Wpis z mikrobloga

Takie tam znalezione na fakbuku o polskich bysnesmenach z CH Ptak i fejsbuniowych butikach.
#vatowcy #przegryw #ciekawostki #facebook #villakarpatia #januszebiznesu

Witajcie Kochani!

Muszę przyznać, że zakładając tego bloga czułem potężną determinację, chęć udowodnienia i jednocześnie ‚#!$%@?’ wszystkim pseudo-handlarom facebookowym. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo cenię i szanuję, a przede wszystkim kibicuję WSZYSTKIM polskim przedsiębiorcom, którzy mimo #!$%@? czasami warunków finansowych i prawnych potrafią zbudować w naszym kraju firmę przypominającą te dobre ‚zagraniczne’. Osoby, które będę tu opisywał mimo, iż przekonane są, że robią tylko i wyłącznie dobrą robotę bo przecież ciężko pracują i nie biorą socjalu psują szansę uczciwym ludziom, którzy mogliby stworzyć coś naprawdę fajnego, ale mają na dzień dobry podcinane skrzydła. Krzywdzące są także opinie osób nieświadomych, które piszą wspaniałe opinie w komentarzach pod każdym postem i cieszą się, że wszystko można kupić dużo taniej niż w firmie X czy Y. Na takim podatnym gruncie, osoby takie budują swoje imperia odzieżowe wykańczając przy okazji dziesiątki świetnie prosperujących, legalnych sklepów i spółek handlowych, które pracują DLA NAS WSZYSTKICH płacąc podatki, odprowadzając składki na ZUS, NFZ, itp. Przyznam szczerze, że moja frustracja po napisaniu strony ‚PO CO TEN BLOG‚ nieco opadła, spojrzałem na sprawę z niemałym dystansem i przez pryzmat swojej osoby, która przecież w tym wszystkim też kiedyś brała czynny udział – na jakiś czas odpuściłem. Do dzisiaj! Poziom cebularstwa, zachowanie niektórych ludzi i ogólna sytuacja ponownie wywołuje mnie do tablicy!

Czara goryczy przelała się kilka dni temu i postanowiłem wznowić moją pracę. Dlaczego? O tym napiszę za chwilę. Tym razem jednak skupię się na całości problemu który poruszyłem na stronie ‚PO CO TEN BLOG‚, bo patrząc na to co wydarzyło się przez ostatnie dwa miesiące doszedłem do wniosku, że to nie tylko handlary są winne całej tej #!$%@? w polskim handlu odzieżowym sytuacji. To jest cały łańcuch #!$%@? ludzi, miejsc, opieszałości urzędów i samych klientów, którzy naiwnie twierdzą, że to tylko dla ich dobra powstają takie ‚konkurencyjne’ butiki.

Co się takiego stało? Czemu jestem frustratem wylewającym pomyje na innych?
Jak już pisałem, pracuję w C.H. PTAK na jednym z tysięcy stoisk największego centrum hurtowego w Polsce. Obsługuję setki klientów miesięcznie, a przez moje ręce przechodzą setki tysięcy złotych. Nie będę powtarzał moich obserwacji z wpisu ‚PO CO TEN BLOG‚, ale sprawa jest nadal aktualna i nic w tej materii się nie zmieniło. Ptak – tak będę w skrócie nazywał w/w centrum, rządzi się swoimi prawami i tutaj jesteś albo frajerem (czyt. płacącym podatki), albo zaradnym i cwanym biznesmenem (czyt. walisz w #!$%@? na maksa). Domyślacie się drodzy Państwo, że tych pierwszych znaleźć tu raczej trudno, no bo kto u licha chciałby być frajerem? I uwierzcie mi, nie ma znaczenia czy prowadzisz malutki boksik z dziecięcymi skarpetkami, butik z brandowaną odzieżą czy może nawet firmujesz boks swoim nazwiskiem oklejając wszystkie możliwe strony wielkim napisem. Musisz być cwaniakiem bo inaczej nie przetrwasz tu miesiąca, a państwo i podatki to największy wróg. Naturalnie każdy lubi sobie #!$%@?ć w przerwie jak to #!$%@? żyje się w kraju z beznadziejną służbą zdrowia, dziurawymi drogami i słabymi szkołami, ale winę w tym upatrują w polityce, zagranicy, unii i migracji tybetańskich bobrów.

Około dwa miesiące temu ponownie zmieniłem mojego pracodawcę. Z poprzednim rozstałem się z powodów czysto finansowych. Wszystko zaczęło się od rutynowej kontroli skarbowej, która wykazała, że mój były szef w żaden magiczny i legalny sposób nie mógł udowodnić, że zarobił na swoje dwie wielkie chałupy i auto którym się poruszał. #!$%@? mu domiar i skończyła się karuzela śmiechu, a ja musiałem szybko szukać nowej roboty. Poszarpali mnie jeszcze na zeznania kilka razy, ale na tym koniec. Znalazłem nową firmę. Tym razem wybrałem duży boks, jeden z największych jakie oferuje Ptak. Pomyślałem, że duża firma, prężna marka to i warunki będą ciekawsze. Niestety jestem frajerem i standardowo zawiodłem się na swoich oczekiwaniach godząc się jednocześnie z nowymi/starymi zasadami bo jakoś muszę utrzymać swoją rodzinę. Bardzo szybko dowiedziałem się, że moi szefowie lubią ‚zwiedzać świat’ i prawie co miesiąc są nieobecni przez kilka dni. Są to krótkie wyjazdy, czasami tylko weekendowe, ale na tzw. pełnej #!$%@?. Tunezja, Meksyk, Egipt, Cypr i naturalnie wyjazdy do polskich hoteli. Mamy teraz autostradę do Sopotu więc co tydzień są na weekend w Sheratonie, Mariocie albo Grandzie. Wracają i #!$%@?ą nam, zarabiającym 2 tys. na rękę jak to #!$%@? było bo nie podali na śniadaniu ich ulubionej wędliny. Nie wspominałbym o tym, gdyby uczciwie na to zapracowali – przecież te wszystkie miejsca powstają właśnie dla ludzi, którzy zarabiają i stać ich na to. Nie piszę tego z zazdrości – no może troszeczkę Problem polega na tym, że już na rozmowie kwalifikacyjnej usłyszałem standardową mantrę: umowa o pracę na 1/4 etatu, niepłatne urlopy i tylko wtedy kiedy szef wyznaczy grafik, sprzedaż na fakturę to ostateczność, a nawet gdy klient mocno się upiera to zmienić ceny na niższe i mówić, że my nie mamy takich ‚stanów’. Cokolwiek to znaczy. Nie dyskutowałem, nie ja odpowiadam za ten #!$%@? dlatego od pierwszego dnia chciałem się wykazać. Nie jest to szczególnie ciężkie bo uwierzcie mi, sami klienci na myśl o wypisaniu faktury dostają spazmu jak Emily Rose #pdk.

Calosc do przeczytania na: http://www.oszuscipodatkowi.com/2018/02/12/pierwszy-moj-wpis/