Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Tl;dr: moja mama jest chyba wampirem energetycznym

Smutłam trochę po ostatnich akcjach z moją mamą, więc stwierdziłam, że się chociaz anonimowo wyżalę.
Generalnie chodzi o to, że nigdy nie umiałam się porozumieć z moją mamą i raczej nigdy już tej bariery nie przełamię. Rzecz jasna, doceniam to co mam i dziękuję za to Bogu, jednak w głębi serca jest mi trochę smutno, bo nigdy nie poczułam jak to jest mieć mamę za przyjaciółkę.

Byłam zawsze dobrym (może trochę upartym) dzieckiem, we wszystkich szkołach miałam świetne oceny, świadectwa z paskiem, olimpiady przedmiotowe, ale nie czułam nigdy, żeby mama była że mnie jakoś specjalnie dumna. Moje pierwsze niemiłe wspomnienie z podstawówki to pierwsze samodzielnie odrobione zadanie domowe - rysowanie jakichś szlaczków czy innych dupereli. Pekalam z dumy, jednak moja mama jak je tylko zobaczyła, wydarła sie na mnie, że brzydko, krzywo, wstyd, po czym... Wysłała ojca do księgarni po nowe ćwiczenia i siedziała ze mną, póki szlaczki nie były zrobione idealnie... Właściwie w okresie mojego dojrzewania było sporo awantur, krzyk ów, płaczu i pretensji do mnie. Już nawet nie pamiętam powodów, bo na pewno były to jakieś głupoty, które z pewnością dałoby się rozwiązać przy odrobinie dobrej woli, cierpliwości i chęci zrozumienia...

Całą podstawówkę, gimnazjum i liceum byłam porównywana do innych ludzi, co nie wpłynęło zbyt dobrze na moje ówczesne poczucie własnej wartości. Całe studia słyszałam, że powinnam była iść do innego, większego miasta (nota bene, uwielbiałam moje studia i wszystko, co z nimi związane, dzięki ludziom poznanym na uczelni wreszcie przestałam być wiecznym "przepraszam, że żyję" i nabrałam zdrowej pewności siebie.

Teraz żyję już praktycznie na własny rachunek, jestem naprawdę szczęśliwa prywatnie i zawodowo, rodziców odwiedzam co kilka miesięcy i... Z mamą praktycznie nie rozmawiam. Mam wewnętrzną blokadę i niechęć, bo wiem, że cokolwiek powiem, zawsze będzie w stanie odwrócić kota ogonem i wymierzyć to przeciwko mnie. Nasze rozmowy są zdawkowe, zawsze mówię "w pracy spoko, wszystko w porządku" i... To właściwie wszystko. Jak dzwonię do domu, to też właściwie z ojcem gadam, z nią po prostu nie mam ochoty.
Właściwie to taki stan rzeczy byłby bliski ideału, dopóki mojej mamie coś nie odbije i nie stanie się emocjonalną terrorystką, która byle co u mnie wyprowadza z równowagi. Dziś i w ciągu ostatnich kilku dni padły tekstu w stylu:
- "jesteś odludkiem, nie spotykasz się z nikim jak tu przyjeżdżasz, nikt cię nie lubi, przez 3 szkoły i studia nie zdobyłas żadnych przyjaciół" (co nie jest zgodne z prawdą, ale oczywiście moja mama nie wie o moich znajomych, bo zwyczajnie nie mam ochoty jej o nich mówić. Co więcej, jesli przypadkiem wspomniałam o ludziach, którzy się zmieniają na gorsze, zawsze było to kwitowane tekstem, że to na pewno moja wina, a nie ich.
- "życiem byś się zajęła prawdziwym, a nie tylko z nosem książkach, z czytania książek nie wyzyjesz" (:D no comment)
- generalnie dezaprobata wobec moich zainteresowań, że niepraktyczne, chleba z tego nie będzie, artystka przecież też już nie zostanę
- "bo ty się zawsze kreujesz na taką intrlektualistkę, takie ę i ą, na ziemię byś zeszła" (nie zauważyłam, żebym się na cokolwiek kreowała, może nie jestem najbardziej praktyczną i logicznie myśląca osoba na świecie, ale są naprawdę gorsze sieroty ode mnie)
- "ugotowalabys jakiś normalny obiad, a nie tylko te egzotyczne wymysly" (ważna uwaga: nie jestem wege ( ͡° ͜ʖ ͡°)

...i tak dalej. Jest mi po prostu smutno, że tak się sprawy mają i podejrzewam, że to wszystko bierze się stąd, że moja mama po prostu nie umie doceniać tego, co ma. A obiektywnie ma naprawdę sporo! Nie umiem tego inaczej sobie wytłumaczyć, ale może jakieś Mirki parające się psychologią potrafią.

Dodam jeszcze, że moja mama i mój tata maja wyższe wykształcenie, cieszą się uznaniem w lokalnej społeczności (średniej wielkości wyludniajace się miasto), są ludźmi dobrym gustem, obytymi towarzysko i kulturalnie... Ale jakby ich znajomi się dowiedzieli o tym wszystkim, to pewnie by nie byli w stanie w to uwierzyć (dodam, że ojcu też dostaje się tak samo jak mnie, a nawet częściej, bo jest z nią dzień w dzień, ale wykształcił w sobie jakąś niesamowita odporność na to + pracoholizm, więc lepiej to znosi)

#zalesie #psychologia #toksycznamatka #problemypierwszegoswiata #anonimowemirkowyznania

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 4
  • Odpowiedz
PijanyKondon: Ehh. Opisalas dokladnie moja relację z moja matka. Jest az do obrzydzenia podobna. Nawet ten fragment o szlaczkach. Pamietam jak dzis kiedy w pierwszej klasie mama przyniosla mi zeszyt jakiejs innej dziewczynki zeby mi pokazac jak ladnie mozna zrobic szlaczki. To smieszne, bo dzis mam 30 lat a wciaz mnie to boli. A wlasciwie byloby smieszne gdyby nie to ze takie porównywanie ciagnie sie cale zycie i nigdy zapewne sie
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania jednym uchem wlata drugim wylata. Polecam ten styl życia. Matki już nie zmienisz, nie ma sensu kopać się z koniem. Plus, że nie musisz jej oglądać częściej. Następnym razem po prostu jednym zdaniem powiedz, że przecież ona nic nie wie o twoim życiu (nie da jej to nic do myslenia)
  • Odpowiedz