukrywając się w Kapadocji. Masakrę i zamęt przeżywa syn Chosrowa, Tiridates. Jest on jednak za młody na rządy, a poza tym nie bardzo ma czym rządzić, bo perski szach Ardaszir, wykorzystuje zamieszanie i zajmuje Armenię.

Tiridates trafia pod opiekuńcze skrzydła Rzymian, którzy widzą w nim zabezpieczenie dla swoich pretensji na Kaukazie. Odbiera wykształcenie i przesiąka rzymsko-helleńską kulturą. Według ormiańskiej tradycji, to właśnie na uchodźstwie poznaje Grzegorza (syna Anaka), który zostaje jego sługą. Przyszły król nie wie jednak o pochodzeniu swojego nowego służącego.

W 287 roku wykorzystuje nadarzającą się okazje i przy pomocy rzymskiego wsparcia ląduje w Armenii, odbijając znaczną część jej ziem z rąk Sasanidów. No i tu zaczyna się nasza właściwa historia. Zdaniem ormiańskiego Ojca Kościoła Agathangelosa, Tiridates w wielu aspektach naśladował rzymskich cesarzy. Najwyraźniej także w kwestii prześladowania chrześcijan. Ormiański władca gdy dowiaduje się, że Grzegorz jest chrześcijaninem nakazuje mu złożenia ofiar bogom.

Grzegorz, jakkolwiek wierny sługa, jest także dobrym chrześcijaninem i odmawia. Rozwścieczony Tiridates, dla którego tradycyjna religia była ważnym spoiwem łączącym społeczeństwo z władcą, postanawia ukarać Grzegorza i jego współwyznawców. Wydaje edykt, w którym nakazuje ściganie chrześcijan. Treść edyktu wskazuje, że chrześcijaństwo było wówczas bardzo popularne i być może władca widział w nowej religii zagrożenie dla porządku i trwania państwa.

W międzyczasie król #!$%@? się w chrześcijance, ale ta odrzuca jego zaloty, za co spotyka ją kara śmierci. Krótko potem Tiridates podupada na zdrowiu, co chrześcijańscy kronikarze opisują jako karę boską. Według legendy, w trakcie choroby króla, jego siostra ma wizję, która mówi, że tylko Grzegorz może uzdrowić władcę. Zostaje on uwolniony, a jego modlitwy sprawiają, że władca i inne osoby z jego otoczenia odzyskują zdrowie. Tiridatesowi nie trzeba więcej. Między 301 a 303 rokiem przyjmuje chrzest i ogłasza chrześcijaństwo oficjalną religią.

Nie poprzestaje jednak na tym. Z obrońcy starych bogów staje się ich przeciwnikiem i stara się wymusić na swoich poddanych odejście od tradycyjnych kultów. „Stara się” to eufemizm dla „rozpoczyna kampanię zamykania świątyń i niszczenia kultowych posągów” oraz „wymusza posłuszeństwo na każdym, kto zgłasza obiekcje”. Pieniądze uzyskane z pogańskich świątyń przekazuje wspólnotom chrześcijańskim, które z kolei wykorzystują je w celu pomocy potrzebującym (zapewne nie tylko w tym celu), co z kolei przysparza im jeszcze więcej wyznawców.

Grzegorz staje na czele lokalnego kościoła i za fundusze otrzymane od władcy przystępuje do budowy świątyń chrześcijańskich. Warto nadmienić, że bierze również udział w zamykaniu (bądź przekształcaniu w chrześcijańskie miejsca kultu) starych świątyń. Zapoczątkowuje również edukację chrześcijańską, rekrutując i szkoląc misjonarzy, którzy prowadzą później akcje misyjne we wszystkich zakątkach Armenii. Co ciekawe, według Agathangelosa, nawraca się wielu kapłanów starych bogów. Nawrócenie narodu nie jest w tym przypadku literacka przesadą - odbywają się masowe chrzty w rzekach Aratsani (obecnie Murat) i Arakses.

W ten oto sposób Armenia stała się pierwszym chrześcijańskim krajem świata (jeśliby doniesienia o konwersji Abgara VIII były przekłamane). Nie oznacza to oczywiście, że Ormianie nagle zapomnieli o zwyczajach przodków. Kulty pogańskie, w różnych formach, przetrwały długo (wszak od zamoczenia w wodzie do faktycznego przyjęcia wiary jeszcze długa droga) wśród ludu. Do pewnego stopnia podpisywała się pod nimi opozycja, która spiskowała przeciw Arsacydom. Wydaje się, że o ostatecznym zwycięstwie chrześcijaństwa zadecydowało stworzenie ormiańskiego alfabetu przez Świętego Mezropa Masztoca na początku V wieku.

Zostajemy na Kaukazie, tyle że przenosimy się do Iberii. Historia tego regionu ginie w pomroce dziejów. Wydaje się, że ziemie te były zamieszkiwane przez plemiona kartwelskie (czyli, w uproszczeniu: gruzińskie). Pierwsze, bardziej wiarygodne informacje o państwowości pochodzą z IV wieku p.n.e. Na wpół legendarne kroniki pisane w czasach średniowiecza (a więc dużo późniejszych) donoszą, że niejaki Farnawaz, został królem Iberii i podporządkował sobie sąsiednią Kolchidę i niektóre przygraniczne terytoria zamieszkane przez Ormian.

No i najważniejsze - przy okazji pokonał wojska Aleksandra Macedońskiego, dowodzone przez niejakiego Azo (w innej wersji to Azo pokonał samego Macedończyka). Zupełnie tak, jak nasi Lechici - kolejny dowód na to, że nie mamy monopolu na niektóre motywy. Kraj się rozwijał, kraj się rozrastał, aż do kryzysu w II wieku. W jego wyniku dynastia Farnawaza utraciła władzę, zastąpioną importowaną, ormiańską rodziną. W wyniku przewrotu Ormianie odbili ziemie zdobyte przez Farnawaza, a Kolchida uzyskała niepodległość. Iberia została wciągnięta w orbitę wpływów Pontu i Armenii.

Sytuację wyjaśnili Rzymianie, podporządkowując sobie zarówno Armenię, jak i Pont. Wspominana Kolchida stała się rzymską prowincją. Iberia zachowała jednak jakąś autonomię, bo co jakiś czas padała ofiarą rzymskich najazdów (z wzajemnością). Wydaje się, że na skutek wcześniejszych wpływów perskich i ormiańskich dominowały religie wywodzące się z mazdaizmu - w tym oczywiście zoroastryzm. Bardzo popularny był także mitraizm, który łatwo wchłaniał elementy wierzeń lokalnych. I tu niespodzianka - obok Kartwelów i innych kaukaskich plemion w Iberii żyła także całkiem liczna wspólnota żydowska.

Niestety, z racji tego, że Iberia nie posiada zabytków sztuki piśmienniczej, a ludy, które wchodziły z nią w kontakt, a takową posiadały nie poświęcały wiele miejsca wydarzeniom u Kartwelów, ciężko nam zrekonstruować II i III wiek. Konkretniejsze informacje na temat wspólnot chrześcijańskich na tym terenie zaczynają się dopiero wraz ze Świętą Nino, czyli na początku IV wieku.

Urodziła się ona w rzymskiej rodzinie w Kolastri, w Kapadocji. Nino była jedynaczką, a jej rodzice, generał Zabulon i matka Zuzanna, mogli poszczycić się niebyle koneksjami. Zabulon miał być krewnym Świętego Jerzego, a brat Zuzanny, Hubnal I, patriarchą Jerozolimy. Nino została wychowana przez zakonnicę (przypominam, że to legenda) w Betlejem, pod uważnym okiem wuja. Po pewnym czasie wyruszyła z nim do Rzymu, gdzie doszła do wniosku, że chce jechać do kraju, w którym spoczywa fragment tuniki Jezusa (o czym za chwilę), czyli do Iberii. I tutaj narracja wschodnia rozjeżdża się z katolicką. Według tej drugiej, Nino znalazła się na Kaukazie jako niewolnica.

Niezależnie od tego jak było, gdy tylko znalazła się wśród Kartwelów, zaczęła głosić im chrześcijaństwo, zaczynając od lokalnych Żydów. I tutaj nielegendarny wtręt: w czasie jej pobytu w Iberii, kraj miał podobną sytuację co Armenia - to znaczy znajdował się między perskim młotem, a rzymskim kowadłem. Czyli nie było za wesoło. Wracamy jednak do legendy. Zatem, jakby tego wszystkiego było mało, to królowa Nana, żona Miriana III była mocno chora. Królowa posiadała już jakąś wiedzę o chrześcijaństwie (wtręt: być może kojarzyła z opowieści, że ci chrześcijanie to dopiero potrafią czynić cuda i wyganiać demony) i zaprosiła Nino do siebie.

Misjonarce udało się pozyskać poparcie żydowskiego rabina i jego córki, którzy należeli do królewskiej świty. Królowa, zachęcona radą Nino i jej stronników, zdecydowała się przyjąć chrzest, co oczywiście zaowocowało uzdrowieniem. Królewski małżonek nie był za bardzo zadowolony, ale po tym jak Bóg pokarał go ślepotą, szybko zmienił zdanie. I tak w 326 roku Iberia dołączyła do Armenii, jako drugie, oficjalnie chrześcijańskie państwo.

Ej, Andrzej co Ty oszukujesz, miałeś mówić o II i III wieku, a wyjeżdżasz tutaj z IV. Po pierwsze, to jednak pierwsza połowa IV w (więc prawie się liczy). Po drugie - zacząłem od przytoczenia tej opowieści, bo to w zasadzie jedyne źródło informacji na temat początków chrześcijaństwa w Gruzji. Teraz spróbujemy sobie wyciągnąć co nieco informacji na temat tego, co mogło dziać się przed przybyciem Nino na Kaukaz. Szału nie będzie, ale jakiś obraz nam to jednak da.

Zdaniem Mgaloblishvili (ehhh, Gruzini), autorki ”Ancient Christianity in the Caucasus”, źródła (choć, jako legendy, nie mówią tego wprost) wskazują, że początki chrześcijaństwa w Iberii były powiązane z Żydami. Według legendy, Elioz, gruziński Żyd z Mcchety był obecny w trakcie ukrzyżowania Chrystusa i przywiózł ze sobą fragment szaty ukrzyżowanego. Miasto to (stolica Iberii) ma dosyć dobrze poświadczoną liczną i wpływową diasporę, której korzenie sięgają czasów sprzed narodzin Chrystusa.

Żywot Świętej Nino również daje podobne poszlaki żydowskich korzeni, gdy podaje , że pierwszymi słuchaczami i konwertytami misjonarki byli miejscowi Żydzi. Wpływy widać także w liturgii (oszczędzę wam szczegółów, ja też nie mam na tyle pojęcia o rytach, żeby wyciągnąć z tego coś sensownego) czy nazewnictwie pierwszych kościołów, które odnosiło się do miejsc i wydarzeń w Jerozolimie.

Dodatkowo, podobnie jak w przypadku Armenii, sporą rolę odegrali także syriaccy misjonarze. Zdaniem badaczy tekst „Nawrócenia Kartli”, najstarszej gruzińskiej kroniki, nosi ślady tłumaczeń z syriackiego. To znaczy nie bezpośrednio, ale zwroty i konstrukcje stylistyczne wyglądają na zapożyczenia z tego dialektu aramejskiego. Nietrudno zatem znaleźć argumenty dla scenariusza, w którym pierwszymi chrześcijanami w Iberii są należący do diaspory Żydzi. Liczba chrześcijan rośnie w wyniku konwersji, będących efektem działalności misjonarzy z terenów syriackich.

I tak sobie rośnie (choć wydaje się, że nie osiąga takich wartości jak w Armenii), aż w IV wieku na tronie rzymskim zasiada cesarz, który nawet nie ukrywa, że chrześcijanie cieszą się u niego największymi względami. Władca Iberii, zagrożony ekspansywnymi Sasanidami, chce zachować tron - i żeby zaskarbić sobie sympatię cesarza, od którego zależy jego być albo nie być, decyduje się na konwersję. Zwłaszcza, że najpopularniejsze wówczas religie w Iberii są jawnie związane z perskim zoroastryzmem.

Oczywiście to tylko jeden z czynników i powyższy scenariusz nawet nie uzurpuje sobie praw do tłumaczenia tak złożonego zjawiska. Nie możemy naturalnie zapominać o pożądanych wówczas cudach i egzorcyzmach oraz o potrzebach duchowych i miliardzie innych czynników, których i tak nie jesteśmy w stanie odtworzyć i poznać, bo w źródłach jest więcej kraterów niż na Księżycu. Tak czy inaczej to wszystko, co możemy powiedzieć o Iberii. Ten akapit w pewnym stopniu odnosi się także do Armenii i Albanii.

No właśnie, Albania, wisienka na naszym kaukaskim torcie. Gwoli jasności - naturalnie nie chodzi nam o region historyczny na Bałkanach, ani współcześnie istniejące państwo, do którego pretensje rości sobie Popek (wiem że suchar, ale nie mogłem się powstrzymać), tylko o krainę historyczno-geograficzną, leżącą w przybliżeniu na ziemiach wchodzących obecnie w skład Azerbejdżanu i rosyjskiego (czy na pewno?) Dagestanu. Tereny te zamieszkiwały przeróżne plemiona posługujące się językami kaukaskimi.

Według starożytnych geografów, plemion było 26 i choć miały swoich wodzów, to podlegały jednemu królowi. Nazwa „Albańczycy” miała jakoby pochodzić od najsilniejszego plemienia w konfederacji. Obok tego autorzy wymieniają jeszcze Utian, Lezgów czy Yikian (identyfikowanych kolejno z współcześnie żyjącymi Udynami, Lezginami i Cachurami). Utianie mieli być największym, po Albańczykach, plemieniem.

Istnieją teorie, że Albanię niejako stworzyli Persowie, podbijając wszystkie te plemiona i organizując je w satrapię. Inne teorie mówią o wpływach ormiańskich. Zdaniem Nikonorova, pierwsi królowie związku plemiennego byli jednak Albańczykami. Pierwsze wzmianki w źródłach traktujące o Albanii pochodzą z drugiego stulecia przed Chrystusem.

Położenie Albanii sprawiało, że była ona ważna nie tylko w rozgrywce między Rzymem a Persją, ale także w konflikcie między koczownikami z nadkaspijskiego stepu, a osiadłą ludnością Bliskiego Wschodu. To właśnie na terenach kontrolowanych przez Albańczyków znajdowały się przełęcze, pozwalające koczownikom przekroczyć masyw kaukaski i uderzyć tereny leżące na południe od niego. Z tego właśnie tytułu obszar ten był uważany za strategiczny zarówno przez Rzymian, jak i Persów.

Podobnie jak w Iberii i Armenii, na terenach Albanii dominowały różne formy mazdaizmu wymieszane z kultami lokalnymi. Zdaniem Nikoronova, Albańczyków wyróżniał od sąsiadów fakt składania ofiar z ludzi. Wydaje się jednak, że nawet jeśli taka praktyka istniała to była ona niezwykle rzadka. Religijny krajobraz nie byłby pełny bez naszych znajomych z Iberii, czyli Żydów. Diaspora istniała tutaj, według tradycyjnych podań, od czasów Niewoli Babilońskiej (brak jednak rozstrzygających dowodów).

Tradycja podaje, że chrześcijaństwo zaczęło się w Albanii za sprawą apostołów - Bartłomieja, Tadeusza (Addaja) i ucznia tego ostatniego, Świętego Elizeusza. Nawet opracowania cerkiewne podają, że to legendy i niczego nie można być pewnym. Według tychże opracowań, Bartłomiej miał odwiedzić Albanię przy okazji pracy misyjnej w Armenii. Ustanowił kilka wspólnot i powołał pierwszych biskupów. Nie spodobało się to lokalnym, pogańskim kapłanom, którzy przy pomocy swoich stronników pojmali Bartłomieja i zabili go.

Istnieje jeszcze jedna legenda, która mówi, że w Albanii działał Święty Elizeusz, uczeń Tadeusza (Addaja). Został tam wysłany z polecenia Jakuba stojącego na czele kongregacji jerozolimskiej. Tradycję tę opisał Mojżesz z Kalankatiuk w pochodzącej z VIII wieku „Historii Albanii”. Według tej relacji Elizeusz przybył do Derbentu w okolicach 70 roku i rozpoczął nauczanie. Później przeprawił się przez Kurę i przebywał w Ooty, a następnie osiadł w Kisz, gdzie zbudował kościół (który istnieje do dzisiaj).

Podróżował później po całej Albanii, głosząc Dobrą Nowinę i pozyskując konwertytów, ale niestety (a może i stety, w końcu niektórzy pożądali męczeństwa) naraził się pogańskim kapłanom i również został zabity. Kościół Albanii uznawał Elizeusza za swojego apostoła i świętego patrona - widać to w tekstach wspomnianego Mojżesza czy jego imiennika z Chorene.

No dobra, a mniej legendarnie? To co mamy, wskazuje na to, że rozwój chrześcijaństwa w Albanii przebiegał podobnie do procesu chrystianizacji w Armenii i Iberii. W przytoczonych legendach nie ma wprawdzie wzmianek o diasporze, ale historycy uważają, że także na tym obszarze, odegrała ona decydującą rolę we wczesnym stadium ekspansji. Potem przyszła kolej na kupców i misjonarzy ze świata aramejskiego - ich obecność poświadczają obaj Mojżesze oraz odnalezione chrześcijańskie inskrypcje w języku syriackim.
niedoszly_andrzej - Dzisiaj czeka nas wycieczka po pozostałych regionach starożytnego...

źródło: comment_zFKZDV8vre9wIsraw3pxv3bxBBlg5uMC.jpg

Pobierz
  • 21
  • Odpowiedz
Nersesian, Armenian Christianity, w: „The Blackwell Companion to Eastern Christianity”
Rapp, Georgian Christianity, w: „The Blackwell Companion to Eastern Christianity”
Taylor, Christian Regional Diversity, w: The Early Christian World
Mgaloblishvili, The Jewish Diaspora and Early Christianity in Georgia, w: Ancient Christianity in the Caucasus
Nikonorov, History of Christianity in Caucasian Albania
Jenkins, The Lost History of Christianity
  • Odpowiedz
@niedoszly_andrzej: Bardzo podoba mi się to że podajesz z czego wynika dana informacja i w jakim stopniu jest wiarygodna. Dzięki temu rozumiem, jak trudną dziedziną jest historia i że odkrywanie dawnych zdarzeń i powiązań między nimi może być fascynujące. To bardzo miła odmiana po szkolnych podręcznikach do historii, gdzie jest tylko "w tym i tym roku zdarzyło się to i to, koniec tematu".
  • Odpowiedz