Wpis z mikrobloga

Dziś będzie coś o ściąganiu długów, a konkretnie historia opowiedziana mi przez kogoś mającego wieloletnią styczność z tematem. Ogólnie windykacja jest trudną branżą i praktyki niektórych firm wołają o pomstę do nieba, ale czasem trafiają się tzw. kreatywne rodzynki, których metody działania na tyle wybiegają poza schemat, że można by o tym napisać podręcznik.

Jedną z takich firm była CBS (pierwsze litery nazwy, podobieństwo do CBŚ jak najbardziej zamierzone) specjalizującą się w egzekwowaniu tzw. trudnych długów, w przypadku których klasyczne kancelarie nie mogły wiele zdziałać. Tak więc groźnie wyglądający Panowie windykatorzy z CBS nosili metalowe „blachy” przypominające odznaki wyżej wymienionej służby, jednak nie identyczne. Po co ta mistyfikacja? Po prostu „wjeżdżali” do biura/domu dłużnika pokazując co trzeba i mówiąc przy tym coś w stylu: „CBS, przyjechaliśmy w sprawie długu”. Robiło to odpowiednie wrażenie na dłużnikach, którzy byli o wiele bardziej skorzy do negocjacji, a jeśli nawet jeden czy drugi postanowił zadzwonić na policję, to i tak dowiadywał się, że jak CBŚ u niego jest, to policja w zasadzie nie ma tu nic do gadania. Wtedy zaczynała się gra, przedstawienie mające na celu zmiękczenie i nakłonienie do oddania pieniędzy. Poniżej kilka z ciekawszych metod.

- Targanie za… uszy. Dość bolesne doświadczenie, a do tego wyglądające w ewentualnych zeznaniach na mało poważne. No bo pójdzie taki na komendę i co powie: przyjechało do mnie kilku i wytargali mnie za uszy! Nie brzmi to jak poważny zarzut, a prędzej jak jakiś dowcip.

- Fałszywe podpalenie samochodu. Zdarzyła się sytuacja, w których dłużnik zaszył się biurze i nie chciał otworzyć drzwi. Na podjeździe stał jednak jego samochód. Windykatorzy wzięli więc z bagażnika pusty baniak po benzynie, do którego jednak wlali sok jabłkowych (rzecz jasna dłużnik o tym nie wiedział). Następnie polali tym samochód i zaczęli krzyczeć, że zaraz może zdarzyć się wypadek. Dłużnik obserwujący to wszystko z okna nie wytrzymał presji i wyszedł się dogadać, stanęło na tym, że „sprzedał” windykatorom samochód na poczet długu. Kiedy potem dowiedział się, że w baniaku nie było benzyny, pluł sobie ostro w brodę, że dał się tak nabrać.

- Windykatorzy wmawiali dłużnikowi, że jego wierzyciel jest zaangażowany w tajną operację i w związku z tym musi mieć porządek w rozliczeniach – żadnych zaległości od innych kontrahentów i koniec, kropka. I oczywiście dłużnik ma prawo nie zapłacić, ale wtedy CBS (które dłużnik oczywiście uważał za prawdziwe CBŚ) skutecznie się do niego dobierze, więc ma wybór: albo szybko zapłacić, albo będą problemy. Większość podobno płaciła. A że cała opowiastka o "wierzycielu zaangażowanym w tajną operację" brzmi jak bullshit? Możliwe, ale ilu ludzi tak naprawdę zna się na metodach pracy służb, aby to rzetelnie ocenić...

- Propozycja nie do odrzucenia. Nie masz na spłatę długu? No dobra, to możesz ewentualnie pomóc nam w wykryciu procederu prania brudnych pieniędzy w ten sposób, że przepuścimy przez Twoją spółkę kilka transferów i za to anulujemy Tobie odsetki. Nie pytajcie mnie o sensowność i wiarygodność takiej propozycji – tutaj chodziło o odpowiedni „aranż”, który sprawi, że dłużnik przestanie logicznie myśleć i zrobi praktycznie wszystko, aby choć czasowo uniknąć zagrożenia.

- Chłopcy z miasta Ciebie szukają. Ta metoda akurat była wykorzystywana w przypadku większych długów (tzn. od 100 tys. PLN w górę). Odbywało się to tak, że dłużnik „całkiem przypadkowo” poznawał jakiegoś biznesmena, który po jakimś czasie proponował mu wzięcie udziału w bardzo zyskownym przedsięwzięciu, nie do końca legalnym. Kiedy dłużnik się godził, to wkrótce do jego drzwi pukali „chłopcy z miasta”, którzy oznajmiali mu, że wraz ze wspólnikiem psują im interesy i naliczają mu tyle a tyle „kary”, (zwykle min. dwukrotność kwoty, którą chciano od niego odzyskać), a jak nie zapłaci, to nie dość, że tradycyjny „#!$%@?”, to jeszcze są w posiadaniu mocnych dowodów na jego przestępczą działalność i dostarczą co trzeba prokuratorowi. Następnie pojawiał się podstawiony „wspólnik” dłużnika, który obiecywał, że wszystko załatwi, bo ma układy. I po paru dniach okazywało się, że owszem, może załatwić, ale będzie to kosztowało ok. 50% „kary” naliczonej przez karków. W tej sytuacji, przy dużej presji psychicznej, taka propozycja uwolnienia się do problemów wydawała się super dealem i zwykle jeśli tylko dłużnik miał skąd skombinować kasę, to godził się na taki układ - ba, często dziękował „wspólnikowi” za wybawienie go z kłopotów.

Oprócz tego zdarzały się „zwyczajne” wymuszenia wzięcia przez dłużników kredytów lub też zamówienia towarów na tzw. kredyt kupiecki (rzecz jasna zarówno pieniądze, jak i rzeczy trafiały do windykatorów). Co ciekawe skala takiej „twardej” windykacji podobno znacząco się zmniejszyła po tym, jak zaczęto w Polsce masowo wyłudzać VAT – po prostu z wałków na podatkach były o wiele większe i łatwiejsze pieniądze, do tego mniejsze ryzyko w razie wpadki. Przy okazji: odpaliłem fanpage na Facebooku, gdzie będę umieszczał historie z tej tematyki - jakby ktoś miał ochotę obserwować, to link: https://www.facebook.com/Bia%C5%82e-Ko%C5%82nierzyki-149745129071523/?modal=admin_todo_tour ( ͡° ͜ʖ ͡°) #bialekolnierzyki #pieniadze #windykacja #biznes
grafikulus - Dziś będzie coś o ściąganiu długów, a konkretnie historia opowiedziana m...

źródło: comment_GEP32jxamzQ15yD0Bk7W6rqBesD6peG6.jpg

Pobierz
  • 25
  • Odpowiedz
@yaqbeq: Tak szczerze to długo by opowiadać - zainteresowanie tematem (zarówno od strony hobbystycznej, jak i zawodowej), policjanci i prawnicy w rodzinie, kumpel w... nieważne, "niegrzeczni" kumple z dawnych lat - to tak z grubsza. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
  • 2
@grafikulus przeciez takie rzeczy wyginely smiercia naturalna juz jakis czas temu. Obecnie mniej lub bardziej ukryte groźby stosuja miedzy soba tylko ci co sami maja cos "za uszami". Sami dluznicy tez sa juz duzo sprytniejsi.
Oczywiście sa osoby, ktore jak pożyczaja ci kase to - w razie nieoddania - nadal wywioza cie do lasu, ale to nie sa osoby zajmujace sie windykacja jako sposobem na zycie.
Względem niektorych dluznikow trzeba byc kreatywnym,
  • Odpowiedz
@eaxene: Tak, zgadza się - takie akcje zaczęły zanikać jakieś 10 lat temu, kiedy gangsterka zorganizowana zaczęła się na dobre bawić w VAT. Jednak dziś też się czasem stosuje kreatywne metody windykacji, z tym że - jako ciekawostka - niektórym dłużnikom proponowano udział w karuzelach VAT w zamian za anulowanie długów (osobiście słyszałem o takich przypadkach ze 2-3 lata temu).
  • Odpowiedz
@test_user: Druga strona w kontekście mojego wpisu to bardziej dłużnicy ( ͡° ͜ʖ ͡°) I zgadza się, potrafią robić niezłe wałki, antywindykacja i długi to ogólnie bardzo ciekawa działka i znam też kilka patentów skutecznych, jak np. rozwiązanie pozwalające za ok. 50 tys. PLN podwyższyć legalnie majątek spółki o ponad 1 milion PLN - i to tak, że nikt nie będzie miał podejścia do zakwestionowania nowej wyceny
  • Odpowiedz
@elemenTH: A tak poza tym to niektórzy z gangsterów zachowują się jak ostatnie głąby i myślą, że #lata90 a'la Dziki Zachód nadal trwają. Że tak przytoczę 2 znane mi przykłady z woj. kujawsko - pomorskiego z ostatnich 3-4 lat:

- 2 szerokich typów przyszło po haracz do jednej z restauracji McDonald's - oczywiście właściciel zadzwonił po bagiety i niedoszłych "ochroniarzy" zamknęli na dłużej (zwłaszcza, że to recydywa była).

- 1 szeroki
  • Odpowiedz
@grafikulus: Znam ziomeczka, który różnym ludziom wisi nie wiem z pół miliona PLN, bankom pewnie ze 2 razy tyle. Koleś, który całe życie co robił to był pracownikiem i zarabiał w porywach 4k a pożyczał żeby oddawać długi, pożyczał oczywiście na %. Ciągle chodzi po tym świecie, nikt mu nawet nie #!$%@?ł a pożyczał też od ludzi z miasta ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz