jestem po seansie, Phantom Thread, miałem przyjemność oglądać na taśmie 70mm, więc podzielę się wrażeniami. będzie krótko i bez spoilerów:
pierwsze co przychodzi do głowy, to że obok There will be blood, to najstaranniej "uszyty" film PTA. dużo skupienia na detalach, TWARZACH. wszystko co ma wychodzić na pierwszy plan w danych scenach jest nad wyraz czytelne. z tym, że jak to u A. bywa, "dwuznaczności" się mnożą, te na ekranie, jak i te w głowie odbiorcy.
i co mogło się wydawać po zwiastunach - to nie jest takie wypłaszczone, ładne("elevator cinema"), leniwie płynące romansidło z ubraniami w tle. PTA bawi się różnymi tonami(dużo komedii, psychologii, trochę hiczkoka). i co zaskakujące, film, którego sens mocno spoczywa na kwestiach kobiecej cielesności, fizyczności. i rozpatrywania ciała jako dzieła sztuki, a bardziej czegoś w rodzaju "bazy", którą można udoskonalać modą - nie ma tutaj praktycznie w ogóle zmysłowości, erotyki, a jak już jest, to zupełnie nie pełni swojej pierwotnej funkcji.
do tego trzeba wyróżnić Greenwooda, kapitalny soundtrack, bez którego sporo scen by wiele straciła. no i jako pożegnanie Daniela Day-Lewisa świetnie się nada(chociaż trochę zabawne, że to imo Krieps, jest największym, aktorskim atutem filmu)
plus jak ktoś lubi(JA) oglądać toksyczne, oparte o nietypowe wartości, związki damsko-męskie, to też pokocha ten film. bo dla mnie to właśnie o tym był ten film. o tym, że ta prawdziwa miłość wyjątkowych ludzi, to świadome, obopólne zatruwanie sobie życia. do tego, każdy niepoprawny romantyk szuka w życiu historii i doznań z kategorii, gdzie kobieta dosłownie pojawia się znikąd, spada z nieba i wywraca świat do góry nogami.
a jak ktoś lubi sobie grzebać głębiej, to są nawiedzające matki, trudny artysta, problemy bogatych ludzi, silne niezależne kobiety, WIELOPOZIOMOWI bohaterowie, których z upragnieniem szukamy w kinie.
no ale pewnie i tak gwiazdka więcej ode mnie za to, że oglądane na taśmie 70mm ¯\_(ツ)_/¯
jestem po seansie, Phantom Thread, miałem przyjemność oglądać na taśmie 70mm, więc podzielę się wrażeniami. będzie krótko i bez spoilerów:
pierwsze co przychodzi do głowy, to że obok There will be blood, to najstaranniej "uszyty" film PTA. dużo skupienia na detalach, TWARZACH. wszystko co ma wychodzić na pierwszy plan w danych scenach jest nad wyraz czytelne. z tym, że jak to u A. bywa, "dwuznaczności" się mnożą, te na ekranie, jak i te w głowie odbiorcy.
i co mogło się wydawać po zwiastunach - to nie jest takie wypłaszczone, ładne("elevator cinema"), leniwie płynące romansidło z ubraniami w tle. PTA bawi się różnymi tonami(dużo komedii, psychologii, trochę hiczkoka). i co zaskakujące, film, którego sens mocno spoczywa na kwestiach kobiecej cielesności, fizyczności. i rozpatrywania ciała jako dzieła sztuki, a bardziej czegoś w rodzaju "bazy", którą można udoskonalać modą - nie ma tutaj praktycznie w ogóle zmysłowości, erotyki, a jak już jest, to zupełnie nie pełni swojej pierwotnej funkcji.
do tego trzeba wyróżnić Greenwooda, kapitalny soundtrack, bez którego sporo scen by wiele straciła. no i jako pożegnanie Daniela Day-Lewisa świetnie się nada(chociaż trochę zabawne, że to imo Krieps, jest największym, aktorskim atutem filmu)
plus jak ktoś lubi(JA) oglądać toksyczne, oparte o nietypowe wartości, związki damsko-męskie, to też pokocha ten film. bo dla mnie to właśnie o tym był ten film. o tym, że ta prawdziwa miłość wyjątkowych ludzi, to świadome, obopólne zatruwanie sobie życia. do tego, każdy niepoprawny romantyk szuka w życiu historii i doznań z kategorii, gdzie kobieta dosłownie pojawia się znikąd, spada z nieba i wywraca świat do góry nogami.
a jak ktoś lubi sobie grzebać głębiej, to są nawiedzające matki, trudny artysta, problemy bogatych ludzi, silne niezależne kobiety, WIELOPOZIOMOWI bohaterowie, których z upragnieniem szukamy w kinie.
no ale pewnie i tak gwiazdka więcej ode mnie za to, że oglądane na taśmie 70mm ¯\_(ツ)_/¯